Oczywiście: trzeba znać proporcje. Sytuacji nas, chrześcijan w Polsce, nie można porównywać do tej, w jakiej żyją nasi bracia w wierze np. w Afryce czy na Bliskim Wschodzie. O takich dramatach jak ten, który rozegrał się w wielkanocny poranek na Sri Lance, gdy w zamachach dokonanych m.in. w trzech kościołach zginęło 250 osób, a 500 zostało rannych, u nas na szczęście nie ma mowy.
Ale trudno nie zauważyć, że klimat wokół Kościoła, wiary i praktyk religijnych w ostatnich tygodniach zdecydowanie się pogorszył. I nie chodzi tutaj o rzeczową – czasami zupełnie zasłużoną – krytykę duchownych i świeckich, ale o coraz większy brak szacunku, a nawet agresję w stosunku do osób wierzących.
Brak szacunku
Regularnie docierają do nas informacje o wydarzeniach uderzających w nas, katolików. Były już „tęczowe” wersje obrazu Matki Bożej Częstochowskiej i prześmiewcze „happeningi” na marszach równości. One obrażają nasze uczucia religijne – protestowaliśmy głośno. A jednak nie znajdowało to zrozumienia u naszych adwersarzy. My mówiliśmy, że nie podobają nam się tęczowe aureole nad głową Matki Bożej – oni z jeszcze większą intensywnością je eksponowali, nawet w Częstochowie. My mówiliśmy, że nie podobają nam się drwiny z procesji Bożego Ciała w Gdańsku – oni po kilku dniach w Warszawie zafundowali nam parodię Mszy św.
Ostatni przykład z brzegu to zdjęcia dwóch całujących się kobiet wykonane we wnętrzu poznańskiej fary. Zdjęcia zostały wykonane podczas „sesji narzeczeńskiej” dwóch pań, które pobrały się w 2017 r. w Kopenhadze. Jak zaznacza jedna z nich – zdjęcia zostały wykradzione, a one same nigdy nie wyrażały zgody na to, by pojawiły się w internecie. Dodaje też, że ich zachowanie nie miało nikogo obrażać ani ranić. Tyle same zainteresowane. A jednak zdjęcia w jakiś sposób pojawiły się w internecie tuż po uroczystości Bożego Ciała.
Agresja
Brak szacunku to jednak nie wszystko. W ostatnim czasie mamy też do czynienia z atakami agresji. Tak należy odczytywać to, co stało się w Rypinie w diecezji płockiej, gdzie kilkanaście dni temu mężczyzna zniszczył ołtarz siekierą, a także – a może przede wszystkim – atak na księdza we Wrocławiu. Mężczyzna, który zaatakował duchownego nożem, powiedział po zatrzymaniu, że nie żałuje tego, co zrobił.
Nawet jeśli w przypadku obu sprawców w grę wchodzą zaburzenia psychiczne, to trzeba zadać sobie pytanie, na ile panujący wokół Kościoła i księży klimat wpłynął na to, co zrobili. Dziś ten klimat jest – delikatnie mówiąc – nie najlepszy: podejrzliwie powinno się patrzeć na każdego duchownego (bo nie wiadomo, czy nie krzywdzi dzieci…), hierarchę (bo a nuż kryje przestępców…) i wreszcie na samą instytucję Kościoła (bo do czego on w ogóle ludziom jest potrzebny…). Nie ma w tym podejściu nic z rzeczowej dyskusji o problemie – kreuje ono tylko atmosferę nieufności, niechęci, a może nawet wrogości względem Kościoła i duchownych.
W podobny sposób pisaliśmy w „Przewodniku” po zabójstwie Pawła Adamowicza. W przypadku tragicznej śmierci prezydenta Gdańska również akcentowaliśmy znaczenie atmosfery, jaką nakręcono (a może: nakręciliśmy?) w życiu publicznym (więcej na ten temat w tym numerze „Przewodnika” piszą redaktor naczelny ks. Mirosław Tykfer na s. 4 i Tomasz Królak na s. 11).
Uchwała
13 czerwca grupa posłów Kukiz’15 złożyła w Sejmie projekt uchwały. Treść jest krótka: „Sejm Rzeczypospolitej zdecydowanie potępia wszystkie akty nienawiści i pogardy antykatolickiej i wzywa do ich potępienia wszystkie podmioty życia publicznego: państwa i organizacje międzynarodowe, władze publiczne i ośrodki opinii społecznej”.
Jeszcze kilka miesięcy temu można byłoby zapytać o celowość takich działań. Owszem, inicjatorzy uchwały w uzasadnieniu piszą o „prześladowaniach i wrogości w wielu miejscach świata”. Ale żeby te słowa odnosić do sytuacji tutaj, w Polsce, gdzie ludzie mogą bez przeszkód wierzyć i praktykować swoją wiarę?
Sytuacja się jednak zmieniła. „Również w naszym kraju byliśmy w ostatnim czasie świadkami drastycznych aktów nienawiści antykatolickiej (próba zamordowania księdza Ireneusza Bakalarczyka) i pogardy antykatolickiej (profanacje w czasie ostatnich manifestacji politycznego ruchu homoseksualnego) – piszą pomysłodawcy uchwały z Kukiz’15. – Wszystko to świadczy o potrzebie jednoznacznego nazwania i potępienia wszystkich tych przejawów wrogości wobec ludzi i wspólnot, które mają prawo do pokoju społecznego, poszanowania swej godności i bezpieczeństwa”.
Odwołany mecz
W sobotę 22 czerwca w Wiedniu miał się odbyć mecz piłki nożnej kobiet pomiędzy drużyną z Austrii i reprezentacją Watykanu. Mecz został jednak odwołany, bo – jak informuje telewizja ORF – podczas odgrywania hymnu Państwa Watykańskiego kilka zawodniczek austriackich podniosło koszulki… „pokazując wymalowane na brzuchach jajniki oraz hasła wzywające do legalizacji aborcji”. Organizatorki tej akcji nie utożsamiają się z negatywnym stanowiskiem Kościoła wobec aborcji oraz „małżeństw” osób tej samej płci, ale – co ciekawe – nie były świadome, że „ich akcja podczas odgrywania hymnu Watykanu i w obecności nuncjusza apostolskiego jest szkodliwa dla idei sportu”.
No właśnie, świat sportu rządzi się swoimi prawami – jednym z nich jest to, że podczas odgrywania hymnów nie ma miejsca na jakiekolwiek manifestacje polityczne. Nie wierzę, że austriackie zawodniczki o tym nie wiedziały. Mimo to zdecydowały się na swój „happening”.
Podobny proces obserwujemy właśnie teraz w Polsce. To już nie tylko krytyka instytucji Kościoła – to zgoda na coś, na co jeszcze niedawno przyzwolenia w debacie publicznej nie było: drwiny z sacrum. Z tym że w Polsce zamiast refleksji, że może nieco się zapędziliśmy, słychać tylko, że do manifestacji swoich poglądów mamy prawo.
W takim tonie został napisany jeden z artykułów na temat osławionego marszu równości w Gdańsku. Czytam w nim, że „Organizatorzy eventów w rodzaju Orszaku Waginy bawią się świetnie i mają do tego prawo. Tylko kogo i do czego mają przekonać ich parady? Jedynie przysparzają głosów PiS-owi”. Dopóki ktokolwiek będzie wychodził z takiego założenia, dopóty tego typu historie będą się powtarzać. Bo nie jest prawdą, że skoro ktoś dobrze się bawi, to ma do tego prawo – nie ma, jeśli przy okazji tej „zabawy” narusza prawa innych. Zgubna jest też próba interpretowania rzeczywistości tylko w kluczu walki o władzę. Ta rywalizacja nie może przebiegać według zasady: wszystkie chwyty dozwolone. Rządzący prędzej czy później się zmieniają, a my nadal będziemy żyć obok siebie.
Jak odpowiedzieć?
Pozostaje pytanie: co dalej? Odpowiedzi szukałbym w uzasadnieniu do poselskiego projektu uchwały o dyskryminowaniu katolików. W ostatnim zdaniu zapisano, że katolicy „mają prawo do pokoju społecznego, poszanowania swej godności i bezpieczeństwa”. Te prawa przysługują zresztą każdemu człowiekowi. Odpowiadając tym wszystkim, którzy coraz częściej podchodzą do nas bez szacunku czy nawet z agresją, powinniśmy sami o tej zasadzie pamiętać.