Niedawno uwagę moją przyciągnął artykuł w czasopiśmie typu poradnikowego. Autor przekonywał, że nie trzeba wierzyć w Boga, by rozwijać swą „duchowość”. Obiecywał, że odrobina bliżej niesprecyzowanej duchowości w postaci np. medytacji da człowiekowi większe poczucie szczęścia, sprzyja odnoszeniu sukcesu zawodowego i finansowego, poprawia zdrowie fizyczne i psychiczne.
Czy rzeczywiście nieważna jest wiara, a ważna „odrobina duchowości”? Zajmę się tematem od strony psychologicznej, pomijając teologiczną, choć na początek chciałabym zacytować św. Jana Pawła II: „Kiedy [św. Paweł] stanął na Areopagu i zaczął przemawiać, nie wyraża oburzenia. Wręcz przeciwnie, okazuje Ateńczykom uznanie z powodu ich religijności: «widzę, że jesteście bardzo religijni» (Dz 17,22). Do tej wypowiedzi skłaniają Apostoła nie tyle wszystkie przejawy ateńskiego politeizmu, ile fakt, że – oprócz wielu miejsc przeznaczonych kultowi różnych bóstw – znalazł również ołtarz z napisem «Nieznanemu Bogu» (Dz 17, 23)” (Kazania na Areopagu, 2018, s. 16). Oznacza to, że nie należy przekreślać osób pragnących duchowości nawet w oderwaniu od religii, bo ich poszukiwania – o ile szczere – wynikają z tęsknoty za prawdziwym Bogiem i mogą do Niego zaprowadzić. Tyle teologii.
Duchowość a religijność
Kiedy słyszę, że ktoś ceni „duchowość, ale bez religijnego fanatyzmu”, mam mieszane uczucia. Z jednej strony to dobrze, że osoba ta poszukuje głębszego sensu swojego życia, z drugiej strony wiem, jakie pułapki czekają na nas, jeśli opieramy się wyłącznie na własnej intuicji. Na stronie Uniwersytetu Minessoty znajduje się artykuł pt. Czym jest duchowość, a w nim ciekawy
wykres określający relacje między duchowością a religijnością. Choć są to według autorów dwie różne rzeczy, częściowo się z sobą pokrywają. Obie wpływają na nasze zachowania, postawy, emocje.
Jednak występują też różnice. Duchowość skoncentrowana jest na „ja”. W duchowości chodzi o to, w czym JA odnajduję sens życia, z czego czerpię poczucie wspólnoty, jaki mam przepis na życie. Religijność odnosi człowieka do obiektywnej prawdy i obiektywnego dobra, daje też konkretne wskazówki jak żyć. Religijność może być pozbawiona duchowości – tam, gdzie z wiary pozostaje kilka powierzchownych rytuałów, odprawianych raczej ze względów kulturowych (taka tradycja) niż jako wyraz autentycznej wiary w Boga. Jednak w samym sednie duchowość i religijność są głęboko ze sobą splecione.
Pułapki pozbawionej Boga duchowości
Pierwsza to przekonanie, że istnieje duchowość neutralna światopoglądowo, a to jest zwyczajnie niemożliwe. Ponieważ z samej definicji duchowość dotyczy najgłębszej części człowieka – jego tożsamości, kieruje jego wyborami w najważniejszych sprawach życiowych. Dlatego z duchowością zawsze wiąże się określona wizja człowieka.
Być może spotkali się Państwo ze stwierdzeniem, że istnieje neutralna światopoglądowo medytacja. W ramach tzw. treningu uważności poleca się np. medytację nad rodzynką. Bierze się rodzynkę i koncentruje całą uwagę na niej – na jej wyglądzie, zapachu, potem smaku. Celem jest nauka kierowania myśli na tu i teraz. Wygląda neutralnie. A jednak jest to zachodnia wersja medytacji buddyjskiej, której ostatecznym celem jest uzyskanie oświecenia (a to temat na osobny artykuł). W praktyce takie rodzaje medytacji prowadzą do silnej koncentracji na sobie i uzyskaniu osobistej wolności od rzeczy postrzeganych jako zniewalające. Człowiek dąży do osiągnięcia większego spokoju wewnętrznego, jednak w oderwaniu od innych ludzi. Medytacja chrześcijańska z kolei zawsze kieruje myśli ku Bogu, a jej rezultatem ma być nie tylko dążenie do osobistej świętości, lecz bycie lepszym dla innych.
Druga pułapka to subiektywność. Religia daje jasne wskazówki jak żyć: nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij… Nauka moralna tłumaczy co to konkretnie oznacza, na przykład, że gdy ktoś zaniedbuje swoje zdrowie, to występuje przeciw piątemu przykazaniu. Gdy brakuje takich obiektywnych granic, niezależnych od osobistych odczuć, człowiek zaczyna kombinować. W pewnym eksperymencie przekonano badanych, że wyrządzili drugiej osobie krzywdę (tak naprawdę nic się nie stało, a „ofiara” była aktorem – pomocnikiem eksperymentatora), a potem podsuwano możliwość zadośćuczynienia ofierze lub złożenia datku na niezwiązaną z ofiarą działalność charytatywną. Okazało się, że ludzie z chęcią sięgali nie tylko po pierwszą, ale i drugą sposobność czynienia dobra. Badacze skonkludowali, że dla uczestników eksperymentu nie było ważne, by wynagrodzić osobie skrzywdzonej, ale żeby podnieść swoją samoocenę. Myśl „zrobiłem komuś krzywdę, chociaż jestem dobrym człowiekiem” powoduje niepokój. Dlatego badani korzystali z okazji, by zlikwidować ten dysonans. Inne badania niestety tę zależność potwierdzają.
W praktyce oznacza to, że np. ktoś, kto uchylał się od opieki nad umierającą matką, może przeznaczyć mnóstwo pieniędzy na schronisko dla psów. Te pieniądze na psy pomagają mu „poczuć” na nowo, że jest dobry, a zapomnieć o zaniedbaniu matki.
Korzyści z praktykowania
Najciekawsze jest, że badania naukowe potwierdzają, iż właśnie praktykowanie religii, a nie rozmyta „duchowość” są dla człowieka korzystne – dla jego zdrowia i relacji z innymi ludźmi.
Badania opisane w raporcie Partricka Fagana Why Religion Matters Even More z 2006 r. (dostępne w internecie) pokazują, że ludzie religijni (praktykujący) są szczęśliwsi, zdrowsi psychicznie, mają głębokie poczucie sensu i celu życia. To dość oczywiste sprawy.
Ciekawe jest, że praktyki religijne pozwalają ludziom lepiej radzić sobie ze stresem. Gdy ktoś wierzy w Boga, potrafi na przykład nadać sens cierpieniu. Ofiarowywanie niedogodności życia, problemów w pracy, a nawet autentycznych traum w intencji drugiej osoby pozwala sobie lepiej radzić z cierpieniem, daje większe poczucie kontroli nad życiem.
Osoby religijne są bardziej skłonne do pomocy, wspierania innych ludzi – nie tylko związanych z własną wspólnotą. W jednym z badań nad katolikami wykazano, że regularna spowiedź sprzyja zachowaniom prospołecznym. Prawdopodobnie dlatego, że pomaga w stanięciu w prawdzie o sobie i wymaga zadośćuczynienia za popełnione zło.
Ludzie zaangażowani w życie swej wspólnoty religijnej są mniej depresyjni, bardziej otwarci na innych, potrafią lepiej budować relacje. Osoby często uczestniczące w praktykach religijnych i mające oparcie w swojej wspólnocie o wiele rzadziej popełniają samobójstwa, rzadziej cierpią z powodu samotności.
Zaskakujące może być, że religijność poprawia nawet zdrowie fizyczne! Analiza 250 badań na dużych populacjach wykazała, że osoby religijne żyją dłużej (do siedmiu lat dłużej niż osoby niereligijne). Co ważne – badania podkreślają, że wszystkie te zalety dotyczą osób praktykujących, a nie nominalnie przynależących do jakiejś religii, a w życiu codziennym niestosujących się do jej nakazów. Warto jednocześnie zwrócić uwagę, że zdecydowana większość badań dotyczyła wyłącznie chrześcijan – zarówno katolików, jak protestantów, co oznacza, iż trudno ocenić wpływ praktyk innych religii na zdrowie człowieka.
Religijność młodych – czy ma znaczenie?
Ponieważ pracuję z młodzieżą, ten temat jest dla mnie najciekawszy. Czy religijność pomaga chronić nasze dzieci przed angażowaniem się w niebezpieczne zachowania? Tu znów badania pokazują, że tak. Prowadzone od lat badania Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej pokazują trzy najważniejsze czynniki chroniące młodzież przed podejmowaniem zachowań ryzykownych. Są to: więź z rodzicami (rodzice jako przewodnicy życiowi), dobre relacje w grupie rówieśniczej i właśnie praktyki religijne.
Kolejne badania – też cytowane w raporcie Fagana – podkreślają, że większe zaangażowanie młodych w życie religijne łączy się z uznawaniem czystości seksualnej za wartość i odkładaniem inicjacji seksualnej. Potem przekłada się to na tworzenie bardziej szczęśliwych i bardziej trwałych małżeństw.
To wszystko wydawałoby się oczywiste, jednak coraz częściej zdarza mi się słyszeć krytykę religijności oraz że najwięksi hipokryci to katolicy. Ataki te podpierane są jednostkowymi przykładami osób, które mimo deklarowania się jako wierzący w Boga w spektakularny sposób złamały przykazania. To oczywiście może się zdarza, warto jednak wiedzieć, że badania naukowe mówią o statystykach. Jako grupa praktykujący wierzący w Boga wypadają korzystniej niż niewierzący czy wyznający rozmytą „duchowość”.