Logo Przewdonik Katolicki

Rozgrzeszenie ogólne czy żal doskonały?

Monika Białkowska
fot. AR-AS

O tym, jak pojednać się z Bogiem w czasie pandemii i przymusowej izolacji, kiedy nie można odbyć sakramentalnej spowiedzi, z ks. prof. Henrykiem Seweryniakiem rozmawia Monika Białkowska

Znów w Kościele zamieszanie, powiedzą niektórzy. Kolejne dokumenty na czas epidemii. Rozgrzeszenie ogólne. Co się dzieje?
– Ciekawe jest wszystko, co wydarzyło się 20 marca. I nie mówię tylko o dokumentach, wydanych przez Penitencjarię Apostolską. Tego samego dnia rano, zanim dokumenty ujrzały światło dzienne, papież odprawiał Mszę św. w Domu św. Marty. W homilii powiedział: „Jeżeli nie ma kapłana, który mógłby cię wyspowiadać, to porozmawiaj z Bogiem, twoim Ojcem i powiedz Mu prawdę: «Panie, zrobiłem to, i tamto... Przebacz mi» i proś o przebaczenie z całego serca, z aktem żalu i obiecaj, że potem się wyspowiadasz, ale Panie, przebacz mi teraz. I od razu powrócisz do łaski Bożej. Ty sam możesz się zbliżyć do Boga, tak jak uczy nas katechizm, do Bożego miłosierdzia bez pośrednictwa kapłana, którego brak. Pomyślcie o tym: to ten czas, to dobra chwila. Dobrze uczyniony żal i w ten sposób nasza dusza stanie się biała jak śnieg”. Tego samego dnia Penitencjaria wydała notę, w której oświadcza, że to wszystko, o czym papież rano mówił, jest możliwe – wcześniej jednak podając uregulowania dotyczące absolucji generalnej, o której Ojciec Święty nie wspomniał.
 
Papież mówił wprost o żalu doskonałym, który nie jest żadną nowością, jest opisany w Katechizmie Kościoła katolickiego. Penitencjaria dodaje możliwość absolucji generalnej – również nienowej, bo to rozwiązanie było i nadal jest w Kościele praktykowane.
– Absolucja generalna, czyli rozgrzeszenie wielu wiernych bez indywidualnego wyznania grzechów, rzeczywiście była i jest w Kościele praktykowana, ale pod ściśle określonymi warunkami. Penitencjaria powołuje się tu po prostu na Kodeks prawa kanonicznego, który stwierdza, że rozgrzeszenie ogólne bez uprzedniej spowiedzi indywidualnej może być udzielone albo kiedy istnieje bezpośrednie niebezpieczeństwo śmierci i nie ma czasu na wysłuchanie spowiedzi – albo gdy występuje „poważna konieczność”. Jednocześnie, i to jest bardzo ważne, dostajemy właśnie z Watykanu sygnał, że w miejscach najbardziej dotkniętych pandemią, dopóki to zjawisko nie zostaje opanowane, taka „poważna konieczność” istnieje.
 
Nie ma tu już miejsca na dyskusję o tym, czy istnieje ona u nas, w Polsce, czy nie?
– Nie ma dyskusji o tym, czy poważna konieczność istnieje na terenach najbardziej dotkniętych pandemią. Tak stwierdził Rzym, że nie musimy doszukiwać się niebezpieczeństwa śmierci, nie musimy rozważać, czy pandemia jest „poważną koniecznością” – tak, jest poważną koniecznością. Do oceny biskupów pozostawione jest tylko to, czy ich teren jest tym „najbardziej dotkniętym”. Biskupi węgierscy uznali w ubiegłym tygodniu, że tak – swoją drogą zrobili to jeszcze przed tym ukazaniem się dokumentów Penitencjarii.
Trzeba wiedzieć, że to rozstrzygnięcie jest bardzo ważne, bo „poważna konieczność” była w Kościele różnie interpretowana, czasem również zbyt szeroko, niebezpiecznie szeroko. Dlatego św. Jan Paweł II w 2002 r. wydał list apostolski „Misericordia Dei” o niektórych aspektach sprawowania sakramentu pokuty. Była to między innymi reakcja na odchodzenie w niektórych regionach od spowiedzi usznej w stronę absolucji generalnej, która przestała być w ten sposób formą nadzwyczajną, stosowaną tylko w wyjątkowych okolicznościach.
 
Jan Paweł II porządkuje w tym liście to, co jest, a co nie jest „poważną koniecznością”.
– Pisze, że poważna konieczność występuje w sytuacji, gdy kapłan nie może dotrzeć do wiernych, w warunkach wojennych, meteorologicznych lub „tym podobnych okolicznościach”, z którymi zdaje się mamy właśnie do czynienia. Ale podkreśla też, że muszą się tu łączyć niemożność wyspowiadania poszczególnych osób i pozostawienia tych ludzi na długi czas bez sakramentu. Dlatego nie są „poważną koniecznością” choćby warunki największej nawet pielgrzymki. Tam rzeczywiście nie ma możliwości wyspowiadania wszystkich, ale mogą oni bez trudności skorzystać z sakramentu pokuty natychmiast po powrocie. Papież próbuje tu znaleźć cezurę czasową i stwierdza, że okres krótszy niż jednego miesiąca, jeśli nie ma zagrażającego niebezpieczeństwa śmierci, również nie będzie przesłanką do zaistnienia „poważnej konieczności”. Po trzecie wreszcie, Jan Paweł II zauważa, że nie można o niej mówić również wtedy, kiedy mamy do czynienia z zaniedbaniem zwyczajnego sprawowania sakramentu ze strony jego szafarzy.
 
Nie należy więc dziwić się księżom, którzy jak najdłużej, przy zachowaniu reguł sanitarnych, starają się spowiadać tyle osób, ile tylko zdołają – w oddzielnych kaplicach, w salach parafialnych, na świeżym powietrzu.
– Absolutnie nie. Również dlatego, że na razie – przynajmniej w momencie, w którym o tym rozmawiamy – żaden z polskich biskupów nie zdecydował się na wprowadzenie takiego rozwiązania jak absolucja generalna. Ksiądz nie może tego zrobić bez wiedzy i zgody biskupa, a jeśli znajdzie się w sytuacji nagłej konieczności, na przykład widzi jakiś masowy wypadek i nie ma możliwości biskupa zapytać, musi go natychmiast potem poinformować, że takiego rozgrzeszenia udzielił. Jeśli będzie to miało miejsce choćby w szpitalach zakaźnych, gdzie ludziom grozi śmierć albo czeka ich długie leczenie czy kwarantanna, a ksiądz nie może podejść do każdej zakaźnie chorej osoby, żeby ją wyspowiadać, na generalne rozgrzeszenie powinien mieć zgodę swojego biskupa. Dokument mówi również o tym, że w takich przypadkach powinno być stosowane nagłośnienie, żeby wierni słyszeli formułę rozgrzeszenia. Co ważne – bo o tym nie wspomnieliśmy – absolucja generalna zawsze musi się wiązać z moją wolą jak najszybszego przystąpienia do spowiedzi i wyznania grzechów tak szybko, jak to tylko będzie możliwe.
 
Ale absolucja generalna nie rozwiązuje wiele w sytuacji, w jakiej się za chwilę możemy znaleźć. Owszem, będzie wielkim dobrem w szpitalach czy miejscach kwarantanny. Ale nam, siedzącym w swoich domach, niewiele daje. Wymaga przecież obecności w jednym miejscu, a my nie możemy iść do kościoła. Szukanie placów w mieście i tym podobne jest ryzykowne, bo jednak wyciągamy w ten sposób ludzi z domów w czasie, kiedy ich opuszczać nie powinniśmy. Nie prościej jest mówić o żalu doskonałym, który też przecież odpuszcza grzechy?
– Możemy, to prostsze rozwiązanie, ale osobiście uważam, że jest możliwość zrobienia czegoś więcej. Dla mnie ważne jest to, że sakrament pokuty sprawowany jest – to teologiczne określenie – „pod władzą kluczy”, czyli na mocy powierzonego przez Jezusa Zmartwychwstałego uczniom polecenia: „Komu odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a komu zatrzymacie, są mu zatrzymane”. Jezus odpuszczał grzechy tym, którzy żałowali, a po zmartwychwstaniu te kompetencje odpuszczania złożył w ręce apostołów. Nie chciał, żeby się to odbywało na poziomie subiektywnym; chciał, żeby niejako przechodziło to przez ich dłonie, apostolskie i kapłańskie. Dał w ten sposób wyraźny znak, na który składają się dwie sprawy: indywidualne wyznanie grzechów penitenta oraz kapłańskie rozgrzeszenie. To pierwsze, choć trudne, jest oczywiste: jak spowiednik miałby dokonywać tego odpuszczenia czy też zatrzymania, gdyby nie wiedział, czy stoi przed nim człowiek, który ukradł jabłko, czy też ktoś, kto zabił teściową. Automatyczne i masowe udzielanie rozgrzeszania byłoby w takiej sytuacji kpiną z sakramentu.
 
To dlatego ten, który otrzymuje absolucję generalną, jeszcze przed jej udzieleniem musi uczynić wspomniane już „stanowcze postanowienie, aby jak najszybciej przystąpić do spowiedzi sakramentalnej”.
– Oczywiście. Penitencjaria Apostolska w swojej Nocie interpretuje nawet to „stanowcze postanowienie” – na podobieństwo votum baptismi, pragnienia chrztu – jako votum  confessionis – pragnienie sakramentu pokuty w całej jego pełni. Skoro nie ma możliwości wyspowiadania się, skoro wynika z tego poważna i niezawiniona szkoda duchowa – człowiek nie będzie mógł w całym okresie wielkanocnym z oczyszczonym sercem przyjąć łask paschalnych, więc w pokorze, po rozeznaniu sumienia, z pragnieniem serca i żalem doskonałym poddaje serce „pod władzę kluczy”. W absolucji generalnej jest wyraźne wskazanie na tę władzę czy też posługę.  Dlatego bliższe jest mi mówienie mimo wszystko o absolucji generalnej niż o samym żalu doskonałym.
 
W pesymistycznym scenariuszu może być tak, że na Wielkanoc, jeśli skala epidemii będzie rosła, w ogóle nie będziemy mogli opuszczać mieszkań. Wtedy mówienie o absolucji generalnej straci sens, nie ma możliwości udzielenia rozgrzeszenia wielu ludziom zamkniętym w swoich domach, na dodatek tak, żeby być słyszalnym. Transmisja nie jest traktowana jak udział. Można proponować, że ksiądz jedzie na konkretną ulicę, ludzie są w oknach, może wyjść na dach z mikrofonem i tym podobne, ale cały czas balansować tu będziemy na granicy pewnej teatralności czy wręcz śmieszności. Zwłaszcza że – tu się upieram – mamy łatwe i proste narzędzie, które daje nam stan łaski uświęcającej, czyli żal doskonały.
– Mamy. Ale ja nie byłbym aż takim pesymistą, jeśli chodzi o możliwość absolucji generalnej czy równoczesnego rozgrzeszenia wielu penitentów bez uprzedniej ich spowiedzi indywidualnej. Penitencjaria Apostolska w swojej Nocie wprost mówi o możliwości jego udzielenia przez kapłana „na przykład przy wejściu do oddziałów szpitalnych, gdzie hospitalizowani są zakażeni wierni zagrożeni śmiercią, stosując w miarę możliwości i przy zachowaniu odpowiednich środków ostrożności środki nagłaśniające, aby można było usłyszeć rozgrzeszenie”. Może jeśli chodzi o część z nas, również byłoby to możliwe?
Oczywiście, gdy pandemia ustanie, my, kapłani, musielibyśmy z ambon przypominać wiernym o podjętym „stanowczym postanowieniu”, votum  confessionis – pragnieniu pełnej spowiedzi oraz  z całym poświęceniem i zapałem organizować spowiedź indywidualną w parafiach, w klasztorach i sanktuariach.
 
Wróćmy jednak do żalu doskonałego...
– Oczywiście, to także głęboki akt, choć może nie tak wyrazisty. To dokładnie to, co mówił papież Franciszek w homilii, o której wspomniałem. Katechizm, podkreślał, definiuje go jako ból duszy, znienawidzenie grzechu i postanowienie niegrzeszenia w przyszłości; żal płynący z miłości do Boga, a nie ze strachu przed karą czy z obawy przed tym, co ludzie pomyślą, kiedy nie pójdę do Komunii. Taki żal z miłości, jeśli – uwaga, bo to znów ważne – jeśli łączy się z mocnym postanowieniem przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, gdy tylko będzie to możliwe – przynosi przebaczenie grzechów śmiertelnych.
 
Także on nie zastępuje więc spowiedzi usznej w normalnych warunkach i – brzydko mówiąc – „nie zadziała”, nie odpuści nam grzechów, jeśli możliwość spowiedzi mamy, a na przykład się jej boimy. To nasz ratunek w czasie zarazy, a nie sposób na życie po zarazie.
– Żal doskonały zawsze warto w sobie wzbudzać, również po zarazie, ale pamiętając, że spowiedzi, jeśli jest dostępna, nie zastąpi. Na razie, skoro dostęp do spowiedzi już mamy ograniczony, a może być jeszcze trudniej, warto powiedzieć, jak przeżyć ten rodzaj wewnętrznej spowiedzi. Że trzeba stanąć przed Bogiem, prosząc o pojednanie. Zrobić rachunek sumienia ze swojej relacji do Jezusa, w prawdzie Ewangelii. Zapamiętałem zdanie, chyba gdzieś z literatury pięknej: „Żałuję, żem miłość Twoją nieskończoną zranił” – ale formułą żalu doskonałego jest również to, czego się uczymy w małym katechizmie: „Ach, żałuję za me złości, jedynie dla Twej miłości”. W jakie słowa to ubrać, każdy powinien znaleźć sam. Chodzi o to, by za żalem takim nie stały żadne ludzkie racje, a jedynie miłość dobrego Boga. Warto jest ubrać to w zewnętrzne znaki, w jakiś gest pokutny, na przykład w postawę klęczącą.
 
To są dwa rozwiązania, które mamy w czasie, kiedy spowiedź jest niemożliwa: absolucję generalną i żal doskonały.
– Z zastrzeżeniem, że decyzja będzie jednak należała do księży biskupów, które rozwiązanie będzie lepsze i dla kogo. Jeśli zechcą udzielić absolucji generalnej, żarliwie z tego skorzystajmy. Jeśli nie, zróbmy akt żalu doskonałego. W obu przypadkach zyskujemy stan łaski uświęcającej i możemy przyjmować Komunię św. – również duchową, bo do innej dostęp będzie trudny. A kiedy tylko pandemia minie, najlepiej przed przyjęciem Komunii na Mszy św., idźmy wyznać grzechy w konfesjonale.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki