Logo Przewdonik Katolicki

Córka trenera

Magdalena Woźniak
fot. materiały prasowe/Akson Dystrybucja

Kort tenisowy. Po jednej stronie córka, po drugiej ojciec. Między nimi piłka będąca symbolem marzeń. On wszystko poświęcił córce. Tylko czy ona tego chciała?

Ambicja przeplata się tu z powinnością, miłość z rozczarowaniem, a złość ze szczerością. W tym filmie nic nie jest przypadkowe. Córka trenera Łukasza Grzegorzka to dobre kino ze świetną grą Jacka Braciaka w roli ojca i zarazem trenera córki – tenisistki (Karolina Bruchnicka). Bohaterów poznajemy podczas ich podróży po Polsce, którą odbywają w ślad za kolejnymi turniejami. Widzimy zmagania ojca, który jest w stanie poświęcić wszystko dla swojej podopiecznej. I nieważne, czy chodzi o pieniądze, gdy kolega proponuje mu intratną posadę w klubie, czy też o kobietę (Agata Buzek), którą porzuca pomimo rodzącego się między nimi uczucia. Wciąż zagłusza w sobie szepty córki, która powoli daje mu do zrozumienia, że tenis nie jest jej życiem. On próbuje pokazać jej sens. Udowodnić, że idzie naprzód, że jeszcze pięć lat temu była w innym miejscu. Ona przekornie ripostuje: „Pięć lat temu byliśmy w tym samym hotelu, tylko zamiast dywanu są teraz panele”. W nim kotłują się emocje, zmaga się z przeciwnościami. Nawet mokry kort, który opóźnia rozpoczęcie turnieju, to dla niego wyzwanie. Przecież wystarczy go osuszyć! On nie przegrywa. Nie umie, a może nie potrafi?
 
Splątane ścieżki oczekiwań
Droga, jaką oboje pokonują, rozwidla się. Nagle granice zaczynają się przesuwać. Dojrzewająca nastolatka powoli burzy mur oczekiwań zbudowany jej przez ojca. Warto dodać: kochającego, ale pełnego oczekiwań. „Strasznie Cię kocham” – mówi w pewnym momencie trener. „To znaczy kogo?” – dopytuje córka. „Ciebie” – odpowiada. W relację tych dwojga wkracza ktoś trzeci. Igor (Bartłomiej Kowalski), nastolatek z ogromnym talentem, któremu brakuje dyscypliny. Trener i jego postanawia wziąć pod swoje skrzydła, pokazując mu, że dojście na szczyt nie jest możliwe bez woli walki i wyrzeczeń. Mamy więc piękną kompilację: dziewczynę, która nie chce trenować. Chłopaka, który chce, ale nikt go nie prowadzi. I mężczyznę, któremu zależy i na nich, i na sporcie. Pojawia się pytanie o priorytety.
 
Nie wystarczy, że tata tak chce
Fabuła wydaje się przewidywalna, ich losy przypominają niejedną sportową karierę, za którą stały rodzicielskie marzenia. Bo ilu z tych, których podziwiamy na sportowych arenach chciało rzeczywiście osiągać najwyższe cele, a ilu było tylko spełnieniem oczekiwań rodziców? Łukasz Piszczek karierę zaczynał w juniorskiej drużynie LKS Goczałkowice-Zdrój, gdzie trenerem był jego ojciec. Podobnie Mariusz Pudzianowski, syn sztangisty, który bez wątpienia nie zostałby sportowcem, gdyby nie jego ojciec. Robert Lewandowski w wieku 17 lat stracił tatę. Podobno ten wybrał dla niego imię „Robert” z przekonania, że będzie kiedyś grał za granicą i dzięki temu nikt nie pomyli jego imienia. Agnieszka Radwańska od dziecka osiągała kolejne sukcesy, za którymi stał ojciec, będący jednocześnie jej trenerem. W którymś momencie tenisistka zdecydowała się zacząć współpracę z kimś innym, ujawniając przy tym wieloletnie problemy, jakie nawarstwiały się ze względu na trudne do pogodzenia płaszczyzny: sportową i rodzinną.
Filmowy ojciec tenisistki wieszał piłeczki nad łóżeczkiem córki. Zanim zaczęła chodzić, on już zaplanował jej przyszłość. Gdzie jest jednak granica, której żadnej rodzic przekroczyć nie może? Psychologia sportu mówi o dwóch czynnikach motywujących: wewnętrznych i zewnętrznych. I nawet największa motywacja bliskich nie zapewni sukcesu, gdy brak pobudek, które działałyby od wewnątrz. Córka trenera nie jest banalną opowieścią o dojrzewaniu i sporcie. To kino mądre, a zarazem lekkie i pełne emocji, obok którego trudno przejść obojętnie.
 

 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki