Logo Przewdonik Katolicki

Miesiąc na opamiętanie

Tomasz Królak
fot. Magdalena Książek

Już za miesiąc wybory. W sytuacji gdy polityczne emocje sięgają zenitu, łatwo zgubić zdrowy rozsądek, poczucie miary i ładu.

Trzeba szukać światła i podpowiedzi, by wzbierająca kakofonia politycznych haseł, licytacji i insynuacji nie stępiła w nas zdolności do oceny tego, co się wokół dzieje. Antidotum na zagrażający umysłom stan takiego jałowego intelektualnie, emocjonalnego pobudzenia, jest – według mnie – marcowy list społeczny biskupów na temat wspólnego dobra. Czy ktoś z Państwa jeszcze o czymś takim pamięta? Jakbym widział te wielkie, zdumione oczy…
Przypomnę więc, że ponad pół roku temu biskupi przestrzegali, iż rywalizacja polityczna dawno przekroczyła granice demokratycznych polemik, i wezwali polityków i społeczeństwo do narodowej zgody. Zachęcali do refleksji nad językiem polemik i przestrzegali przed stygmatyzowaniem politycznych oponentów. A za Janem Pawłem II przypominali, że w sporze politycznym powinno chodzić o wspólne dobro, a nie wyeliminowanie przeciwnika. I co? Jak to wygląda dziś, miesiąc przed wyborami? Myślę, że będziemy zgodni: jest jeszcze gorzej. Wygląda na to, że głos biskupów nie został usłyszany, w każdym razie nie wpłynął na bieg spraw w widoczny sposób. Wtedy, pół roku temu, miałem (wątłą, ale jednak) nadzieję, że stać nas na opamiętanie. Liczyłem też na to, że degrengolada społecznych relacji musi się zatrzymać choćby dlatego, że osiągnęła już punkt krytyczny. Tymczasem wyszło jak u Leca: „Kiedy znalazłem się na dnie, usłyszałem pukanie od spodu”.
Kto jest najbardziej winien? Nie będę tu przeprowadzał analiz, niepotrzebnie narażając się zwolennikom tej czy innej opcji (zakładam, że rodzina „Przewodnika” nie jest politycznym monolitem). Zauważę tylko, że od tych, którzy dzierżą władzę – niezależnie od tego, jaki sztandar powiewa nad twierdzą – zawsze winno się oczekiwać więcej. Bo, po prostu, od nich więcej zależy: to oni rządzą i nadają ton wszystkiemu, także stylowi politycznej debaty. Tak więc – nie stosując taryfy ulgowej wobec opozycji – szczególnie zasadne wydaje się pytanie o to, jak na klimat debaty publicznej w Polsce wpływają dzierżący tu od 2014 r. władzę oraz sekundujące im media. Otóż, nie wygląda to najlepiej. Ośmielę się zauważyć, że podobnego zdania byli biskupi, skoro we wspomnianym dokumencie zwrócili uwagę na „rozdźwięk między deklaracjami na temat wspólnoty i jedności a praktykowanymi podziałami czy nawet wrogością przeżywaną w codziennym życiu”. A komu zadedykować nie mniej ważką konstatację tego listu o „szkodliwości wykorzystywania Kościoła, bądź wyrwanych z kontekstu fragmentów jego nauczania, do celów bieżących partyjnych rozgrywek”? Niech będzie, że wszystkim.
Tak czy inaczej, nadszedł czas na opamiętanie. Bardzo bym chciał, by przedwyborczy miesiąc stał się takim czasem. Żeby wybrzmiały w nim tezy z kierowanego do wszystkich, a nie tylko do wierzących, listu społecznego o dobru wspólnym. Jeśli tak się nie stanie, to –  choć trudno w to dziś uwierzyć – po wyborach może być jeszcze gorzej.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki