Logo Przewdonik Katolicki

Pracownicy socjalni: zarobki niższe niż pomoc

Piotr Wójcik
fot. Agnieszka Sozańska

Pomoc społeczna jest w Polsce postawiona na głowie. Niektórzy korzystają z niej latami, a inni – choć powinni – w ogóle. Do tego pracownicy socjalni, którzy mają pomagać biednym, sami powinni ustawić się w kolejce po zasiłek.

Jeszcze dekadę temu sektor publiczny był dla wielu Polaków wymarzonym miejscem pracy. Szczególnie na prowincji, gdzie trudno było o atrakcyjne oferty w sektorze prywatnym. Dziś praca w budżetówce kojarzy się głównie z niskimi płacami i zablokowanymi drogami awansu. Szeregowi urzędnicy samorządowi, pracownicy służby zdrowia niebędący lekarzami, nauczycielki, bibliotekarki czy nawet niektóre służby mundurowe (np. strażacy) zarabiają bardzo mało, choć większość tych zawodów cieszy się w oczach opinii publicznej największym poważaniem.
Dominująca jeszcze niedawno filozofia „taniego państwa” zrobiła prawdziwe spustoszenie w naszym sektorze publicznym, z którego będziemy wychodzić latami, jeśli nie dekadami. Autorzy koncepcji „taniego państwa” najwyraźniej zapomnieli, że pracownicy budżetówki to także obywatele tegoż państwa.
Koszmarną sytuację mają w pierwszej kolejności pracownicy socjalni, którzy pod koniec ubiegłego roku przeprowadzili akcję protestacyjną. Dzięki „czarnemu tygodniowi” społeczeństwo mogło się przekonać, że ludzie, którzy mają wyciągać innych z biedy, sami tkwią w ubóstwie. Opublikowane właśnie wyniki kontroli Najwyższej Izby Kontroli dotyczącej warunków pracy pracowników socjalnych nie tylko tamte tezy potwierdzają, ale też rzucają na nie nowe światło. I jest to światło wyjątkowo mroczne.
 
Przeciążeni i zniechęceni
Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła swoją kontrolę w drugiej połowie ubiegłego roku w 24 wybranych ośrodkach pomocy społecznej (OPS), w których zatrudnionych jest 468 pracowników socjalnych. Oprócz tego NIK przeprowadziła ankietę, w której wzięło udział 4206 pracowników socjalnych z całego kraju. Tu warto zaznaczyć, że nie każdy pracownik OPS to pracownik socjalny. Ci drudzy zajmują się bezpośrednio beneficjentami pomocy społecznej, odwiedzają ich w domach, doradzają, ale też kontrolują postępy i weryfikują podawane informacje. To nie zwykła praca za biurkiem, ale trudne zmagania w terenie. Pracownicy socjalni na co dzień spotykają się ludzkimi problemami, głębokim ubóstwem, nałogami oraz ofiarami i sprawcami przemocy. Ich praca jest nie tylko ciężka psychicznie, ale też wymagająca – trzeba posiadać sporo kompetencji miękkich oraz wiedzy, żeby zostać wysłuchanym i dotrzeć do swoich podopiecznych. Trzeba być zarówno dobrym psychologiem, jak i socjologiem, a poza tym warto mieć twardą skórę i odczuwać empatię do bliźniego.
Kluczowym zastrzeżeniem, jakie wystosował NIK po kontroli, jest zbyt niska liczba pracowników socjalnych. Według przepisów jeden taki pracownik powinien przypadać na maksymalnie 50 rodzin, które korzystają z pomocy społecznej. Tego wymogu nie spełniało 16 z 24 skontrolowanych placówek. Niektórzy z pracowników musieli opiekować się nawet 150 rodzinami. NIK przytacza też dane Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS), według których tych przepisów nie przestrzega 46 proc. OPS w Polsce.
Nic więc dziwnego, że według ankiety 86 proc. pytanych stwierdziło, że czują się przeciążeni pracą. Statystyczny pracownik socjalny przeprowadzał miesięcznie 20–30 wywiadów środowiskowych, brał udział w kilku interwencjach, rozpatrywał kilkadziesiąt wniosków i kontaktował się z dziesięcioma innymi instytucjami. Przez taki nakład pracy czas pozostający na bezpośrednią pracę z podopiecznymi był zdecydowanie za krótki. Dwie trzecie ankietowanych stwierdziło również, że czują się niedoceniani, a ich praca nie spotyka się z należnym szacunkiem zarówno ze strony podopiecznych, jak i przełożonych.
 
Kolega zamiast gazu
Praca w terenie wiąże się z szeregiem niebezpieczeństw. Zresztą także przyjmowanie podopiecznych w biurze kończy się niejednokrotnie przykrymi sytuacjami. Połowa ankietowanych stwierdziła, że doznała agresji fizycznej, a 86 proc. odczuło na sobie agresję werbalną. Prawie co piąty pracownik socjalny zaraził się podczas pracy jakąś chorobą. Dwie trzecie pracowników nie czuje się bezpiecznie w terenie, a jedna trzecia także w biurze. Najczęściej spotykają ich pomówienia, wyzwiska i próby poniżenia. Mimo ewidentnego niebezpieczeństwa, 17 z 24 skontrolowanych placówek nie wykonało oceny ryzyka zawodowego. Tylko w sześciu OPS był zainstalowanych monitoring, a w dziesięciu przycisk alarmowy.
Jeśli chodzi o środki bezpieczeństwa używane podczas pracy w terenie, najpowszechniejszym jest… asysta kolegi lub koleżanki z pracy. Zaledwie 16 proc. pracowników stwierdziło, że ma do dyspozycji gaz pieprzowy, a jedynie co dziesiąty odbył kurs samoobrony. Co szósty ankietowany odpowiedział, że nie korzysta z żadnego środka bezpieczeństwa w terenie – nawet ze środków ochrony sanitarnej.
Niebezpieczeństwo nie czyha jedynie ze strony podopiecznych, ale też budynków, w których mieszczą się placówki OPS. W dziesięciu placówkach nie były spełnione zasady BHP, a stan jednej z nich był tak zły, że kontroler zgłosił do miejscowego inspektoratu budowlanego zagrożenie życia lub zdrowia pracowników.
Fatalnie wygląda także wyposażenie, które mają do dyspozycji zatrudnieni w OPS. Zaledwie 22 proc. z nich ma do dyspozycji służbowy telefon komórkowy, więc najpewniej w terenie korzystają z prywatnego. Co siódmy pracownik socjalny nie ma własnego komputera, tylko musi korzystać z ogólnodostępnych. Powiedzmy, że z tym można sobie jeszcze poradzić, większym problemem jest brak dostępu do elektronicznych baz danych, z czym boryka się prawie co czwarty pracownik socjalny. W efekcie czego nie mają oni jak weryfikować informacji, które są podawane przez wnioskodawców. Zresztą nawet ci, którzy dostęp do baz danych mają, wskazują na ich ograniczony zakres.
 
Zarobki niższe niż pomoc
Oczywiście NIK wskazał również koszmarnie niskie zarobki pracowników socjalnych. NIK powołał się na dane MRPiPS, według których średnie wynagrodzenie pracownika socjalnego wynosi 3292 zł brutto. A to sprawia, że zarobki w OPS nie tylko są niekonkurencyjne na tle innych ofert pracy, ale są nawet niższe od dochodów wielu beneficjentów pomocy społecznej. Inaczej mówiąc, niejednokrotnie pracownicy socjalni pomagają ludziom, których sytuacja dochodowa jest lepsza od sytuacji ich samych. To jest wręcz niepojęte.
Na swojej stronie MRPiPS podaje zresztą inne dane dotyczące płac – jeszcze gorsze. Według nich średnia pensja zasadnicza pracownika socjalnego w OPS-ach wyniosła 2635 zł brutto, a w Powiatowych Centrach Pomocy Rodzinie 2602 zł. Do pensji zasadniczej przysługuje jeszcze dodatek 250 zł za pracę w terenie. Jednak pracownicy ministerstwa wykazali, że wiele placówek włącza ten dodatek do płacy zasadniczej, co jest niezgodne z przepisami. Tak więc w OPS-ach nie tylko płaci się mało, ale także obchodzi się przepisy, by płacić jeszcze mniej.
Nawet jeśli przyjmiemy, że pracownicy socjalni zarabiają średnio jednak tę wyższą kwotę, to i tak oznacza, że zarabiają poniżej trzech czwartych średniej krajowej. Co plasuje ich w dolnych 40 proc. społeczeństwa. W porównaniu do wielkich grup zawodowych, zarobki pracowników socjalnych najbardziej przypominają pensje „pracowników usług i sprzedawców” (3130 zł brutto), którzy w „Strukturze wynagrodzeń według zawodów” GUS znaleźli się na przedostatnim miejscu. Wyprzedzając jedynie pracowników wykonujących prace proste (3002 zł brutto). A przecież mowa jest o wymagającej, obciążającej i niebezpiecznej dla zdrowia pracy.
Federacja związków zawodowych pracowników socjalnych, która w zeszłym roku zorganizowała „czarny tydzień”, co rok publikuje czarną listę stu gmin, w których ich płace są najniższe. Oczywiście zdecydowanie przeważają małe gminy wiejskie lub miejsko-wiejskie. Jednak w tym roku znalazły się trzy miasta na prawach powiatu – Siemianowice Śląskie, Leszno, a nawet będący stolicą województwa Białystok.
 
System ślepy na jedno oko
Szwankuje też sam system pomocy społecznej w Polsce. Gminy nie badają potrzeb socjalnych swoich mieszkańców, przez co właściwie nie wiedzą, jaka jest realna skala ubóstwa na ich terenie. Gminne strategie rozwiązywania problemów społecznych są pełne ogólników i nie zawierają konkretnych danych i solidnych analiz. W niektórych gminach w ogóle nie ma takich strategii, przynajmniej w formie dokumentu. Pomoc społeczna udzielana jest tylko na wniosek, a więc osoby, które się nie stawią w miejscowym OPS są poza radarem pracowników socjalnych. To sprawia, że wiele rodzin, które kwalifikują się do pomocy społecznej, finalnie z niej nie korzysta. 61 proc. ankietowanych pracowników socjalnych stwierdziło, że w ich gminach bez wątpienia są takie osoby. Kolejne 27 proc. przyznało otwarcie, że właściwie nie wie.
Namacalnym dowodem tego, że pomoc społeczna w Polsce nie jest skuteczna, jest odsetek beneficjentów, którzy pod parasolem pomocy społecznej przebywają dłużej niż trzy lata. W niektórych gminach sięgał on prawie 90 procent. Tymczasem z pomocy MOPS-ów powinno się korzystać przez jakiś czas, aż do usamodzielnienia się. Realia jednak są takie, że pracownicy socjalni w większości przypadków zajmują się wciąż tymi samymi osobami czy rodzinami. Zanotowany w ciągu ostatnich dwóch lat pewien spadek liczby osób korzystających z pomocy społecznej był wynikiem tylko poprawy ich sytuacji finansowej, a nie postępów poczynionych dzięki pomocy pracowników socjalnych.
Potwierdzają to dane GUS. W latach 2015–2017 zanotowaliśmy ogromny spadek wszystkich rodzajów ubóstwa. To najważniejsze, czyli ubóstwo skrajne, pokazujące odsetek osób żyjących poniżej granicy minimum egzystencji, spadło z 6,5 proc. do 4,3 proc. Ubóstwo ustawowe natomiast pokazuje, jak wiele osób żyje na poziomie, który ich kwalifikuje do pomocy społecznej. Ten wskaźnik spadł z 12,2 do 10,7 proc. Tak duży spadek był jednak wynikiem niemal wyłącznie uruchomienia programu „Rodzina 500 plus”, który wyraźnie zwiększył dochody wielu rodzin wielodzietnych. Jednak widoczny wpływ takiego programu na poziom ubóstwa trwa zwykle przez pierwszych parę lat. By wykonać następny krok, potrzebne są bardziej zniuansowane działania wyrywające ludzi z biedy. Niestety, ich nie podjęto. W efekcie w 2018 r. zanotowano bardzo wyraźny wzrost ubóstwa w Polsce. Skrajne wzrosło z 4,3 do 5,4 procenta, a więc stracono połowę tego, co zyskano w latach 2015–2017.
 
Bez płacy nie ma kołaczy
W 2018 r. grupą, w której wskaźnik ubóstwa skrajnego wzrósł najbardziej, były gospodarstwa domowe utrzymujące się z innych niezarobkowych źródeł. To właśnie te rodziny, które utrzymują się głównie z różnych transferów socjalnych. Poziom ubóstwa wzrósł wśród nich z 10,4 proc. do 14,1 proc. A więc o jedną trzecią w zaledwie rok. Od jedną piątą wzrosło także ubóstwo wśród osób, które ukończyły co najwyżej gimnazjum – 12 proc. z nich żyje poniżej minimum egzystencji. Poniżej progu ubóstwa skrajnego żyje też co dziesiąta rodzina z co najmniej trójką dzieci na utrzymaniu, choć jeszcze rok wcześniej w ubóstwie skrajnym żyła co trzynasta. A przecież właśnie takie rodziny otrzymują najwięcej z tytułu świadczeń na dzieci. Pokazuje to dobitnie, że wpływ „500 plus” na spadek ubóstwa się wyczerpał.
Potrzeba więc przemyślanej polityki skierowanej do najuboższych w naszym kraju. Powinna to być polityka aktywizująca, dzięki której będą oni mogli zrezygnować z pomocy społecznej i zaczną radzić sobie sami. Trudno jednak tego oczekiwać, gdy OPS-y są w Polsce fatalnie wyposażone, gminy nie interesują się tym, komu rzeczywiście należy pomagać, a pracownicy socjalni znają ubóstwo nie tylko z pracy, ale też odczuwają je na własnej skórze na co dzień. Pomoc społeczna jest w Polsce postawiona na głowie. Niektórzy korzystają z niej latami, a inni w ogóle, choć powinni. Ludzie, którzy mają pomagać biednym, sami powinni ustawić się w kolejce po zasiłek. Pomoc udziela się tylko tym, którzy się po nią zgłoszą, nawet specjalnie nie sprawdzając, czy wniosek zawiera prawdę. Walka z ubóstwem nie może polegać tylko na transferach pieniężnych, ale też na solidnej pracy u podstaw z rodzinami, które wpadły w problemy. Jednak by taka praca była skuteczna, pracownicy socjalni muszą być wypoczęci, dobrze wyposażeni, dysponujący rzetelnymi bazami danych i opłacani nieco lepiej niż osadzeni w zakładach karnych.
 
LICZBY
Pracownicy socjalni w Polsce
86% czuje się przeciążonych pracą
61% uważa, że w ich gminach są osoby, które choć powinny, to nie otrzymują pomocy
50% doświadcza agresji fizycznej
22% nie ma dostępu do danych pozwalających na weryfikowanie informacji o wnioskodawcach
17% nie korzysta z żadnych środków ochrony podczas pracy w terenie
 
2635 zł brutto zarabia średnio pracownik socjalny

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki