Trudno o stereotyp bardziej zabójczy niż ten, któremu dał niegdyś wyraz premier Izraela Icchak Szamir, a ostatnio powtórzył minister spraw zagranicznych tego państwa Israel Katz: „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”. Poważne potraktowanie tej frazy musiałoby nas doprowadzić do wniosku, że antysemityzm jest w jakiś nierozłączny sposób powiązany z polskością. Polak, wychowany w rodzimej kulturze, języku, obyczaju i wierze, byłby zatem antysemitą bez względu na swe osobiste przekonania, a przestać nim być mógłby zapewne wyłącznie porzucając swą narodową tożsamość. Niechęć wobec Żydów miałaby zatem u Polaków charakter niemal genetyczny i wcale nie musiałaby być w pełni uświadomiona. Absurd, pogranicze rasizmu, kulturowy determinizm? Czy ktokolwiek może w to wierzyć? Nie wiem, sądzę jednak, że z przejawami tego stereotypu (zapewne nie w formie czystej) możemy się często spotkać, choćby w formie zbitki słownej „polskie obozy koncentracyjne”. Dla wielu polityków, dziennikarzy, nauczycieli, nawet naukowców, jej używanie jest właśnie odruchowym powielaniem utartego przekonania, że Polak to z reguły antysemita. Co ciekawe, sam Icchak Szamir odżegnywał się później od takiego interpretowania jego słów. „Jeśli Polak wolny od wszelkich uczuć ksenofobii czuł się moimi słowami obrażony, bardzo mi jest z tego powodu przykro, gdyż nie zamierzałem rzucać oskarżenia pod adresem całego narodu, bo sam jestem synem narodu, który z powodu takich oskarżeń wiele w swojej historii wycierpiał. Moje słowa nie miały także w żadnym wypadku charakteru „«kolektywnego oskarżenia narodu polskiego», bo tak nie uważam i nie miałem takiego zamiaru” – mówił w 1996 r. w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej”. Cokolwiek chciał naprawdę powiedzieć nieżyjący premier Izraela, jego słowa poszły w świat i są powtarzane do dziś. Czy jest to stereotyp rzeczywiście tak absurdalny? Czy mamy prawo zachować wobec niego pełen spokój ducha, negować potrzebę refleksji nad dawnym i obecnym kształtem naszego stosunku do Żydów? Jak to jest z polskim antysemityzmem?
Jest i wciąż ma się dobrze
Przed dwoma laty w ramach Polskiego Sondażu Uprzedzeń zostały przeprowadzone ciekawe badania. Szczegółowy raport zawiera następującą konkluzję: „antysemityzm jest wciąż poważnym problemem społecznym w Polsce. Co więcej, patrząc na rezultaty sondażu można dojść do wniosku, że ów problem pogłębia się, szczególnie gdy mowa o tradycyjnych uprzedzeniach antyżydowskich. W porównaniu do wyników sondażu w latach 2009 i 2013 zauważyliśmy znaczny wzrost odsetka osób, które zgadzają się ze stwierdzeniami dotyczącymi odpowiedzialności współczesnych Żydów za ukrzyżowanie Chrystusa oraz sformułowaniami odnoszącymi się do porwań w celach rytualnych.” Nie wydaje się zatem aby był to problem wyłącznie wydumany, jakaś forma obcej, wrażej wobec nas narracji. Antysemityzm jako zjawisko społeczne był i jest obecny w Polsce, czy jednak można mówić o jego „genetycznym” charakterze? Przyjrzyjmy się jego historii, rodzajom i przejawom, tak aby zrozumieć skąd mógł się wziąć wspomniany w tytule stereotyp.
Antyjudaizm, czyli oddzieleni wiarą i obyczajem
Nie da się rozsądnie rozmawiać na ten temat bez zdefiniowania pojęcia antysemityzmu. To zadanie ogromnie trudne, gdyż należy ono do najbardziej nadużywanych i nadinterpretowanych, jest też często instrumentem manipulacji politycznych. Przede wszystkim należy odróżnić tradycyjną niechęć wobec Żydów wynikającą z przesłanek religijnych, obyczajowych i społeczno- ekonomicznych od nowoczesnej ideologii nacjonalistycznej, często skażonej rasizmem. Pierwsza forma antysemityzmu (niekiedy zwana antyjudaizmem) wyrasta swymi korzeniami jeszcze z czasów starożytnych, druga zrodziła się dopiero w wieku XIX. Tradycyjny antyjudaizm był schorzeniem trapiącym chrześcijaństwo, opierał się na przekonaniu o zbiorowej odpowiedzialności narodu żydowskiego za śmierć Chrystusa i szeroko rozpowszechnionej wierze w antyżydowskie legendy, np. o mordach rytualnych. Ta forma antysemityzmu istniała w całej chrześcijańskiej Europie i Polska nie była w tej mierze żadnym wyjątkiem. Żydzi funkcjonowali w chrześcijańskim otoczeniu, ale byli „obcy”, oddzieleni wiarą, obyczajem, strojem, językiem, ich obcość budziła lęk i wrogość, owocowała agresją i cyklicznie powtarzającymi się prześladowaniami. Rzeczpospolita bywała wówczas raczej azylem dla Żydów z Europy zachodniej i południowej i dlatego stała się w XVI stuleciu miejscem zamieszkania najliczniejszej społeczności żydowskiej na świecie. Kryzys państwa szlacheckiego w XVII i XVIII w. zakończył epokę względnie harmonijnego współistnienia. Zaczęły się mnożyć oskarżenia o dokonywanie przez Żydów mordów rytualnych i bezczeszczenie Hostii. Zaczęto zarzucać Żydom szerzenie wśród ludności wiejskiej alkoholizmu i handel żywym towarem. To ich obwiniano za wojny, biedę, epidemie a nawet katastrofy naturalne. Wrogość w stosunku Żydów zaczęła wnikać w polską kulturę ludową. Tradycyjny antyjudaizm nie miał jednak cech narodowo – rasowych, jeśli Żydzi przechodzili na katolicyzm byli akceptowani jako Polacy. Ilustruje to przykład żydowskiej sekty – frankistów, którzy przyjęciu chrztu zostali nawet przyjęci do stanu szlacheckiego.
Antysemityzm jako środek politycznej agitacji
Wiek XIX przyniósł narodziny nowoczesnego nacjonalizmu, który podkreślał wartość narodu jako wspólnoty krwi. To właśnie w jego łonie pojawiła się nowa forma antysemityzmu, dla którego kwestie wiary i obyczaju nie miały istotnego znaczenia. Głównym powodem „inności” Żydów zaczęło być pochodzenie, a zatem czynnik determinujący, którego nie można było zmyć chrztem, zmianą nazwiska i porzuceniem żydowskiego stylu życia. Dla zwolenników nowego antysemityzmu Żyd nie mógł stać się Niemcem, Francuzem, czy Polakiem, pozostawał Żydem bez względu na swój wybór kulturowy. Pod koniec XIX stulecia taka forma wrogości wobec Żydów stała się ważnym składnikiem programów nowych, rodzących się wtedy, ruchów politycznych. Powstawały one w całej Europie, instrumentalizując antysemityzm jako skuteczny środek politycznej agitacji. Najlepszymi tego przykładami są fale pogromów w Rosji czy też tzw. afera Dreyfusa we Francji: skandal wywołany bezpodstawnym skazaniem Alfreda Dreyfusa – kapitana żydowskiego pochodzenia – na dożywotni obóz karny za zdradę na rzecz Niemiec. W różnych krajach sięgano do antysemickich sloganów, by dawać upust panującym napięciom i antagonizmom, wywołanym wszakże zupełnie innymi przyczynami: konfliktami etnicznymi, problemami ekonomicznymi, polityczną walką o władzę czy szybkimi przemianami kulturowymi, obyczajowymi i społecznymi.
Sąsiedzka „żydowska konkurencja”
Właśnie wtedy zaczęła się rodzić pewna specyfika polskiej formy antysemityzmu, która wyraźnie różniła się od niemieckiej, czy francuskiej. Zasymilowani, nie odróżniający się od reszty społeczeństwa Żydzi niemieccy, byli raczej Niemcami pochodzenia żydowskiego. Aby ich naznaczyć i wykluczyć ze społeczeństwa, trzeba było się odwołać do pochodzenia etnicznego, rasy, jak wówczas powiadano. Dlatego niemiecki nacjonalizm już w końcu wieku XIX nabiera cech rasistowskich. W Polsce antysemityzm kroczył innymi ścieżkami. Większość Żydów polskich nie poszła drogą asymilacji, pozostała przy wierze mojżeszowej, zamieszkiwała „sztetle”, mówiła w jidysz i trudniła się tradycyjnymi profesjami. Nawet ci, którzy zbili ogromne fortuny i awansowali do elity finansowej, pozostali „inni”, wie o tym każdy czytelnik Lalki i Ziemi obiecanej. W związku z wyraźną obecnością polskich Żydów w codziennym życiu społecznym owa „żydowska konkurencja” miała charakter bardzo namacalny. To z tego powodu w Polsce dużo rzadziej niż w Niemczech odwoływano się do teorii rasistowskich – żydowski wróg, którego należało pokonać, był sąsiadem z naprzeciwka, łatwo rozpoznawalnym po ubiorze czy języku. Właśnie na takim tle powstały w latach 80. XIX w. pierwsze polskie ugrupowania i czasopisma wykorzystujące idee antysemickie: konserwatywni publicyści Jan Jeleński i Teodor Jeske-Choiński oraz utworzony w 1883 r. tygodnik „Rola” zwalczali równouprawnienie Żydów i propagowali różne formy pozbycia się ich, szczególnie z życia gospodarczego. Największym ugrupowaniem, które wykorzystywało i kreowało nastroje antyżydowskie stała się pod koniec stulecia Narodowa Demokracja (endecja) i jej przywódca Roman Dmowski. Widział on w Żydach nie tylko konkurencję na polu gospodarki, ale również kultury, uznawał za jeden z najbardziej destrukcyjnych czynników w naszych dziejach. „Gdyby Polska nie miałaby tylu Żydów, nigdy by nie było rozbiorów”, powiadał. Celem polskiego antysemityzmu było zatem ustanowienie wyższości Polaków raczej w wymiarze cywilizacyjnym niż biologicznym.
Międzywojnie: radykalizacja
Takim pozostało oblicze polskiego antysemityzmu w następnych dziesięcioleciach, w zasadzie po dziś dzień, choć przecież Żydzi nie są już jak dawniej sąsiadami z naprzeciwka. W okresie międzywojennym zaostrzył się niestety istniejący już wcześniej konflikt i zradykalizowało się oblicze polskiego antysemityzmu. Szczególnie lata 30., czas wielkiego kryzysu gospodarczego, przyniosły pojawienie się skrajnie nacjonalistycznych formacji, takich jak Obóz Narodowo Radykalny oraz próbę całkowitego wyeliminowania obywateli polskich narodowości żydowskiej z wielu sfer życia społecznego. Numerus clausus, getta ławkowe, bojkot handlu żydowskiego, pogromy stały się codzienną rzeczywistością dla trzech milionów Żydów polskich. Pomimo to polski antysemityzm nie poszedł w kierunku rasowym. Być może zawdzięczamy to przyjęciu przez polskich nacjonalistów katolicyzmu, jako fundamentu ideowego. Był to oczywiście katolicyzm szczególnego rodzaju, raczej forma ideologii politycznej, tym niemniej jednak utrudniło to przenikanie do Polski wrogiego wobec chrześcijaństwa antysemityzmu rasistowskiego. Dominujący nurt polskiego katolicyzmu wciąż postrzegał Żydów jako „odwiecznych wrogów”, było to jednak uwarunkowane rolami społecznymi i gospodarczymi, które pełnili a nie ich pochodzeniem.
Może jednak coś w mleku naszych matek?
Czy jednak możemy całkowicie zanegować pogląd, iż polska niechęć wobec Żydów jest zakorzeniona w głębokich strukturach naszej kultury i języka? Nie sądzę. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć trwałość postaw antyżydowskich 75 lat po Zagładzie, fenomen antysemityzmu bez Żydów? Prof. Alina Cała, autorka wydanej kilka lat temu obszernej monografii polskiego antysemityzmu ukazuje w niej liczne przykłady interesującego zjawiska: rytualnego, z reguły nieświadomego funkcjonowania w polskiej obyczajowości i języku antysemickich stereotypów. Tradycyjnie niepochlebne określenia, jak „żydzić”, „żydek” czy też potoczne powiedzenia typu, „targuje się jak żyd”, są bezrefleksyjnie używane także przez osoby, którym wszelkie uprzedzenia są obce. Kibice piłkarscy, którzy raczej do znawców relacji polsko-żydowskich nie należą, stosują antysemicką symbolikę jako formę obelgi wobec fanów nielubianej drużyny. Niestety istnieje przyzwolenie społeczne, tolerancja wobec takich zjawisk, uważane są, również przez organa wymiaru sprawiedliwości, za czyny o niskiej szkodliwości. Skojarzenia z Żydami w codziennej kulturze i potocznym języku zdecydowanie nie są pozytywne. Paradoksem jest to, że „żydzić” mawiają także bywalcy koncertów muzyki klezmerskiej i czytelnicy Amosa Oza. Wciąż brak nam wrażliwości na pozornie mało istotne przejawy zarażenia naszej kultury i języka antysemickimi kodami i wyrażeniami. Może jednak coś jest w mleku naszych matek?!