Swoistym paradoksem jest, że kraj, w którym jakość powietrza należy do najgorszych w Unii Europejskiej, ma aż dwa rządowe resorty zajmujące się ochroną środowiska. W drugim rządzie Mateusza Morawieckiego ministrem środowiska został Michał Woś. Trudno jednak powiedzieć, czym będzie się zajmował nowy minister, gdyż większość jego zadań przejął minister klimatu, którym został Michał Kurtyka. Stworzone po wyborach ministerstwo zarządzane przez Kurtykę będzie kierować działem administracji rządowej „środowisko”, a także dysponować częścią budżetu dotyczącą tej właśnie materii. Pod nadzór ministra klimatu trafiły też dwie kluczowe instytucje zajmujące się środowiskiem – Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska oraz Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. Skoro środowiskiem w Polsce będzie zajmować się ministerstwo klimatu, można by pokusić się o wniosek, że jakość powietrza będzie kluczową kwestią w tym obszarze administracji rządowej w najbliższych czterech latach. O ile jeszcze można walczyć o czyste powietrze bez zawracania sobie głowy klimatem, to odwrotnie robić już nie sposób. Żeby przeciwdziałać zmianom klimatu, najpierw trzeba zadbać o jakość powietrza.
Wymierne skutki
Pierwszy sygnał, który wyszedł z nowego rządu, jest więc pozytywny. Powietrze w wielu polskich miastach i miasteczkach nie tylko brzydko pachnie i bywa zwyczajnie nieprzyjemne, ale przede wszystkim prowadzi do problemów zdrowotnych. Wykazali to właśnie naukowcy z londyńskiego King’s College, którzy zbadali wpływ smogu na zdrowie w brytyjskich i polskich miastach. Okazuje się, że smog może zabijać nie tylko powoli, systematycznie pogarszając stan zdrowia mieszkańców, ale także bezpośrednio.
W Warszawie – w dniach, w których występowało wysokie zanieczyszczenie powietrza – w skali roku wystąpiło 81 przypadków zatrzymania akcji serca poza szpitalem więcej niż w dniach, w których stan powietrza był dobry. Dni ze złym stanem powietrza w Poznaniu są „odpowiedzialne” za 29 przypadków zatrzymania akcji serca więcej niż dni z czystym powietrzem. Gdyby Poznań i Warszawa ograniczyły zanieczyszczenie powietrza o jedną piątą, to liczba chorób wieńcowych notowanych w tych miastach spadłaby o odpowiednio 139 i 542 przypadki.
Smog w Polsce wpływa także na inne rodzaje chorób. W Poznaniu i Warszawie liczba dzieci z astmą, które trafiają do szpitala, jest wyższa o 5,5 proc. w dni z wysokim zanieczyszczeniem powietrza niż w pozostałe. Zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza o 20 proc. zwiększyłoby pojemność płuc dzieci w Poznaniu o 2 proc., a w Warszawie o ponad 3 proc. Za to zmniejszyłoby liczbę przypadków raka płuc o 54 w Poznaniu i 194 w Warszawie. W obu miastach w dniach ze złą jakością powietrza ryzyko zawału serca rośnie o 2 proc.
Miasta na froncie
W skali kraju za smog w ponad połowie odpowiedzialna jest tak zwana niska emisja, czyli dym emitowany przez kominy niższe niż 40 metrów. Mowa więc o ogrzewaniu mieszkań i domów lokalnymi piecami. Nic więc dziwnego, że kolejne miasta podejmują działania ograniczające niską emisję.
1 września Kraków został pierwszym miastem w Polsce, które zakazało palenia węglem w domowych piecach. Od tej pory legalne jest używanie jedynie gazu lub lekkiego oleju opałowego. Najpierw jednak miasto uruchomiło program wymiany pieców, który ruszył w 2012 r. Wnioski o dopłatę można było składać do 30 czerwca tego roku. W okresie obowiązywania programu wymieniono 25 tys. instalacji, jednak wciąż pozostało około 4 tys. pieców węglowych. O przestrzeganie nowych przepisów ma dbać 130 przeszkolonych w tym celu strażników miejskich, którzy za każdy przypadek naruszenia mogą nałożyć mandat do 500 zł. Na przełomie 2019 i 2020 r. mają oni wykonać 4 tys. kontroli.
Działania podejmują kolejne miasta. Pod koniec października podobny zakaz ogłosił jako pierwszy na Śląsku Racibórz. Ma on obowiązywać od 2025 r., a poprzedzi go rozbudowa sieci gazowniczej oraz centralnego ogrzewania. Tam, gdzie nie będzie się dało podciągnąć żadnej z tych instalacji, będzie można palić pelletem, jednak tylko do 2028 r. 20 mln zł na czyste powietrze zamierza wydać w przyszłym roku Poznań, co oznacza pięciokrotny wzrost. Połowa z tej kwoty ma zostać przeznaczona na wymianę pieców w lokalach prywatnych, a druga połowa w komunalnych. Szacuje się, że w stolicy Wielkopolski do wymiany jest blisko 25 tys. pieców. W grudniu rusza tam też kolejna edycja programu „Trzymaj ciepło”, umożliwiającego inwestycje termomodernizacyjne.
Na przykładzie Krakowa można stwierdzić, że podobne programy mogą przynosić pewne efekty. Choć według raportu Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska za 2018 r. powietrze w aglomeracji krakowskiej jest wciąż złe i należy do „klasy C” w zakresie pyłów PM10 i PM2.5, a także benzo(a)pirenu oraz dwutlenku azotu, to widać tam postęp. Przykładowo przy ul. Bulwarowej stężenie B(a)P w pyłach PM10 spadło od 2015 r. z ponad 8 ng/m3 do niecałych 6 ng/m3. Problem w tym, że norma wynosi 1 ng/ m3.
Tegoroczne odczyty stanu powietrza również nastrajają pewnym optymizmem. Na mapie jakości powietrza Kraków zawsze negatywnie odstawał, w tym roku już nie wyróżnia się specjalnie na tle innych aglomeracji. 26 listopada trzy tamtejsze punkty pomiarowe wskazywały jakość „dobrą”, cztery „umiarkowaną”, a tylko jedno „dostateczną” (poniżej jest już tylko „zła”). Na Śląsku w tym czasie powietrze w Raciborzu i Pszczynie było „złe”, w Rybniku, Gliwicach i Zabrzu „dostateczne”, a tylko w Tychach i Katowicach „umiarkowane”. W Poznaniu obie stacje pomiarowe oceniły powietrze na „dostateczne”.
Rola państwa
Pomimo obiecujących efektów, widać wyraźnie, że pojedyncze akcje poszczególnych miast mogą jedynie sytuację nieco poprawić, lecz nie całkiem uzdrowić. Przykładowo Kraków otoczony jest gminami, które należą do najbardziej zanieczyszczonych w Polsce – smog stamtąd zatruwa powietrze także w samym Krakowie. Potrzebne są więc programy ogólnokrajowe.
W Polsce od 2018 r. działa program „Czyste powietrze”, który umożliwia uzyskanie dofinansowania między innymi wymiany źródeł ciepła, ocieplenia budynku lub wymiany okien. A także zakup ekologicznych źródeł ciepła do budowanych domów. Koszt inwestycji musi zawierać się w przedziale 7–53 tys. zł, a ostateczna kwota dofinansowania zależy od dochodów gospodarstwa domowego. Ostateczny termin podpisania umowy to koniec grudnia 2027 r.
Problem w tym, że realizacja programu „Czyste powietrze” jak na razie nie przebiega zbyt sprawnie. Według informacji „Rzeczpospolitej” z końca września, złożono 82 tys. wniosków na kwotę 2 mld zł, jednak zapadło jedynie 48 tys. pozytywnych decyzji. Tymczasem w założeniach programu jest wymiana 3 mln pieców. W takim tempie podejmowania decyzji o finansowaniu wymieni się ich jednak maksymalnie kilkaset tysięcy w ciągu dekady. Wśród głównych powodów tak wolnego przyznawania dotacji wymieniono zbyt duże obciążenia biurokratyczne, problemy z wypełnianiem wniosków oraz zbyt niskie kwoty dotacji. Choć budżet 10-letniego programu ma wynosić w sumie 103 mld zł, to w tym roku na jego realizację zarezerwowano jedynie 1,4 mld zł.
Prawdziwym testem dotychczas podjętych działań w Polsce będzie nadejście zimy. Jak na razie temperatura rozpieszcza mieszkańców Polski, jednak smog zapewne wróci, jak tylko spadnie ona poniżej zera. Świetnie, że kolejne miasta podejmują jakieś działania w kierunku czystszego powietrza, jednak bez skoordynowanych działań na poziomie całego kraju sytuacja co najwyżej poprawi się z bardzo złej na „tylko” złą. Jeśli Michał Kurtyka chce udowodnić, że „ministerstwo klimatu” jest czymś więcej niż szumną nazwą, to musi zadbać o to, żeby program „Czyste powietrze” zaczął realnie to powietrze oczyszczać.
LICZBY
1,4 mld zł zarezerwowano w tegorocznym budżecie na rządowy program „Czyste powietrze”. W sumie budżet planowanego na 10 lat działania ma wynieść 103 mld zł
25 tys. pieców wymieniono w Krakowie od 2012 r. w ramach miejskiego programu
81 przypadków zatrzymania akcji serca więcej odnotowano w Warszawie w ciągu roku w dniach, w których występowało wysokie zanieczyszczenie powietrza