Logo Przewdonik Katolicki

Muzułmanie przyjmują chrzest

Jacek Borkowicz
fot. Godong UIG/East News

Chrześcijanie islamskiego pochodzenia to we Francji całkiem spora i ciągle rosnąca grupa. I żeby było jeszcze bardziej zaskakująco – znacznie liczniejsza od nowo zdeklarowanych muzułmanów.

Na hasło „Francja+konwertyci” wszystkie wyszukiwarki świata usłużnie podsuną nam liczbę 3600 Francuzów rokrocznie przyjmujących islam. A konwertyci z islamu na chrześcijaństwo? Niemożliwe, taka anomalia w przyrodzie nie istnieje! A jednak...
Wbrew powszechnemu przekonaniu chrześcijanie islamskiego pochodzenia to w owym kraju całkiem spora i ciągle rosnąca grupa. I żeby było jeszcze bardziej zaskakująco – znacznie liczniejsza od nowo zdeklarowanych muzułmanów. Już w pierwszej dekadzie XXI w. niektórzy szacowali, że szeregi „nowych chrześcijan” zasila nawet do 15 tys. osób rocznie. Dziś podobno liczba ta jest jeszcze większa.
 
Góra lodowa
Problem w tym, że trudno ją zweryfikować, gdyż większość konwertytów z islamu nie afiszuje się publicznie ze swoją wiarą lub wręcz ją ukrywa. Główną przyczyną jest obawa przed represjami ze strony muzułmanów. Jak wiadomo, prawo islamskie (szariat) karze śmiercią za odejście od wiary proroka Mahometa. Takie praktyki są rzeczą powszechną chociażby w zamkniętych społecznościach muzułmańskich Bliskiego Wschodu; na szczęście w laickiej Francji występują sporadycznie. A przynajmniej nic nie wiemy, by czyniono to na szerszą skalę. W ostatnich latach media nagłośniły tam zaledwie dwa przypadki zabójstwa konwertytek przez islamskich mężów. Co ciekawe, oba zakwalifikowane zostały nie jako zabójstwa z fanatyzmu, lecz tragiczne efekty zwykłych sprzeczek małżeńskich – francuski wymiar sprawiedliwości wyraźnie chowa tutaj głowę w piasek. Znacznie częstszymi objawami prześladowań jest ostracyzm, potępienie lub uprzykrzanie na wszystkie sposoby życia nowochrześcijańskim sąsiadom. Wszystko to sprawia, że ci ostatni swoją wiarę praktykują po cichu, a już na pewno nie deklarują się z nią w sondażach.
O ile więc w podparyskim Créteil od 11 już lat funkcjonuje znany powszechnie „meczet konwertytów”, nigdzie nie znajdziemy świątyni, która anonsuje się jako „kościół konwertytów”. Wspólnoty takie istnieją, starają się jednak działać dyskretnie.
Spójrzmy jednak na odsłoniętą część owej góry lodowej. Ewangelicki pastor Saïd Oujibou, Marokańczyk, od pięciu już lat prowadzi energiczną działalność kaznodziejską na falach telewizji La Bonne Nouvelle (Dobra Nowina). Sam pastor, podobnie jak jego rodzina, która pozostała przy islamie, poddany został szykanom przez frankomarokańską społeczność islamską, ale duchownego bynajmniej to nie powstrzymuje od szerzenia wiary w Chrystusa. Przeciwnie, czyni to z tym większą gorliwością.
Mohammed Christophe Bilek (dziś częściej zwany Moh-Christophe, aby nie przywoływać imienia Proroka) to poczytny pisarz katolicki, autor takich książek, jak autobiografia Niezbyt katolicki Algierczyk czy Święty Augustyn opowiadany mojej córce. Bilek jest z pochodzenia Kabylem, zaś Kabylowie, niezarabizowana część mieszkańców Algierii, znani są wśród muzułmanów świata ze swojego tolerancyjnego stosunku do chrześcijaństwa. Dziś stanowią oni, jak się wydaje, poważną część francuskich konwertytów. Przykładem mogą być chociażby dwaj inni pisarze oraz wykonawcy muzyczni: bracia Amrouche, znani zarówno w Algierii, jak i we Francji.
Zarówno Oujibou, Bilek, jak i bracia Amrouche reprezentują postawę zaangażowanego chrześcijaństwa. Gorliwych wyznawców Chrystusa i jednocześnie byłych muzułmanów spotkać też możemy we wspólnotach katolickich Chemin Neuf (Nowa Droga), Emmanuel lub Communion et Libération (Komunia i Wyzwolenie). Są też oczywiście takie postaci, jak pochodzący z Wybrzeża Kości Słoniowej Djibril Cissé, były piłkarz, aktor filmowy i uczestnik francuskiej edycji „Tańca z gwiazdami”, który pozostając sławny, po prostu nie ukrywa faktu przejścia na chrześcijaństwo.
Jak oceniają znawcy tematu, dwie trzecie spośród chrześcijańskich konwertytów stanowią katolicy, jedną trzecią – protestanci.
 
Cudowne nawrócenia
Jean-François Chemain, autor artykułu o konwertytach z islamu, opublikowanego ostatnio na łamach tygodnika „Famille chrétienne”, twierdzi, że najczęściej deklarowanymi przyczynami nawróceń są cuda, których doświadczyli jego rozmówcy. Cuda, jak wiadomo, zdarzają się tam, gdzie ludzie otwarci są na podobne znaki. Dlatego też częściej niż rodowici Francuzi mówią o nich przybysze z północnej Afryki czy też z Azji, gdzie świadomość cudownej obecności istoty boskiej w życiu człowieka jest rzeczą powszechną i nikogo nie dziwi.
Często deklarowaną przyczyną konwersji jest też francuski patriotyzm. Wbrew temu, co się powszechnie uważa, wielu migrantów lub ich potomków wdzięcznych jest Francji za gościnne przyjęcie, a wdzięczność tę wyrażają oni swoją decyzją zostania dobrymi Francuzami. W tym momencie następuje ciekawy zwrot: mimo oficjalnie promowanej ideologii różnorodności – która stara się nie wyróżniać żadnej kultury narodowej, a już, broń Boże, kultury chrześcijańskiej – francuskość, kultura francuska kojarzy się tym ludziom właśnie z chrześcijaństwem. Stąd też biorą się ich wybory religijne.
Nie ma natomiast przypadków nawrócenia z powodu ewangelizacji, prowadzonej przez rdzennie francuskich chrześcijan. A nie ma ich, ponieważ ewangelizacja taka nie jest prowadzona. Władze francuskiego Kościoła bardzo dbają o to, aby nie zostać posądzonymi o szerzenie prozelityzmu. W tej staranności idą nawet być może nieco za daleko. Tak przynajmniej twierdzą sami przedstawiciele wspólnot konwertyckich. Niektórzy nawet utrzymują, że bardziej niż muzułmanów obawiają się reakcji niektórych swoich francuskich braci i sióstr w Chrystusie, wychowanych według zasad politycznej poprawności.
Faktem jest natomiast, że energiczną akcję ewangelizacyjną prowadzą sami konwertyci. Nie ma ona jednak poparcia ze strony hierarchicznych struktur Kościoła.
 
Nie tylko we Francji
Zjawisko przechodzenia muzułmanów na chrześcijaństwo nie ogranicza się oczywiście tylko do kraju nad Sekwaną, lecz obecne jest właściwie we wszystkich krajach zachodniej Europy, w których istnieją duże społeczności muzułmańskie. W Wielkiej Brytanii nawrócony Irańczyk został zarządcą anglikańskiej katedry w Liverpoolu. Luterańska wspólnota konwertytów kościoła Świętej Trójcy w berlińskiej dzielnicy Steglitz, jeszcze w 2015 r. skupiająca 150 wiernych, w dwa lata potem urosła do 700 osób. Podobnie żywotna gmina nowych chrześcijan istnieje w Hamburgu. Chrzty, z racji ich masowości, odbywają się tam w... basenach miejskich pływalni. W Austrii, tylko w ciągu trzech pierwszych miesięcy 2016 r. tamtejszy Kościół katolicki przyjął aż 300 podań o chrzest dorosłych, podpisanych przez dotychczasowych muzułmanów. Aż 70 proc. spośród nich stanowią uchodźcy. W sumie uzbierałoby się z tego kilkadziesiąt, może nawet około 100 tys. nowych europejskich chrześcijan.
A jak wygląda problem w skali globalnej? Tutaj można już mówić o milionowych rzędach liczebności nowych wyznawców Chrystusa. Najwięcej konwertytów dostarczają mieszkańcy Iranu, spośród których, według mocno szacunkowych danych, w latach 1960–2010 około 100 tys. przeszło z islamu na chrześcijaństwo. Teokratyczny reżim szyickich ajatollahów, mimo represji, nie jest w stanie zatrzymać tej fali.
 
LICZBA
15 tysięcy
co najmniej tylu muzułmanów przechodzi co roku na chrześcijaństwo we Francji. Dwie trzecie wybiera katolicyzm, jedna trzecia – protestantyzm

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki