Logo Przewdonik Katolicki

Pielęgnowanie ogrodu

Monika Białkowska i ks. Henryk Seweryniak
fot. Sergey Skleznev/Adobe Stock

Na tym właśnie polegać miała mądrość Salomona: że znał się na drzewach, roślinach, zwierzętach, znał ich gatunki i rodzaje, potrafił je opisywać

Monika Białkowska: Coś czuję, że proporcje będą zachwiane, że będzie mnie ksiądz próbował z ogrodu przepytać… A ja mam wyrzuty sumienia, bo o ogrodzie głównie myślę, ale przez siedzenie wiecznie w pracy nie mam kiedy o niego zadbać, jak powinnam. Na dodatek jest duży…

Ks. Henryk Seweryniak: A to gratulujemy, gratulujemy!

MB: To jest fajne, ale i trudne. Trudniej taki ogród wymyślić i zaplanować. Wymaga więcej czasu i więcej pieniędzy. Trochę z tych braków bierze się moje myślenie o ogrodzie: o tym, żeby był jak najbardziej przyjazny naturze, żeby nie potrzebował za dużo ingerencji człowieka. Pole golfowe z równo przystrzyżonym trawnikiem otoczonym tujami to zdecydowanie nie jest najlepsze, co możemy zrobić dla świata. Trawnik potrzebuje dużo wody, potrzebuje nawozów, przy koszeniu potrzeba dużo prądu, a na koniec przychodzi susza i wszystko i tak wysycha.

HS: Ale tuje dobrze odgradzają od sąsiadów i zasłaniają!

MB: To sobie można posadzić jaśminowce albo żywopłot z grabów czy laurowiśni. Moje jaśminowce w dwa lata urosły na dwa metry, pięknie kwitną i pachną. I nie są nudne. I żadnego trawnika, będę sadziła coraz więcej roślin zadarniających, żagwin, macierzankę, w cieniu barwinek. Tylko gdzie tu szukać cnoty samej w sobie? Owszem, ogród wymaga cnoty cierpliwości – czegoś, co się nazywa długomyślnością, takim działaniem z czekaniem na owoce, które mogą przyjść późno. I wymaga cnoty pokory, właśnie po to, żeby nie okiełznać natury za wszelką cenę, ale pozwolić jej, żeby mnie zachwycała po swojemu. Nie chcę jej stłamsić. Chcę żyć z nią w zgodzie, żeby jej nie szkodzić, a czerpać to, co może mi dać. 

HS: „Trawo, siostrzyczko moja, karmelitanko bosa” – pamiętasz? Ksiądz Twardowski tak pisał. A drzewa owocowe też w tym ogrodzie masz?

MB: Ha! Dla tych drzew owocowych kupiłam dom! Na zdjęciu na ogłoszeniu był cały otoczony kwitnącymi wiśniami. Są wiśnie, czereśnia, jabłonie i śliwa. I orzech włoski, on akurat malowniczo nie kwitnie, za to ratuje nas cieniem. 

HS: Ja tu jak wiesz jestem od mówienia o Panu Bogu. On w ogrodzie rajskim posadził drzewa, które mają cieszyć oko i przynosić smaczny owoc. Zauważ: sam zasadza! Ale też daje ten ogród człowiekowi, żeby pracował. Nie uciekasz od tej pracy? 

MB: A nie interpretuje ksiądz tego zbyt dosłownie? Ogród to jest raj, a nie zmęczenie. Ono też przyjdzie, inaczej się nie da – ale ma sprawiać radość, ma dawać odpoczynek. Dziś ten ogród to jest często reszta tego świata przyrody, którą próbujemy ocalić. Denerwuję się, kiedy ktoś mówi: moja ziemia, mój ogród, mogę z tym zrobić, co zechcę. Mogę wybetonować, wyłożyć kostką, wysypać kamieniami. Prawnie: możesz. Prawnie ten kawałek ziemi jest twój. Ale niebo jest wspólne, wspólne jest powietrze i wspólna jest woda. Dlatego żadne drzewo nie jest dziś prywatne ani żaden kawałek trawnika. Za każdy litr wody wylany na mój prywatny trawnik płaci cały świat. 

HS: Zauważyłem, że ludzie dziś coraz częściej uciekają do ogrodów. Uciekają na działki z blokowisk, spędzają tam często całe dnie, zwłaszcza ci starsi, którzy już nie pracują zawodowo. To chyba dla nich taki powrót do świata natury, do dzieciństwa, do naturalnego wysiłku fizycznego…

MB: Dla młodych to też ucieczka, sposób na przewietrzenie głowy i odetchnięcie od komputera. 

HS: Tylko co powiedzieć tym, którzy ogrodu nie mają, a za nim tęsknią? Czy balkon może zastąpić ogród? 

MB: To przecież zależy od człowieka. Niektórzy na maleńkim nawet balkonie hodują sobie pienną truskawkę albo krzaczek pomidora i się tym cieszą. 

HS: To jest taki powrót do bardzo prostych rzeczy, jak na przykład sianie.

MB: Fantastyczny powrót, który nam dobrze robi na sposób myślenia, wyrywa nas z jakiejś fragmentaryczności życia. Gdzie dziś obserwujemy swoją pracę, dzieło, które tworzymy, od początku do końca? Jesteśmy tylko trybikiem w wielkim procesie, którego często nie ogarniamy. Stąd popularność ogrodów, popularność rękodzieła. Chcemy czegoś od początku do końca własnymi rękoma… 

HS: Jestem szczęśliwy, bo mamy tu wielki ogród seminaryjny z ogromnymi starymi drzewami, w środku miasta, z boiskiem. Są winogrona, są orzechy, można iść na spacer. W rodzinnym domu na wsi było trochę inaczej, tam były ważne głównie pola, ale przydomowe ogródki też były. Do dziś tutaj zwłaszcza kobiety o to dbają, żeby ten ogród był jak najpiękniejszy, ładniejszy niż u sąsiadki. 

MB: Zabawne jest, jak szybko się człowiek w ogrodzie uczy. Jeszcze kilka lat temu znałam w zasadzie tylko cztery rośliny: drzewo, krzew, kwiat i chwast. Teraz już znam ich imiona, wiem, czego potrzebują. I to jest fajne. 

HS: Na tym właśnie polegać miała mądrość Salomona: że znał się na drzewach, roślinach, zwierzętach, znał ich gatunki i rodzaje, potrafił je opisywać. Ale ogród jest ważny z jeszcze innego powodu. Pamiętasz Janowy opis poranka wielkanocnego? Uczniowie przy pustym grobie widzą anioły. Anioły nie mają już w dłoniach ognistych mieczy, jakimi wypędzali ludzi z raju. Przeciwnie – zapraszają ludzi, żeby weszli, żeby zobaczyli, że w grobie Go nie ma. Zapraszają z powrotem do raju? A kiedy przychodzi Maria Magdalena i widzi Jezusa, widzi Go jako ogrodnika. Jakby Jan chciał dyskretnie powiedzieć: jak Bóg w raju był Ogrodnikiem, tak samo Ogrodnikiem jest Jezus. Jezus jest Bogiem. I to właśnie ta scena pozwala mi mówić, że tak – że pielęgnowanie ogrodu jest cnotą paschalną… 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki