Logo Przewdonik Katolicki

Cerkiew bez Putina

Jacek Borkowicz
FOT. SERGEY DOLZHENKO/PAP/EPA Metropolita Epifaniusz, głowa Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej Ukrainy, podczas pierwszej po zjednoczeniu liturgii, odprawionej 16 grudnia w monasterze Świetego Michał

W religijnej panoramie świata pojawia się nowy Kościół. Autokefaliczna Cerkiew prawosławna Ukrainy spod władzy Moskwy wraca pod opiekę Konstantynopola.

Stało się: na lokalnym soborze, odbytym 15 grudnia w kijowskiej katedrze Mądrości Bożej, połączyły się dwie ukraińskie Cerkwie prawosławne. Daje to początek trwałej, niezależnej w stosunkach międzykościelnych i narodowej pod względem kulturowego oblicza wspólnocie bizantyjskiego chrześcijaństwa. Głową zjednoczonego Kościoła został metropolita Epifaniusz. To decydujący krok w kierunku powrotu Kijowa – 333 lata temu przejętego przez patriarchat moskiewski – pod opiekę patriarchatu Konstantynopola. Za dwa tygodnie dokonany zostanie krok następny i ostateczny: nowy metropolita przyjmie z rąk patriarchy Bartłomieja akt autokefalii Cerkwi ukraińskiej. Jednak bez tytułu patriarchy Kijowa.
– Ten dzień przejdzie do historii jako dzień święty. Dzień ostatecznego potwierdzenia niepodległości Ukrainy – wołał do kijowian, zgromadzonych pod ścianą masywnej katedralnej dzwonnicy, prezydent Petro Poroszenko. – Co to za Cerkiew? To Cerkiew bez Putina. To Cerkiew bez Cyryla (patriarcha rosyjskiej Cerkwi prawosławnej – JB) To Cerkiew bez modlitw za rosyjską władzę i rosyjskie wojsko, bo ta władza i to wojsko zabijają Ukraińców – mówił. Gdy prezydent wymienił braterski uścisk ze stojącym obok Epifaniuszem, tysięczny tłum zaaprobował to okrzykiem „Chwała!”.
 
Młody jak na metropolitę
Tysiącletnia katedra Mądrości Bożej, symbol ukraińskiego chrześcijaństwa, stoi w samym centrum Kijowa. Niedaleko niej, pod drugiej stronie Pasażu Wołodymyrskiego, wznoszą się mury monasteru św. Michała. Tam następnego dnia metropolita Epifaniusz odprawił uroczyste nabożeństwo, pierwszą liturgię zjednoczonego Kościoła Ukrainy.
Jego nowy zwierzchnik jest człowiekiem młodym jak na metropolitę: liczy sobie zaledwie 39 lat. Urodził się, jako Serhij Dumenko, w rodzinie robotniczej. Do tej pory był arcybiskupem Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego (UCPPK), zarządzając diecezjami w Perejasławiu i Białej Cerkwi. Należał do wąskiego kręgu zaufanych współpracowników kierującego tą Cerkwią metropolity Filareta. Zimą 2014 r., podczas rewolucji na Majdanie, to on, u boku metropolity, stanął pomiędzy Berkutem a powstańcami, próbując zapobiec przelewowi krwi. Sam Filaret, dziś już 90-letni, zrezygnował z kandydowania na metropolitę zjednoczonej Cerkwi.
Kandydowania odmówił też zwierzchnik Ukraińskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej (UACP), metropolita Makary. Ta pochwały godna wstrzemięźliwość przywódców obu łączących się Cerkwi znacząco ułatwiła zarówno przygotowania do soboru zjednoczeniowego, jak i sam jego przebieg.
 
Języczek u wagi
W skład nowej wspólnoty kościelnej wchodzą przede wszystkim parafie dotychczasowej UCPPK. Ta największa ukraińska Cerkiew według miarodajnych szacunków skupiała 45 proc. wszystkich prawosławnych kraju. Powstała po 1991 r., kiedy to część hierarchów ukraińskiego prawosławia, dotąd całkowicie zależnego od Moskwy, opowiedziała się za osobną Cerkwią, a także za niepodległością państwową Ukrainy. Stan posiadania UCPPK powiększał się z roku na rok, zdecydowanie przybierając na sile po zwycięstwie rewolucji na Majdanie.
Ze skalą UCPPK nie mogła się równać UACP, Cerkiew która przed 1991 r. trwała wyłącznie na emigracji, więc chociażby z tego powodu nie mogła zbudować w kraju szerszych struktur. Na Ukrainie identyfikował się z nią jedynie co czterdziesty prawosławny.
Około 25 proc. prawosławnych deklaruje przynależność do Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego (UCPPM), Cerkwi która dziedziczy stare, z sowieckich jeszcze czasów struktury zależności od rosyjskiego hegemona. Owa wspólnota, choć skupia mniejszość wiernych (reszta odpadła do UCPPK), cerkwi i monasterów posiada więcej niż razem wzięte zjednoczone Cerkwie ukraińskie, Cerkiew greckokatolicka oraz na dokładkę tamtejszy Kościół rzymskokatolicki! Nadto do tej pory, jako jedyna, cieszyła się kanonicznym statusem, będąc uznana przez prawosławne wspólnoty reszty świata.
Mimo że Bartłomiej, ekumeniczny patriarcha Konstantynopola, zapraszał na sobór do Kijowa także przedstawicieli tej Cerkwi, jej ścisłe kierownictwo zdecydowanie odmówiło udziału w przedsięwzięciu, które Moskwa jednoznacznie ocenia jako schizmatyckie i niegodziwe. Wiadomo jednak, że całkiem spora część wiernych – w większości takich samych Ukraińców, jak ci z UCPPK i UACP – popiera ukraińską niepodległość oraz dążenie do autokefalii. Ich stanowisko podziela nawet część biskupów. Dwóch spośród nich, kijowski biskup sufragan Aleksander oraz Symeon z Winnicy, wzięło nawet udział w zjednoczeniowym soborze. Obaj są w podobnym wieku co Epifaniusz.
Wziąwszy pod uwagę, że pewna, choć nie wiadomo jeszcze jaka, część wiernych UCPPM przechodzi teraz w szeregi Cerkwi autokefalicznej, uznać można, że w momencie startu ta ostatnia skupia ponad połowę ukraińskich prawosławnych. Co więcej, zjednoczeniowy impuls może sprawić, że przechyli się języczek u wagi i do nowej wspólnoty dołączą ci prawosławni, którzy dotąd nie określali swojej kościelnej przynależności. A takich jest na Ukrainie całkiem sporo.
 
Co z tym patriarchatem?
Tomos (akt autokefalii), który 6 stycznia nada nowej Cerkwi patriarcha Bartłomiej, określi jej głowę mianem metropolity Kijowa. Jest to pozorny regres, wziąwszy pod uwagę, że dotychczasowy zwierzchnik UCPPK, Filaret, posługiwał się tytułem patriarchy. Rzecz w tym, że w jego przypadku jest to tytuł niekanoniczny, nieobowiązujący w świetle kościelnego prawa. A ono głosi wyraźnie, że tytuł patriarchy – taki, jaki przysługuje dziś chociażby głowom Cerkwi Gruzji, Bułgarii czy Rumunii – nadany może zostać jedynie po akceptacji go przez prawosławny sobór powszechny. A na to w najbliższym czasie się nie zanosi, zważywszy przeciwne ukraińskiej autokefalii stanowisko Cerkwi rosyjskiej, którą popierają prawosławne Cerkwie Serbii, Syrii oraz, niestety, Polski.
Sytuacja jest jednak dynamiczna i już dzisiaj stanowiska Moskwy nie podziela zdecydowana większość prawosławnych wspólnot świata, na czele z Konstantynopolem. Jeżeli kiedyś Rosyjska Cerkiew Prawosławna zostanie w swym nieprzejednanym stanowisku osamotniona, być może i ona uzna zmiany, które nieodwracalnie zaszły już nad brzegami Dniepru.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki