Logo Przewdonik Katolicki

Wielka Francja Raspaila

Natalia Budzyńska
fot. Manuel Lagos Cid/Paris Match/Getty Images

Zmarł francuski pisarz Jean Raspail, którego powieść Obóz świętych przez wielu uważana była za wizjonerską. Uwielbiany szczególnie przez tradycjonalistyczne środowiska katolickie i prawicę, przez innych często krytykowany za swoje przywiązanie do wizji czystej rasowo Europy.

Jean Raspail umarł w momencie symbolicznym, na co wskazywali wszyscy ci, którzy widzieli w nim proroka. Od kilku miesięcy 95-letni pisarz przebywał w jednym z paryskich szpitali, w izolacji od najbliższych z powodu panującej pandemii. Jego agonia przypadła na moment globalnych antyrasistowskich wystąpień sprowokowanych przez śmierć czarnoskórego mieszkańca Minneapolis, do której przyczynił się biały policjant. Pokojowe manifestacje, które w wielu przypadkach przerodziły się w zamieszki ogarniające także Paryż, były dla miłośników prozy Raspaila i jego poglądów kolejnym dowodem na jego niemal prorocki dar. Tak te wydarzenia ujął prof. Jacek Bartyzel: „Umarł 13  czerwca – w dniu, w którym w Paryżu uniosła się fala zamieszek wznieconych przez lewacką i imigrancką dzicz, dyszącą żądzą mordu pod otwarcie wznoszonym hasłem: Śmierć Białym! Oto objawił się prawdziwy człowiek natury, bez wędzidła moralności, religii, cywilizacji i władzy, wymyślony i wyidealizowany przez oświeconych głupców, którzy Francję i Europę doprowadzili do stanu bezbrzeżnego upadku”. Takiej retoryki nie powstydziłby się sam Jean Raspail, choć wydaje się jednak, że swoje poglądy wyrażał bardziej powściągliwie. Monarchista, chętnie przygarniany przez skrajną prawicę, choć twierdził, że jest człowiekiem całkowicie wolnym od partyjnych koterii i głosuje tylko w ostatniej rundzie wyborów prezydenckich. Mentalnie tkwił w czasach Ludwika XVI, któremu organizował rocznicowe uroczystości żałobne. Właściwie trudno go zaklasyfikować, był całkowicie niepoprawny politycznie, co niekoniecznie można rozpatrywać w kategorii wady czy zalety. Pisał powieści tradycyjne, bez nowatorstwa w formie, z wszystkowiedzącym narratorem, a ich treścią były jego osobiste poglądy, a więc tęsknota za światem przeszłości: chrześcijańską Europą białych ludzi. Konkretnie Francją. Wiedział, że nie ma już powrotu do idei, w jaką wierzył. Przekornie, choć trochę ryzykownie można powiedzieć, że był Houellebekiem na dekady przed Uległością. Marzyła mu się Francja pod wodzą króla namaszczonego przez Boga z obywatelami wyznającymi katolicyzm. Nie widział w niej miejsca dla imigrantów.

Oni
Jean Raspail był autorem kilkudziesięciu książek, w tym takich powieści, jak Ja, Antoni de Tuonens, król Patagonii, Sire, Król zza morza, Pierścień rybaka czy Miłosierdzie, która była jego ostatnią książką, czymś w rodzaju thrillera metafizycznego opowiadającego o walce duchowej pewnego księdza, o zbrodni i o wierze. Ale to Obóz świętych z 1973 r. stał się dziełem najsłynniejszym, które chętnie przywoływano na początku XXI w. To znaczy jedni chętnie, inni niechętnie. Nagle bowiem ci, którzy ze strachem patrzyli na masy ludzi oczekujących w łodziach kołyszących się na falach Morza Śródziemnego, przypomnieli sobie, że Jean Raspail taką sytuację przewidział. Co więcej, wyprorokował reakcję rządzących i elit, które tych obcych kulturowo przybyszów do swojego kraju zapraszają. Raspail opowiadał, że pisał Obóz świętych w willi nad brzegiem morza w 1972 r. Patrząc na jego bezkres, wyobraził sobie masy obcych, którzy zaludniają plażę. Przewidywał, że owi „oni” będą ubogimi przybyszami z południa, którzy pewnego dnia zaleją bogaty kontynent, który otworzy przed nimi swe granice. W ten sposób zniknie europejska cywilizacja. Powieść wznowiono w 2001 r., a potem wznawiano ją niemal za każdym razem, gdy miał miejsce duży napływ uchodźców. Nie trzeba chyba dodawać, że zyskała status bestsellera wśród czytelników wieszczących koniec cywilizacji europejskiej i walczących o białą supremację na kontynencie. Francuski wydawca zaznaczył, że nie jest odpowiedzialny za poglądy autora, a Raspail twierdził, że obecnie za niektóre z zamieszczonych w książce poglądów mógłby zostać pozwany, co oczywiście się nie wydarzyło.

Tożsamość
Ciekawe byłoby prześledzić koleje życia Jeana Raspaila, na przykład interesujące jest, jak kształtowały się jego poglądy – człowieka, który w młodości tak wiele podróżował, poznając różne kultury. Pisał o znikających plemionach i językach. Co doprowadziło do tego, że w wieku 50 lat określił się jako rojalista i tradycjonalista, który twierdzi, że nie ma żadnych mistrzów, a Francuzem, czyli obywatelem Francji, stanie się dopiero wtedy, gdy na czele tego kraju stanie namaszczony przez Boga król. Tymczasem nie ma wobec tego państwa żadnych patriotycznych uczuć, bo cóż to jest, mieszanina różnych ludzkich ras, religii i kultur, których nie łączy nic. W różnorodności żyjących obok siebie kultur nie widział bogactwa, lecz zagrożenie. Nie wierzył w ubogacającą wartość kontaktów pomiędzy ludźmi różnych tradycji i religii. Dlatego jedynym idealnym wyjściem byłoby żyć w ściśle zamkniętych przed obcym enklawach, narodowościowych gettach, chciałoby się powiedzieć: czystych rasowo i wyznaniowo.
Wróćmy jeszcze na chwilę do Obozu świętych. „Hindusi” (bo Raspaila uchodźca ma twarz mieszkańca Indii) jeszcze nie dotknęli swymi stopami francuskiego brzegu, a Francuzi już się poddali. Zdegenerowani duchowo i moralnie oddali nadpływającym „hordom” swoją kulturę i białą cywilizację. Kiedy Michel Houellebecq napisał w roku 2015 futurystyczną Uległość, niektórzy zauważyli, że to właściwie ciąg dalszy Obozu świętych. Degrengolada elit, jaką przedstawił, miałaby sprzyjać wyzbyciu się europejskiej tożsamości, która rozmywa się i ostatecznie poddaje obcej kulturze napływowej. Chrześcijańska Francja zmienia się w państwo islamskie. Czy Raspail czytał Uległość? Tak, zachwycił się nią. W ostatnich latach pytany był oczywiście o migrantów i o przyszłość Francji. Chętnie mówił, że nie uważa migrantów z lat 50. XX w. za Francuzów i że nie wierzy w asymilację. „To nie moi rodacy” – powtarzał. „Nie chcę swojej ojczyzny dzielić z ludźmi, którzy tu wpadają i ją niszczą swoją obecnością, nawet jeśli w większości robią to nieświadomie” – mówił w wywiadzie udzielonym Sashy Polakowowi-Suransky’emu, opublikowanym w książce Go Back To Where You Come From (Londyn, 2017).

Miłosierdzie tylko dla swoich
Dla Francji widział dwa wyjścia. Albo jej kultura zostanie nieodwracalnie zniszczona, jeśli uchodźcy zostaną przez nią przyjęci, a biały człowiek znajdzie się wkrótce na kontynencie w mniejszości. Albo należy zamknąć przed nimi granice i dać sobie spokój z chrześcijańskim miłosierdziem. Raspail tłumaczył autorowi wspomnianej książki, że chrześcijańskie miłosierdzie jest całkowicie źle rozumiane przez ludzi, którzy przecież obecnie z religijnością nie mają nic wspólnego. Ciekawe – mówił – że ateistyczna Francja odnosi się do moralności chrześcijańskiej. Tyle że tak rozumiane miłosierdzie to bajka, ponieważ powinno ono dotyczyć tylko sąsiada, najbliższego, ziomka. „Nie mamy kochać całego świata” – twierdził zaskakująco jak na katolika, przy okazji krytykując papieża Franciszka za jego postawę wobec uchodźców: „On nie wie, czym jest Europa. Nie jest Europejczykiem. Europa go zbytnio nie interesuje”. Co innego Jan Paweł II, ten rozumiał ideę narodu i granic. A my – mówił Jean Raspail – sprofanowaliśmy ideę narodu i władzy.
A co zrobić z syryjskimi chrześcijanami? Odmówić im? Może by trzeba – odpowiadał pisarz, choć ich obecność ewentualnie można by zaakceptować.
W czasach kryzysów dzisiejszych czasów Raspail dla jednych będzie symbolem walki o czystość rasową kultury (co przecież brzmi przerażająco), dla innych jego poglądy są pożywką dla ksenofobicznych nastrojów kierujących się poczuciem wyższości wobec innych kultur i religii.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki