Każdy ma swoją ulubioną stację, ja od dawna słucham Dwójki za względu na muzykę, ale gdyby mnie ktoś zapytał, jaka stacja była dla mnie kwintesencją radiowości, to powiedziałabym: Trójka. Wszystkie moje radiowe wspomnienia czasów dzieciństwa i młodości związane są z Trójką, za moje pierwsze odkrycia muzyczne odpowiedzialni są bardzo konkretni dziennikarze prowadzący audycje, o których wciąż mogę dużo opowiadać. Dokładnie pamiętam ich głosy, a nawet dni i godziny tych właśnie audycji, na które czekałam i których słuchałam z wypiekami na twarzy. Wiem, że nie jestem w tym wspomnieniu odosobniona. I to nie tylko chodzi o muzykę, a też o literaturę, o kabaret na poziomie wysokim, po prostu o dobrą rozrywkę, o reportaż, o wyważoną publicystykę.
A potem Trójka się zaczęła zmieniać, dostosowywać do wolnego rynku, i choć miałam do niej coraz więcej uwag, to wciąż jednak zachowywała swoją kultowość główne dzięki głosom. Głosom Trójki. Zmieniali się jej szefowie, bo przecież to radio publiczne, więc kiedy zmieniał się rząd, to umieszczano i w stacjach radiowych „swoich” ludzi. A potem po trochu te głosy zaczęły Trójkę opuszczać, wcale nie z własnej woli, ale ponieważ ja już tego radia prawie nie słuchałam, to może za mało zwracałam na to uwagę.
Bo były pewne stałe w Trójce, niezmienne głosy, które z tą stacją kojarzyły się natychmiast, które tą stacją po prostu były. A jednym z nich, tych najważniejszych, był głos Wojciecha Manna.
Nie rozumiem, jak można pozwolić sobie na to, żeby ten głos utracić. Ale prezes Polskiego Radia oraz dyrektor programu III właśnie to zrobili, dokonali tego, pozbyli się człowieka, który jest żywą legendą nie tylko tej konkretnej stacji, ale radia w ogóle. Oczywiście, oni wcale nie chcieli, pan Wojciech sam zrezygnował. Owszem, jest bowiem pewna granica, pewien moment, poza który już nie można pójść, trudno się zgodzić na takie traktowanie pracowników, kolejne zwolnienia świetnych dziennikarzy (niedawno zwolnienie otrzymał Dariusz Rosiak, potem Anna Gacek, a przedtem Jerzy Sosnowski, Michał Nogaś i inni), bez słowa wyjaśnienia, bez możliwości pożegnania się ze słuchaczami na antenie.
Wojciech Mann pracował w Trójce od 1967 roku! Jest dla pokoleń Polaków ikoną Polskiego Radia, jego głosu nigdy nie zapomnimy. Nie chcę tu pisać nekrologu, bo Bogu dzięki Wojciech Mann żyje, i jak sam mówi, wciąż ma masę pomysłów, które z pewnością wykorzysta w jakimś streamingu, ale obawiam się, że Trójka właśnie się pozbyła największych profesjonalistów i ogromnej LICZBY słuchaczy.
Mam ochotę zawołać: kto tam rządzi? Kim są ci ludzie? Czy oni w ogóle się znają na tym, co robią?