Logo Przewdonik Katolicki

Efekt domina

Krzysztof Jankowiak

Zapadł wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w odpowiedzi na pytania zadane przez polskie sądy. Jego oddziaływanie można porównać do efektu domina, bo dotyczy on całego polskiego sądownictwa.

Trybunał miał się wypowiedzieć, czy Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego można nazwać niezawisłym sądem. Ponieważ odpowiadając na to pytanie, musiał m.in. ocenić sposób powołania sędziów do tej izby, tym samym musiał poddać ocenie Krajową Radę Sądownictwa, ona bowiem odgrywa tutaj kluczową rolę. Z kolei działalność Krajowej Rady Sądownictwa dotyczy wszystkich sądów powszechnych i administracyjnych. W efekcie więc wyrok unijnego trybunału – choć jego punktem wyjścia była Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego – dotyka całego polskiego sądownictwa.
Nie trzeba dodawać, że chodziło o ocenę zmian dokonanych w ostatnich latach. Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego jest zupełnie nowym tworem, natomiast funkcjonowanie Krajowej Rady Sądownictwa (przede wszystkim sposób powoływania jej członków) w istotny sposób zmieniono.
 
Może dotyczyć każdego z nas
Działanie Izby Dyscyplinarnej nie stanowi tylko wewnętrznego problemu sądownictwa. 19 listopada, dokładnie w tym samym dniu co wyrok TSUE, zapadł w tej izbie wyrok w sprawie sędzi z Gorzowa Wielkopolskiego, która uchyliła areszt tymczasowy. Aresztowano bowiem niepełnosprawnego intelektualnie mężczyznę, nieumiejącego czytać ani pisać, nie przydzielając mu obrońcy, mimo że o to prosił. Sędzia oceniła przy tym, że nie stanowi on zagrożenia. Ukarania sędzi za uchylenie aresztu żądał minister sprawiedliwości. Izba Dyscyplinarna wprawdzie ostatecznie uznała, że był to „przypadek mniejszej wagi” i odstąpiła od wymierzenia kary, ale stwierdzenie winy sędziego podlega wpisaniu do akt. To, jak działa Izba Dyscyplinarna, może więc bardzo prosto przełożyć na zachowanie praw obywatelskich. Jeśli władza zechce kogoś aresztować, bardzo istotne jest przecież, czy sędzia, który uzna, że nie ma podstaw do aresztowania, będzie musiał się liczyć z karą dyscyplinarną.
Tak więc Trybunał Sprawiedliwości UE orzekał w kwestiach ważnych, mających wpływ na zachowanie praworządności w Polsce.
 
Skrajne reakcje
Po ogłoszeniu wyroku pojawiły się sprzeczne opinie – od głoszących, że trybunał zakwestionował zmiany w polskim sądownictwie, do twierdzących, że zmiany te potwierdził. Przyjrzyjmy się więc, co tak naprawdę orzekł trybunał i jakie wynikają z tego konsekwencje dla funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju.
Unijny trybunał powstrzymał się od jednoznacznej oceny Izby Dyscyplinarnej i Krajowej Rady Sądownictwa, uznając, że powinny dokonać jej sądy, które zadały pytania. Jest to zgodne z przyjętymi zasadami pracy trybunału – zazwyczaj udziela on tylko wskazówek, pozostawiając ostateczne rozstrzygnięcie sądom krajowym (podobnie było w niedawnym wyroku dotyczącym kredytów we frankach). Ci wszyscy, którzy spodziewali się bardziej wyrazistego rozstrzygnięcia, byli rozczarowani. Zwłaszcza że mocniejsze stanowisko zajął rzecznik generalny w opinii poprzedzającej wydanie wyroku.
Nie mają jednak uzasadnienia te głosy, które twierdzą, że trybunał nie zakwestionował kierunku zmian dokonywanych w ostatnich latach. Unijny sąd bowiem bardzo jednoznacznie sprecyzował kryteria, jakie powinien spełniać niezawisły sąd oraz Krajowa Rada Sądownictwa, w wielu momentach wskazując, że jeśli potwierdzą się wątpliwości zgłaszane przez polskie sądy, nie będzie można mówić niezawisłości. Wyrok trybunału stanowi w tej kwestii bardzo przejrzysty wykład, zwrócę uwagę tylko na kilka najistotniejszych moim zdaniem myśli.
 
Wystarczająca niezależność
Wszystkie prawa i wolności obywatelskie mogą stać się fikcją, jeśli nie będziemy mogli w razie potrzeby bronić swoich praw przed sądem i jeśli nie będzie rzetelnego procesu sądowego. Dlatego tak istotna, wręcz fundamentalna, jest niezawisłość sędziowska. Najbardziej oczywistym warunkiem niezawisłości jest to, że sąd w swoim orzekaniu nie jest nikomu podporządkowany, nie otrzymuje żadnych poleceń ani wytycznych, jest wolny od wszelkiej ingerencji z zewnątrz – od wszystkiego, co mogłoby zagrozić niezależności sądowych wyroków i wpływać na ich treść. Trybunał podkreśla niezależność od władzy wykonawczej i ustawodawczej, wskazuje przy tym, że sąd musi być wolny również od „wszelkich pośrednich form oddziaływania, które mogłyby zaważyć na decyzjach sędziów”.
Niezawisłości nie sprzeciwia się sam fakt powoływania sędziów przez prezydenta państwa. Jednak tutaj ogromne znaczenie ma to, czy organ, który składa wniosek o nominacje, czyli Krajowa Rada Sądownictwa, jest „wystarczająco niezależny od władzy ustawodawczej i wykonawczej”. Na czym polega niezależność Krajowej Rady Sądownictwa? Polski rząd twierdził, że podobne rozwiązania, jakie przyjęto obecnie w Polsce, pojawiają się w innych krajach europejskich. Trybunał jednak zwrócił uwagę, że mogą istnieć pojedyncze regulacje, które same w sobie nie przekreślają niezależności, inaczej natomiast wygląda sytuacja, gdy wprowadza się ileś takich wątpliwych rozwiązań razem. Kazał też ocenić praktykę – czy Krajowa Rada Sądownictwa „wypełnia swoje konstytucyjne zadanie stania na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów”. To jest przecież kwestia pewnej kultury politycznej – mogą być w różnych państwach nawet bardzo podobne rozwiązania, tylko że w jednym kraju politycy będą wykorzystywać wszystkie możliwości, by sądy sobie podporządkować, a w drugim będą w pełni szanować niezawisłość sędziowską.
 
Wszystko w naszych rękach
Jakie mogą być skutki uznania, że Krajowa Rada Sądownictwa nie spełnia unijnych wymogów? Tak naprawdę niewyobrażalne. W skrajnej sytuacji oznaczać to będzie podważenie nominacji sędziowskich dokonanych na wniosek nowej rady (było ich do tej pory ponad 500) i podważenie wyroków wydanych przez powołanych w ten sposób sędziów. Już w środę 20 listopada Sąd Okręgowy w Olsztynie, wypełniając jedno ze wskazań trybunału, podjął działania w celu ustalenia, czy Krajowa Rada Sądownictwa została prawidłowo powołana. Rozpatrywał bowiem apelację od wyroku wydanego przez sędziego powołanego na podstawie wniosku nowej rady. Wyrok wydany przez osobę nieuprawnioną do orzekania byłby nieważny.
Trzeba podkreślić, że problem nie leży w tym, że sądy robią trudności, nie chcąc zaakceptować zmian w ustroju sądownictwa wprowadzanych przez rządzącą większość. Sąd musi być niezawisły, aby skutecznie chronić prawa obywateli. Niezawisłość sędziowska jest też potrzebna w obrocie międzynarodowym. Stanowi warunek tego, by wyroki polskich sądów były uznawane za granicą, co jest przecież ogromnie ważne w zglobalizowanym świecie. Zdecydowanie lepiej więc, by wszelkie wątpliwości w tym względzie zostały jak najszybciej usunięte, a przepisy prawne, które nie zapewniają niezawisłości – zmienione. Tak naprawdę rozwiązanie sytuacji leży w rękach polskiego ustawodawcy. On może zmienić kwestionowane przepisy prawa. Czy tak się stanie? Na to pytanie nie ma w tej chwili odpowiedzi.

Przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej toczy się jeszcze pięć spraw dotyczących polskich sądów. Wyrok wydany 19 listopada 2019 r. nie kończy, a raczej rozpoczyna kolejny etap batalii o kształt naszego wymiaru sprawiedliwości.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki