Logo Przewdonik Katolicki

Kto kogo bardziej nie lubi

Piotr Jóźwik
FOT. UNSPLASH

Z Pauliną Górską o tym, jak bardzo Polacy są podzieleni polityką, rozmawia Piotr Jóźwik

Po zabójstwie Pawła Adamowicza rozgorzała dyskusja na temat agresji i nienawiści w polityce i życiu publicznym. Wyniki przeprowadzonych przez Panią badań przynoszą bardzo ciekawe wnioski. Wbrew temu, co się w ostatnich dniach mówiło, więcej niechęci do swoich politycznych oponentów mają sympatycy opozycji niż zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości.
– To prawda, ale już na samym początku chciałabym zrobić dwa zastrzeżenia.
Te wyniki są chętnie interpretowane i wykorzystywane politycznie, ale pamiętajmy o jednym: pojedynczego badania nie należy traktować jako wyroczni. By mieć pewność, trzeba byłoby je powtórzyć, co zresztą jako Centrum Badań nad Uprzedzeniami mamy zamiar niedługo zrobić.
I jeszcze jedno: ta różnica, o której wszyscy dzisiaj mówią, gdyby zastosować kryteria statystyczne, wcale nie jest duża. Gdybyśmy na podstawie czyjegoś stosunku do oponentów politycznych mieli przewidzieć, czy popiera PiS, czy opozycję, trafilibyśmy w niewiele więcej niż 50 proc. przypadków.
 
Ale jednak występuje. I to jest chyba najbardziej zaskakujące.
– Sama myślałam, że będzie mniej więcej równo, może ze wskazaniem na zwolenników PiS-u jako tych, którzy bardziej nie lubią swoich politycznych przeciwników.
 
Skąd takie podejrzenie?
– Z wyników innych badań na temat uprzedzeń. Zasadniczo wskazywały one zwolenników PiS-u jako wyrażających większą niechęć wobec grup obcych.
 
Wróćmy do wyników badań. Jak sprawdzała Pani wzajemną niechęć wyborców partii rządzącej i opozycji?
– Mierzyliśmy ją na trzy sposoby. Pierwszym był termometr uczuć: osoby badane widziały rysunek termometru ze skalą od -50 do 50 stopni Celsjusza i trzeba było zaznaczyć temperaturę uczuć wobec drugiej strony. Drugim była obrazkowa miara dehumanizacji: schematycznie przedstawiliśmy na niej ewolucję człowieka, a badani mieli zaznaczyć, jak ludzcy w ich mniemaniu są ich oponenci. Trzecim była miara zaufania do oponentów: była skonstruowana z dwóch stwierdzeń – „zwolennicy partii X są godni zaufania” i „zwolennicy partii X są uczciwi” – a respondenci mieli powiedzieć, na ile się z nimi zgadzają bądź nie.
W ten sposób sprawdziliśmy trzy różne rzeczy: niespecyficzny afekt, czyli ogólne pozytywne lub pozytywne nastawienie do innych, dehumanizację, czyli odmawianie człowieczeństwa oraz zaufanie. Większa niechęć wśród sympatyków opozycji niż partii rządzącej pojawiła się we wszystkich trzech przypadkach.
 
Co prowadzi do takiej niechęci?
– Pytaliśmy badanych o tzw. metapostawy, czyli o to, co myślą na temat przekonań drugiej strony na swój temat. To wyobrażenie przesądza o naszym nastawieniu względem swoich oponentów.
 
No właśnie – wyobrażenie, a nie bezpośredni kontakt.
– Po stronie zwolenników ten kontakt jest rzadszy. Między innymi dlatego mają mylne przekonania na temat tego, co zwolennicy partii rządzącej sądzą o nich. No i nie mają okazji, by swoje poglądy zweryfikować.
 
Słyszałem teorię, że zwolennicy partii rządzącej zawsze mają mniej pretensji do swoich politycznych przeciwników, bo to ich jest na górze. Brzmiałoby to nawet przekonująco, gdyby nie inne badanie z 2013 r. Przepytano wówczas dwie grupy różniące się w ocenie przyczyn katastrofy smoleńskiej i okazało się, że większy problem ze swoimi oponentami mieli ci, którzy uważali, że pod Smoleńskiem miał miejsce nieszczęśliwy wypadek niż ci, którzy byli przekonani o zamachu. A wówczas rządziła koalicja Platformy Obywatelskiej i PSL, a PiS było w opozycji…
– To były inne badania, ale faktycznie pokazały, że zwolennicy teorii o zamachu mieli więcej kontaktów ze swoimi przeciwnikami i byli też bardziej akceptujący. To wbrew twierdzeniu, że przyczyną większej niechęci jest miejsce w strukturze. Warto jednak pamiętać, że jednocześnie może działać wiele różnych mechanizmów. Dlatego, jak to zwykle bywa w naukach społecznych, nie ma jednego prostego wyjaśnienia. Może być też tak, że obserwowana teraz większa niechęć do oponentów politycznych po stronie zwolenników partii opozycyjnych wynika częściowo z tego, że ich grupa zajmuje niższą pozycję w hierarchii politycznej, ale też z innych powodów, które mogły odpowiadać za wyniki z 2013 r.
 
Na pewno wyniki Pani badań dają do myślenia.
– I są niestety instrumentalizowane. Uważam, że powinny one skłonić do refleksji obie strony, bo pokazały, że konflikt to nie tylko sprawa polityków, ale także elektoratów. Poza tym pamiętajmy, że obie strony – zarówno sympatycy PiS-u, jak i opozycji – temperaturę uczuć względem drugiej strony zaznaczyli „na minusie”.
 
Jak można poprawić nasze wzajemne nastawienie?
– Ludzie są bardzo wrażliwi na normy społeczne. Jeśli normą stałoby się to, że nie należy obrażać osób, które myślą inaczej, to ludzie zaczną przestrzegać takich zasad. Normy społeczne zależą w dużej mierze od tego, jak zachowuje się elita, w tym politycy. Gdyby temperatura sporu między nimi – nie tylko na Wiejskiej, ale także w mediach – spadła, to podobnie stałoby się wśród wyborców. Jest tylko jedno „ale”. Coś takiego politykom się nie opłaca, zwłaszcza w roku wyborczym.
Druga rzecz to jak najwięcej wzajemnych kontaktów. Badania pokazują, że im więcej takich relacji, tym lepsze nastawienie wobec przeciwników.
 
Ten drugi pomysł wydaje się trudny do zrealizowania.
– Zacznijmy od tego, by ściągnąć z naszego politycznego oponenta etykietę przynależności grupowej. Zobaczmy człowieka, a nie „pisiora” czy „zwolennika totalnej opozycji”. Jeśli w takim kontakcie okaże się, że nic nam się nie stało, to może stwierdzimy, że i oni jako grupa wcale nie są tacy straszni, jak wcześniej myśleliśmy?
 
Paulina Górska
Psycholog, pracuje w Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego. Jest autorką badania „Polaryzacja polityczna w Polsce. Jak bardzo jesteśmy podzieleni?”

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki