Logo Przewdonik Katolicki

Skutki progenderowego prawa w USA

Dorota Niedźwiecka

Moja córka była piękna. Dziś ma 19 lat, jest wysterylizowana, brodata, bezdomna i nie otrzymuje pomocy psychologicznej – pisze jedna z matek o skutkach progenderowego prawa w USA.

Nie jest to bynajmniej cytat z filmu science fiction. W stanie New Jersey Departament Edukacji oficjalnie zachęca szkoły do donoszenia na rodziców, którzy nie popierają chęci zmiany tożsamości płciowej swoich dzieci. Sprawa jest kierowana do Służb Ochrony Dziecka i zdarza się, że doprowadza do utraty opieki nad potomstwem.
W Wielkiej Brytanii w 2018 r. Departament Zdrowia doradzał, by do zmiany płci przez dziecko wystarczała zgoda jednego rodzica. Dziś jest o krok dalej: brytyjskim sądom wystarczy opinia pracownika socjalnego, by odebrać dziecko rodzicom i umożliwić zmianę płci.
Jak widać, przepisy preferują skrajny indywidualizm: jeśli młody człowiek chce chwycić rozpalone żelazko gołymi rękami, ma prawo, a nawet powinien to zrobić. Osoby decyzyjne wydają się nie dostrzegać prostej zasady, że aby wybrać dobrze, konieczne są kryteria, które dziecko weźmie pod uwagę. I dojrzałość w ich zastosowaniu.
 
Witaj w Oregonie
„Moja córka w wieku 14 lat (...) po wielu traumatycznych wydarzeniach i spędzeniu długich godzin w internecie, ogłosiła że jest «trans»” – tak o skutkach obowiązującego w niektórych stanach USA progenderowego prawa pisze mama w jednym z poruszających listów, cytowanych przez Jonathona van Marena, kanadyjskiego działacza bioetycznego i pro-life, autora przełomowej książki Wojna kulturowa, pokazującej skutki rewolucji seksualnej.
„Myślałam, że przechodzi fazę w dojrzewaniu, jednak im więcej starałam się z nią rozmawiać, tym bardziej wbijała się w swoją postawę «panseksualnego mężczyzny» – kontynuuje matka. – Zdiagnozowano u niej ADHD, depresję i lęk, lecz profesorowie zdrowia psychicznego wydawali się zainteresowani głównie pomaganiem jej w przetwarzaniu nowej tożsamości jako mężczyzny. Przekonywali mnie, bym zaakceptowała, że moja córka jest w rzeczywistości moim synem. Jako 16-latka zgłosiła się do Departamentu Pomocy Dzieciom, skarżąc się, że odmówiłam odnoszenia się do niej za pomocą zaimków męskich i wybranego przez nią męskiego imienia. Chociaż Departament po dochodzeniu stwierdził, że jest pod dobrą opieką, zmusili mnie do spotkania się z osobą, która miała mnie «edukować» w tych sprawach. Potem, bez mojej wiedzy, endokrynolog dziecięcy nauczył nieletnią córkę wstrzykiwania sobie testosteronu. Kolejnym krokiem była jej ucieczka do Oregonu, gdzie prawo stanowe zezwoliło jej – w wieku 17 lat, bez mojej wiedzy i zgody – na zmianę imienia i płci prawnej w sądzie i poddanie się usunięciu obu piersi (podwójnej mastektomii) i usunięciu macicy oraz górnej części pochwy (radykalnej histerektomii). Moja niegdyś piękna córka ma teraz 19 lat, jest wysterylizowana, brodata, bezdomna i nie otrzymuje pomocy w zakresie zdrowia psychicznego”.
„Poziom zawodu i wściekłości, którego doświadczam jako matka, jest nie do opisania – pisze kobieta. – Dlaczego prawo stanu Oregon zezwala dzieciom na podejmowanie zmieniających tak drastycznie ich życie decyzji? Dlaczego lekarze, którzy złożyli przysięgę, że nie wyrządzą krzywdy, pozwalają na sterylizację i chirurgiczne okaleczenie nieświadomych i poddających się urojeniom dzieci?”.
 
Dziecięce eksperymenty
– Dziecko jest badaczem i jest naturalne, jeśli w którymś momencie skieruje swoją uwagę na to, jak to jest być płcią przeciwną – mówi dr Leszek Putyński, psycholog kliniczny z Uniwersytetu Łódzkiego, zajmujący się naukowo i zawodowo płciowością oraz seksualnością. – Zdarza się przecież, że kilkuletni synek poprosi mamę o zawiązanie kokardki we włosach czy też córeczka bierze do ręki plastikowy pistolet. To są normalne dziecięce eksperymenty, czasem przenoszone jeszcze do wieku lat kilkunastu. Nie powinny niepokoić, ale też nie powinny być wzmacniane. Dlaczego? Bo to, na co kierujemy uwagę, w naszym życiu „rośnie”.
Liczne badania pokazują, że deklaracje dotyczące seksualności dzieci i nastolatków bardzo często nie mają nic wspólnego z ich dorosłą rzeczywistością. Przytoczmy dwa z nich. Ritch Savin-Williams ze współpracownikami w 2007 r. zebrał duże dane dotyczące 17-letnich chłopców deklarujących orientację homoseksualną. Po sześciu latach dokonał powtórnej analizy ich preferencji seksualnych. Okazało się, że aż w 70 proc. zadeklarowali oni orientację heteroseksualną, w 20 proc. homoseksualną i 10 proc. biseksualną. Podobnie było w przypadku identyfikacji płciowej. U przeważającej większości badanych ich młodzieńcze rozeznanie u progu dorosłości nie pokrywało się z rzeczywistą tożsamością.
Do podobnych wniosków dochodzi Richard Green, który pod koniec lat 80. zbadał 44 chłopców zgłaszających w dzieciństwie chęć bycia dziewczynką. W dorosłości tylko jeden z nich zadeklarował identyfikację transseksualną, pozostali wykazywali identyfikację zgodną z płcią biologiczną.
 
Pożar na Zachodzie
Skąd zatem coraz częstsze deklaracje chęci zmiany płci u młodzieży? Liczne badania wykazują, że nastolatki są bardzo silnie podatne na wpływy rówieśników i społeczne „zarażenie się”.
– Źródłem identyfikacji jest wtedy przede wszystkim grupa rówieśnicza, a dorośli stają się obiektem buntu i testowania granic – mówi dr Leszek Putyński. – Jeśli więc jedna z osób nastoletnich ogłosi w szkole i na portalu społecznościowym, że jest homoseksualna lub transseksualna, to można się liczyć z tym, iż za moment wielu innych „zarazi” się tym przekonaniem. Dowodzą tego m.in. najnowsze badania amerykańskiej ginekolog Lisy Littman, która podkreśla, że młodzież, szczególnie dziewczęta, zgłasza problemy z aprobatą własnej płci, jeśli w ich otoczeniu pojawi się rówieśnik, zgłaszający tego rodzaju nastawienia.
Progenderowym sposobem myślenia można się zarazić w internecie, gdzie nie brakuje poradników i podręczników instruujących, jak „zmienić płeć” wraz z gwiazdami trans oraz ich fanami.
– Dzieci zmieniają płeć także z powodu różnego rodzaju nadużyć w rodzinie, bolesną stratę bliskiej osoby czy nawet gdy cierpią na spektrum zaburzeń autystycznych – alarmuje w rozmowie z dziennikiem „Times” były szef personelu kliniki zajmującej się zmianą płci w Wielkiej Brytanii. Jest on jednym z osiemnastu pracowników, którzy wiosną tego roku odeszli z pracy z powodu złego diagnozowania dzieci i kierowania ich na terapię hormonalną.
Tymczasem skierowania do Tavistock Clinic – jedynej publicznej kliniki w Wielkiej Brytanii, zajmującej się zmianą płci u ludzi poniżej 18. roku życia – rosną dramatycznie: od 94 w 2010 r. do 2519 w 2018 r. Najmłodszy pacjent, jaki został do niej skierowany, miał zaledwie trzy lata. Koszty tych terapii pokrywa państwo, mimo że – jak mówi prof. Carl Heneghan, dyrektor Centrum Medycyny na Uniwersytecie Oksfordzkim – z powodu niedostatecznych dowodów stosowanie leków w leczeniu dysforii płciowej oznacza nieuregulowane eksperymenty na dzieciach.
 
Droga do zdrowia
Co więc się stanie, gdy tak beztrosko poddawane trwałym zmianom dzieci i nastolatki „przebudzą się”? Tak jak już „budzą się” pierwsze osoby, które kilka lat po zmianie płci odkrywają, że to nie rozwiązało ich wewnętrznych problemów. Zdają sobie sprawę, że spędziły lata życia, goniąc za czymś, co niemożliwe, i okaleczając siebie (opisuje to w swoich publikacjach Jonathon van Maren). I mówią, że ideologia transseksualistów zrujnowała im życie, bo chociaż wrócili do swojej tożsamości, skutków operacji nie da się już odwrócić. Nie wspominając o skutkach psychicznych i duchowych.
– Jeśli mamy spowodować prawidłowe ukształtowanie się seksualności młodego człowieka, warto przede wszystkim nie przeszkadzać mu w tym, lecz pozwolić na naturalne przejście przez kolejne stadia rozwoju – podpowiada dr Leszek Putyński. – Dobrze funkcjonujące środowisko rodzinne i społeczne, w którym dziecko wyrasta, jest tego najlepszym gwarantem.
Zamiast pobudzać i oszałamiać młodych wizją seksualności w najbardziej niesłużącym wydaniu, pomagajmy – na poziomie rodzin, konkretnych instytucji i prawa – w rozwiązywaniu rzeczywistych problemów.
 
Pod tekstem (mniejszą czcionką)
W artykule zostały opisane sytuacje ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Prawo umożliwia dzieciom decydowanie o przyjmowaniu hormonów i operacji zmiany płci także w kilku innych krajach, np. Danii, Norwegii czy Szwecji.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Grzegorz
    25.06.2019 r., godz. 19:31

    "Liczne badania pokazują, że deklaracje dotyczące seksualności dzieci i nastolatków bardzo często nie mają nic wspólnego z ich dorosłą rzeczywistością. Przytoczmy dwa z nich. Ritch Savin-Williams ze współpracownikami w 2007 r. [...] Richard Green, który pod koniec lat 80. zbadał 44 chłopców"

    Czy jest szansa na kontakt z panią Dorotą, by poznać źródła tych badań, jakieś dokumenty, pełniejsze informacje?

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki