Ága bułgarskiego reżysera Milko Lazarowa należy do nurtu, który trafnie został nazwany „slow cinema”: ujęcia są długie i statyczne, brakuje porywającej akcji, bohaterów jest niewielu. Sporo jest za to milczenia, melancholii i pięknych kadrów. To oczywiście kino nie dla każdego, tym bardziej że nie każdy reżyser tworzący w konwencji „slow cinema” zdaje egzamin.
Bułgar poradził sobie bardzo dobrze. Udało mu się w tym skromnym obrazie zawrzeć sporo symboliki, która jednocześnie nie przeciążyła filmu, nie odebrała mu przejrzystości, nie zaburzyła rytmu i prostoty. Ága to bardzo mądry obraz współczesnego świata, który odwraca się od tradycji, zapomina o przeszłości, eksploatuje środowisko. To przedśmiertny krzyk, a może raczej łza, która jest symbolem nadziei na to, że chociaż wszystko wokół się nieodwracalnie zmienia, to ma szansę przetrwać to, co między ludźmi najcenniejsze: współczucie i przebaczenie. Jeden z bohaterów filmu mówi: ludzie robią różne rzeczy, ale najważniejsze jest to, żeby rodzina była razem.
Nanuk
Lazarow świadomie nawiązuje do filmu z 1922 r. Nanuk z Północy. Przypomnijmy, że był to film uważany za pierwszy w światowej kinematografii dokument. Amerykański podróżnik i badacz Robert J. Flaherty, który na wyprawy badawcze zaczął zabierać ze sobą kamerę, nakręcił rok z życia innuickiej rodziny mieszkającej nad zatoką Hudson. Pokazał Nanuka, jego żonę i dzieci, ich zwykłe codzienne zajęcia, takie jak polowanie czy budowa igloo. Właściwie nie było jego zamiarem stworzenie filmu dokumentalnego – chciał tylko pokazać, jak możliwe jest przetrwanie w ekstremalnych warunkach. Spędził z Nanukiem i jego rodziną kilkanaście miesięcy, towarzyszył im z kamerą, niektóre sceny aranżował.
Arktyczne pustkowie i walka o przetrwanie są punktem wyjścia filmu Lazarowa. Nanuk (bo właśnie takie imię ma bohater filmu Ága) postarzał się, pozostał w jurcie sam z żoną. Żyją tak jak dawniej, zmagając się z żywiołem natury, poddani jej kaprysom, w pokorze wobec trudnych warunków, każdego dnia ciężko pracując i walcząc o życie. Przeżyją, jeśli uda im się upolować lisa lub złowić ryby, jeśli nie zabraknie drewna na opał, jeśli zadziała lekarstwo, na które przepis podawany jest z pokolenia na pokolenia. W innym przypadku po prostu się umiera.
Małżeństwo Nanuka i Sedny, pasterzy reniferów, które wymarły, mieszka w jurcie postawionej przy zamarzniętej rzece Lenie. Podobnie jak Flaherty pokazywał życie codzienne Nanuka znad Zatoki Hudson, tak Lazarow towarzyszy w codzienności Nanukowi z Jakucji. I podobnie jak tamten film z 1922 r., tak i ten jest niemal niemy. Do pewnego momentu wydaje się nam, że jesteśmy świadkami spokojnego życia starzejącego się małżeństwa w egzotycznym krajobrazie. Dzień mija za dniem, noc za nocą, z wypowiadanych przez nich niewielu słów możemy odczytać wzajemną czułość i tajemniczą rodzinną ranę o imieniu Ága.
Dziura
Rzeczywistość to nie tylko codzienne polowania i walka z wiatrem i mrozem. To także krążące kruki zwiastujące nieszczęście, dawne mity wciąż opowiadane na nowo niczym baśnie, starożytne melodie nucone przed snem i same sny, które zawsze mają znaczenie. To wizje samotnego renifera na horyzoncie i pieśń nad umarłym lisem. Obserwowanie nieba przecinanego smugami samolotów, opłakiwanie stad reniferów, które wyginęły. Wspominanie nieobecnej córki. Tęsknota. Wspólne milczenie przy gorącej herbacie. Cierpienie, ból i śmierć.
Co się wydarzyło z córką Nanuka i Sedny, możemy się domyślać: odeszła od rodziców i pracuje w kopalni diamentów. Czy fakt porzucenia życia wśród lodów i przeprowadzka do miasta była powodem niezgody, czy też stało się jeszcze coś innego, że kontakt między rodzicami a Ágą został zerwany? Tego nie wiemy. Nie ma to znaczenia. Rana spowodowana brakiem przebaczenia, a przez to brakiem jedności w rodzinie, sprawia, że Nanuk i Sedna cierpią w samotności, mimo że żyją razem. Nanuk jest nieobecny myślami. Sedna nie mówi mu nic o swojej chorobie, jej ciało gnije, na ogromną dziurę w brzuchu nie pomaga nawet maść przodków. Kiedy umrze, Nanuk postanowi spełnić jej pragnienie i odszukać córkę.
Kopalnia diamentów w Mirnym w Jakucji istnieje naprawdę. To ogromna dziura w ziemi o średnicy 1200 metrów i głębokości 520 metrów. Ciężarówki, żeby zjechać na samo dno, pokonują spiralną drogę o długości 10 kilometrów. Na tym dnie ojciec spotyka córkę.
Dziury w filmie są trzy: jedna to ta, przez którą umarła matka. Druga to dziura w ziemi ze snu Sedny, w którą wpadła i zobaczyła tam wszystkie gwiazdy z nieba. Trzecia to kopalnia diamentów, ekologiczna rana planety, twór ludzkiej pazerności. Tam mogłoby się wszystko zakończyć, bo na jej industrialnym dnie kończy się piękno dawnego świata: natury i kultury. Koniec stad reniferów i lisów o białym futrze, koniec mitów powtarzanych przez ojca i futrzanych czapek szytych przez matkę przy naftowej lampie. A więc koniec świata? Pustka? Ága ma w uszach kolczyki z diamentem, ale zdaje się, że jaśniej od nich świecą jej łzy.
Bliskość
– Ta historia mogłaby się wydarzyć wszędzie, to opowieść o ostatniej rodzinie na Ziemi. Skierowaliśmy obiektyw w stronę tej małej społeczności, czyniąc z niej metaforę – mówi reżyser.
Od początku Lazarow chciał umieścić akcję na dalekiej północy. Myślał początkowo o Grenlandii i Kanadzie, ostatecznie wybrał Jakucję. W wywiadach wspomina, że gdy przyjechał tam z ekipą, temperatura wynosiła -42 stopnie. Aktorów zaangażował na miejscu, spośród lokalnych mieszkańców. Tylko Galina Tichonowa, która gra Ágę, to profesjonalna aktorka (obecnie mieszka w Moskwie, ale oczywiście pochodzi z Jakucji). W roli Sedny wystąpiła Feodozja Iwanowa, bardzo utalentowana kobieta, która mieszka w tajdze i zajmuje się hodowlą krów. Poszukiwania aktora do roli Nanuka były dłuższe. W końcu Lazarow odnalazł Michaiła Aprosimowa, aktora lokalnego teatru. Początkowo miał trochę problemów z jego stylem gry, który wyraźnie nawiązywał do teatru chińskiego i mongolskiego, pełnego wielkich gestów i dramatycznej mimiki. Udało się im wszystkim jednak stworzyć kreacje bardzo autentyczne, pozbawione tych stylistycznych, przerysowanych naleciałości.
Ten film koniecznie trzeba zobaczyć na dużym ekranie, bezkresne białe pejzaże robią wielkie wrażenie: pustki, ciszy i nieskończoności. Niemal każdy kadr to wysmakowany obraz. Lazarow przyznaje, że jedyną zasadą, jaką stosuje w filmach, jest jego poczucie estetyki. Wybierając Jakucję, kierował się właśnie tym: światłem i pejzażem, który go zafascynował. Powstał film skromny, intymny i nieśpieszny. Być może chcielibyśmy w takim świecie żyć, w takiej bliskości z naturą i drugim człowiekiem, patrzeć na świat oślepiająco przejrzysty. Być może tęsknimy za taką intymnością i prostotą. Ale nawet tam trzeba poradzić sobie z demonami, które zatruwają nasze życie. Mimo wszystko jest nadzieja w przebaczeniu, pospieszmy się, żeby zdążyć zanim przyjdzie po nas śmierć.