Zmęczenie zamrożeniem życia społecznego już jest wysokie, a będzie jeszcze postępować. Żyjemy w stanie społecznej i gospodarczej hibernacji dopiero od półtora miesiąca, a już chyba każdy z nas ma dosyć. Tymczasem przed nami najprawdopodobniej jeszcze kilka tygodni ostrych epidemicznych restrykcji, a potem wiele miesięcy lżejszych obostrzeń, takich jak zakaz imprez masowych, ograniczenie liczby klientów w restauracjach i pubach oraz nakaz noszenia maseczek. Z każdym dniem będzie postępować społeczne zniechęcenie i zwyczajne znużenie tym nieformalnym stanem wyjątkowym. Nic w tym dziwnego, nasze życie nie sprowadza się jedynie do biologicznego przetrwania w domach – człowiek spełnia się w społeczeństwie.
Zapowiedziane na 20 kwietnia rozpoczęcie stopniowego odmrażania gospodarki miało więc wlać nadzieję w serca społeczeństwa. Niestety, rządzący nie wykorzystali tej okazji. Plan wychodzenia z gospodarczego lock-downu jest niejasny, a kolejne etapy znoszenia restrykcji nieprzesadnie hojne. Wygląda to tak, jakby rząd sam dokładnie nie wiedział, jak to odmrażanie naszego życia ma wyglądać.
Tymczasem polskie restrykcje są jednymi z najostrzejszych na świecie, a kraje, które się zahibernowały w mniejszym stopniu, odmrażają się w sposób bardziej planowy.
Kręta ścieżka dojścia
Zgodnie z zapowiedziami jeszcze sprzed Wielkanocy, pierwszy etap odmrożenia gospodarki rozpoczął się 20 kwietnia. Przede wszystkim umożliwiono znów przemieszczanie się w celach rekreacyjnych. Trzeba jednak nosić maseczki we wszystkich miejscach publicznych, rozumianych właściwie jako każde miejsce poza domem, a także zachowywać dwumetrowy „dystans społeczny”. Młodzież powyżej 13. roku życia może już wychodzić z domu bez opieki dorosłych. Zluzowano także obostrzenia dotyczące sklepów spożywczych i dyskontów, a także kościołów i innych miejsc kultu.
Kolejne terminy wyłączania obostrzeń będą podawane po analizie bieżącej sytuacji epidemicznej. Rządzący będą się kierować trzema przesłankami – przyrostem liczby zachorowań, w tym przypadków w stanie ciężkim, wydajnością służby zdrowia (tj. liczbą hospitalizowanych na tle możliwości szpitali), a także poziomem realizacji wytycznych sanitarnych przez wszystkie podmioty funkcjonujące w naszym kraju. Zależnie od sytuacji, rząd będzie przyspieszał lub spowalniał zmiany.
W drugim etapie planuje się otwarcie sklepów budowlanych w weekendy, a także miejsc noclegowych, jednak z ograniczeniami. Nastąpi także otwarcie niektórych miejsc kultury – bibliotek, muzeów oraz galerii – a więc tych, w których możliwe jest zachowanie dystansu społecznego. W trzecim etapie otworzone zostaną zakłady fryzjerskie i kosmetyczne, a także sklepy w galeriach handlowych, jednak z istotnymi ograniczeniami, zapewne dotyczącymi liczby klientów. Także wtedy uruchomione zostaną punkty stacjonarnej gastronomii.
W trzecim etapie otwarte zostaną również żłobki, przedszkola oraz szkoły podstawowe dla klas 1–3. Będzie można także organizować wydarzenia sportowe z udziałem maksymalnie 50 osób, jednak bez publiczności.
Wreszcie w czwartym, ostatnim zaprezentowanym przez rząd etapie, otwarte zostaną siłownie i kluby fitness, a także kina oraz teatry, z utrzymaniem jednak reżimu sanitarnego.
Surowy reżim znad Wisły
Jak widać, kolejne etapy nie są specjalnie liberalne i nawet czwarty nie zakłada otwarcia wielu obszarów życia społecznego – na przykład koncertów czy imprez muzycznych na mniejszą liczbę osób. Rząd więc wciąż nawet nie określił etapu, w którym nastąpi pełne otwarcie społeczne, nawet z zachowaniem rygorów sanitarnych, takich jak maseczki. Tymczasem trzeba pamiętać, że polskie restrykcje są jednymi z najsurowszych na świecie.
Doskonałe narzędzie porównawcze w tym celu stworzyli naukowcy z Oksfordu – udostępnili mapę restrykcji na całym świecie, a także liczony w skali 0–100 „poziom surowości”. Dla Polski na dzień 1 kwietnia wynosił on 85,71, czyli był wysoki – choć nie najwyższy na świecie. Dokładnie ten sam wynik zanotowały między innymi Norwegia, Rumunia, Czechy, Irlandia oraz Rosja. Oczywiście jest sporo krajów, które wprowadziły jeszcze większe obostrzenia, jednak są to kraje silnie doświadczone przez wirusa. Poziom surowości we Francji oraz Włoszech 1 kwietnia wyniósł 95,24. W krajach tych zamknięto nawet transport publiczny. Hiszpania zanotowała wynik 90,48 – tam władze zalecają jedynie zawieszenie transportu publicznego. Najsurowsze restrykcje są między innymi w Indiach oraz Nowej Zelandii – w krajach tych poziom surowości wyniósł okrągłe 100.
Jednak po drugiej stronie jest wiele krajów, które mają restrykcje znacznie słabsze. To są między innymi Niemcy, z wynikiem 73,81, w których brak jest twardych regulacji dotyczących zamknięcia miejsc pracy – są jedynie zalecenia. Poza tym Niemcy nie zamknęły parków i można było bez przeszkód uprawiać sport, o ile zachowywało się dystans. W Szwecji poziom surowości wyniósł zaledwie 42,86 – tam właściwie jedynie zawieszono imprezy i wydarzenia masowe. Poziom surowości poniżej 80 zanotowany został także w Australii, USA oraz Wielkiej Brytanii. Trzeba też zaznaczyć, że poza kilkoma krajami afrykańskimi wszędzie wprowadzono jakieś obostrzenia, a poziom surowości poniżej 60 zanotowały bardzo nieliczne państwa świata. Polityka Szwecji jest więc jednym z globalnych ewenementów.
Oczywiście każdy z krajów doświadcza epidemii w inny sposób. Trudno więc porównywać politykę każdego z państw, nie odnosząc jej do liczby zakażeń. Tym zajęli się twórcy projektu badawczego „CoronaNet”, którzy odnosili poziom restrykcji do sytuacji epidemicznej w danym kraju. Przebadali w tym celu 142 kraje i Polska zajęła piąte miejsce na świecie. Jedynie w czterech krajach świata – w San Marino, Słowacji, Azerbejdżanie oraz Irlandii – poziom restrykcji w odniesieniu do sytuacji epidemicznej był wyższy.
Hibernacja społeczeństwa
Nic więc dziwnego, że życie społeczne zostało w Polsce zahibernowane w ogromnym stopniu – przy takim poziomie restrykcji trudno wchodzić w jakiekolwiek głębsze interakcje społeczne. Koncern Apple, dzięki wykorzystaniu big data, czyli zanonimizowanych danych pochodzących z urządzeń i oprogramowania tej firmy (między innymi telefony iPhone), sprawdził, jak wygląda aktywność w krajach świata. Polska zanotowała aż 80-procentowy spadek aktywności społecznej. W Europie tylko w Hiszpanii (ponad 90 proc.), Portugalii, Włoszech, Francji oraz Irlandii aktywność społeczna została zredukowana w większym stopniu. W Niemczech, Szwecji, Danii, Szwajcarii i Finlandii życie społeczne zostało ograniczone o mniej niż połowę.
Pierwsze dane dotyczące rynku pracy również nie są zbyt optymistyczne. Według GUS już w marcu zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw spadło o 30 tys. „Zaskakująco słabe marcowe dane o zatrudnieniu pokazują, że cięcia etatów ruszyły niemal natychmiastowo wraz z blokadą gospodarki – tej skali spadki widzieliśmy ostatnio w apogeum kryzysu w 2009 r., podczas gdy obecnie to tylko zwiastun potencjalnej skali zwolnień” – napisali w komunikacie analitycy banku Pekao.
Własne zalecenia dotyczące odmrażania gospodarki wydała Unia Europejska. Trzeba przyznać, że polski model wychodzenia z lock-downu jest z grubsza z nimi zgodny. Eksperci UE przedstawili przesłanki, którymi powinny się kierować rządy i bardzo przypominają one te z Polski. Mowa mianowicie o liczbie nowych zakażonych oraz hospitalizowanych, wydajności służby zdrowia mierzonej liczbą wolnych łóżek szpitalnych oraz dostępnością sprzętu ochrony osobistej, a także możliwościami monitorowania sytuacji, w szczególności testowania obywateli. Autorzy zaleceń UE skupili się więc głównie na przesłankach ekonomicznych, choć wskazali także, że powinny one być „uzgadniane” z potrzebami ekonomiczno-społecznymi.
Zdrowie i życie społeczne nie są sprzeczne
Jednak poszczególne kraje zaprezentowały odmienne strategie niż Polska. Niemcy będą się kierować raportem 26 naukowców z Niemieckiej Akademii Leopoldina, do którego dotarł „Der Spiegel”. Co kluczowe, naukowcy kierowali się w nim nie tylko przesłankami epidemicznymi, ale też innymi wskaźnikami społecznymi i ekonomicznymi. „Zdrowie publiczne oraz szybkie odmrożenie życia społecznego nie są ze sobą niezgodne, ale są od siebie zależne” – napisali w raporcie. Trudno się z tym nie zgodzić. Ludzie przecież nie umierają tylko z powodu koronawirusa, a przedłużająca się izolacja może spowodować szereg chorób psychicznych, a także osłabienie odporności organizmu. Poza tym zubożenie społeczeństwa także może odbić się na zdrowiu publicznym – nie mniej niż epidemia. Dlatego też Niemcy będą dążyć do możliwie szybkiego odmrażania gospodarki, jednak by się ustrzec przed drugą falą epidemii, wdrożą szereg obostrzeń w codziennym funkcjonowaniu, takich jak maseczki czy dwumetrowy dystans społeczny w miejscach publicznych.
Czesi natomiast przedstawili już całkiem dokładną ścieżkę wychodzenia z lock-downu. 20 kwietnia otwarto tam targowiska, sklepy specjalistyczne, a także ośrodki treningowe. Od 27 kwietnia otwarte zostaną sklepy o powierzchni powyżej 200 mkw., a od 11 maja także powyżej tysiąca metrów kwadratowych oraz siłownie. 25 maja otwarte będą mogły być ogródki przy pubach i kawiarniach, a także salony fryzjerskie. Natomiast od 8 czerwca w zasadzie przywrócona zostanie już większość działalności. Otwarte zostaną wnętrza pubów i kawiarni, centra handlowe, teatry, możliwe będzie także organizowanie imprez do 50 osób. Już 15 kwietnia zostały otwarte szkoły i przedszkola w Danii. Nie odbyło się to bez oporu społecznego. Petycję „Moje dziecko nie jest świnką morską” podpisało 18 tys. osób, co jak na 6-milionowy kraj robi wrażenie. 20 kwietnia otwarto tam salony kosmetyczne, z salonami tatuaży włącznie, oraz wiele mniej istotnych dla życia i zdrowia gabinetów lekarskich.
Choć sytuacja epidemiczna w naszym kraju jest nawet lepsza niż w Czechach – zarówno pod względem liczby zakażonych, jak i zgonów na milion mieszkańców – Polska znosi obostrzenia zdecydowanie ostrożniej niż nasi południowi sąsiedzi. Można to jeszcze zrozumieć, wątpliwości budzą jednak inne kwestie. Przede wszystkim przesłanki znoszenia restrykcji nie powinny być tylko i wyłącznie epidemiczne. Rządzący powinni brać pod uwagę także szereg wskaźników ekonomiczno-społecznych. Poza tym rząd powinien przedstawić konkretne kryteria, którymi będzie się kierował podczas podejmowania decyzji o znoszeniu restrykcji. Niekoniecznie muszą to być daty, jak w Czechach, lecz konkretne liczby dotyczące nowych zakażeń czy zajętych łóżek w szpitalach jednoimiennych, by społeczeństwo wiedziało na czym stoi. Plan powinien też być rozszerzony o kolejne etapy, by pominięte branże wiedziały mniej więcej, w której kolejności zostaną odmrożone. Tak daleko posunięte restrykcje, które wprowadziła Polska, mogą być uzasadnione tylko wtedy, gdy są jasno i precyzyjnie komunikowane przez rządzących. Niestety, polski rząd ewidentnie o tym zapomniał.
LICZBA
80-procentowy spadek aktywności społecznej odnotowano w Polsce. Pod tym względem w Europie gorzej było tylko w Hiszpanii, Portugalii, Włoszech, Francji oraz Irlandii
Źródło: Apple