Logo Przewdonik Katolicki

Niech ten alarm zmieni odbiorcę

ks. dr Mirosław Tykfer
fot. Zuzanna Szczerbińska

Czy nadzieja Bożego Syna mogła być poddana próbie? Modlitwa w Ogrójcu nie pozostawia złudzeń. Jezus się bał. Śmierci nie znał. Tym bardziej że dla Niego była ona nie tylko przewidywalnym przeżyciem fizycznym, ale również niewiadomą dla duszy. Możemy się więc tylko domyślać, czego Jezus bał się najbardziej. Wyraził to Jego krzyk: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił”. Jezus bał się opuszczenia przez Ojca. Bóg Go nie opuścił, ale On, ukochany Syn, musiał na własnej skórze i we własnym sercu poczuć to, co jest grzechem: duchowym oddaleniem od Boga.

A wszystko po to, aby nas zbawić, wziąć na siebie to, co nasze, co złe, co przeczy miłości.
Na Wielki Tydzień przygotowaliśmy kilka tekstów opowiadających o ludzkiej nadziei poddawanej próbie. Są to historie uczuć ludzi, którzy cierpią. Którzy również nie rozumieją, podążając myślami w kierunku niewiadomej. Nie po to, aby tylko podkreślić ich dramat. Chcieliśmy raczej odszukać w ich przeżyciach znaki obecności Chrystusa opuszczonego. Zobaczyć z bliska to połączenie serc: Zbawiciela i człowieka.
Jeśli Bóg zbawia przez współcierpienie – i to cierpienie, które mogło mieć u swoich korzeni grzech – to tym bardziej rozumiem papieża Franciszka, który prowadzi Kościół do większego współuczestnictwa w cierpieniu świata. Bo to oznacza odwagę bycia bliżej ludzi, którzy cierpią także z powodu własnej winy, niepoukładanego życia, skrzywdzenia czy wręcz straconej wiary, że dobro, nawet jeśli trudne, w końcu przynosi szczęście. To oni potrzebują towarzyszenia, które pozwoli im odkryć, że Bóg naprawdę ich kocha i że Kościół chce ich dobra. Nawet wtedy, gdy jeszcze nie są w pełni przekonani, aby tego Kościoła słuchać. To oni potrzebują miłości, i to miłości najtrudniejszej: wyprzedzającej ich nawrócenie. Miłości, jaką okazał nam Chrystus, który „umiłował nas, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami”. 
Do takiej miłości wzywa Franciszek. Miłości trudnej, wymagającej. Jeśli więc ktoś chce dzisiaj wszczynać alarm w Kościele przeciwko papieżowi, niech najpierw zapyta siebie, czy na taką miłość go stać. I czy rzeczywiście swoim alarmem przyczynia się do zbawienia świata. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki