Obietnice te odnoszą się nie tylko do wydarzeń historycznych, ale także spełniają się w węższej perspektywie, jak choćby u Abrama. Czy może to proroctwo spełnić się także w życiu każdego z nas? Zapewne znamy różne mroczne sytuacje, gdy wydawało się już, że wszystko przegrane, a statek życia w rozszalałej burzy nieuchronnie rozbije się o wysoki klif. Aż tu nagle pojawia się jakaś zatoczka albo burza odpuszcza i z resztek nadziei, które cudem ocalały, odradza się życie i przynosi owoce dojrzałe, słodkie, zdatne pokrzepić wszystkich dookoła.
Wiele lat temu studenci przyprowadzili młodego chłopaka, którego spotkali gdzieś na pomorzu. Silny, krzepki, ponury, groźny i wystraszony. Kontakt z nim był utrudniony. Nie mieliśmy warunków by go przechować. Zamieszkał w małym pokoiku, gdzie stało ksero. Sześć metrów kwadratowych i niewielkie okienko. Toaleta piętro niżej. Dwa razy w tygodniu przychodził się kąpać do mnie (sam mieszkałem kątem na sąsiedniej plebanii). Przez pierwsze tygodnie nie wychodził z pokoju. Jedzenie zostawialiśmy mu pod drzwiami. Znikało. Z czasem w kuchni zaczęły pojawiać się ślady jego nocnej obecności. Odnalazłem kontakt do jego siostry. Ostrzegła mnie, że jest agresywny, że wąchał klej w dzieciństwie i to mu wypaliło umysł, zostały w nim resztki zdrowego rozsądku. Po kilku miesiącach zaczął pojawiać się w kuchni za dnia. Kolejne tygodnie przychodził nawet na Mszę. Okazało się, że ma kłopoty ze wzrokiem. Okulista, okulary, trochę lepszej odzieży. Dziewczyny zaczęły się nim interesować. Szybko nauczył się grzecznej rozmowy. Wszyscy odkrywali w nim jakiś ukryty urok. Pewnego dnia zniknął bez słowa. Po kilku latach nieoczekiwanie spotkałem jego siostrę. Powiedziała krótko: „Ocalony. Na tych resztkach zdrowego rozsądku rośnie jego rodzina”.
Chwila refleksji
Jak w moim życiu lub życiu moich znajomych z resztek dobra Bóg odbudowywał całe życie?