Te pytania przekładały się też na codzienne życie i wzajemny szacunek. Chrześcijanie, zarówno żydowskiego, jak i pogańskiego pochodzenia, zasiadali do wspólnego posiłku. I jak tu razem jeść, zachowując zasady różnych kultur? Właśnie na tym polega nowość Chrystusa, że burzy on mur oddzielający żydów i pogan. On w sobie samym stworzył ze wszystkich ludzi jednego nowego człowieka. Nie ma już poganina, Żyda, Greka. Jest człowiek borykający się ze swym grzechem i Chrystus – Odkupiciel każdego.
Ale te problemy inkulturacyjne są wciąż aktualne. One nie dotyczyły tylko Kościoła wchodzącego w różne wyraziste cywilizacje azjatyckie, afrykańskie czy amerykańskie. Nie wystarczy tylko inkulturować się do różnych kultur i religii, ale potrzebna jest też inkulturacja do współczesności. To umożliwi przeżywać w Bogu naszą aktualną historię. Inaczej grozi nam pułapka fundamentalizmu. Wbrew pozorom, od pierwszego soboru w Jerozolimie do ostatniego Soboru Watykańskiego II, jest bardzo, bardzo blisko. Inkulturacja we współczesność, która w dużej mierze jest zupełnie inna od mentalności religijnej, to zupełnie nowe zadanie, przed którym Kościół jeszcze nigdy nie stał. Bo przecież jeszcze nigdy na taką skalę Ewangelia nie była głoszona ludziom żyjącym bez jakiegokolwiek boga i prawa przezeń objawionego. Ta nowa sytuacja to antypody wystąpienia Pawła na Aeropagu. On miał przed sobą ludzi bardzo religijnych, którzy stawiali pomniki swoim bogom. Łatwo mu wejść w ich kulturę i dostrzec jej wartość. Obecnie głosimy Ewangelię światu, który nie tylko usunął jakichkolwiek bogów, ale nawet cokoły na których stali. Jak opowiedzieć o Bogu komuś kto nawet takiego pojęcia nie używa? Jak zatem powinna wyglądać inkulturacja do współczesności? To poważne pytanie.
Chwila refleksji
Jak radzę sobie z bezradnością w sytuacjach, gdy próbuję opowiedzieć o Bogu komuś, kto nie ma potrzeb duchowych i nie używa pojęcia boga?