Powszechnie znana jest historia o przyjeździe do Poznania Ignacego Paderewskiego. To była iskra, która doprowadziła do wybuchu walk. Ale była to tylko kropka nad „i”.
Poznańczycy bardzo konkretnie przygotowywali się do przejęcia władzy u siebie co najmniej od lata 1918 r. Stworzyli nieformalną władzę w państwie pruskim, przejmowali od Niemców kolejne urzędy, a robili to tak zgrabnie, że w Berlinie – jak pisze Przemysław Matusik – zupełnie nie orientowano się w tym, co się w Wielkopolsce święci. Kiedy nadarzyła się okazja, postanowili ją wykorzystać. I byli na to gotowi.
Do takich postaw i zachowań przez lata swoją organicznikowską pracą przygotowywał Wielkopolan Kościół. I choć wśród bohaterów z pierwszej linii frontu raczej nie znajdziemy księży, to jednak ich wkład w zwycięstwo powstańców jest nie do przecenienia. „Zapewne tylko w zaborze pruskim chłop czuł się w pełni Polakiem, był pełnoprawnym uczestnikiem narodowej tradycji i nie odczuwał resentymentu wobec innych grup społecznych. To w Wielkopolsce, na Pomorzu i na Śląsku zaczął się rodzić naród polski w nowoczesnym znaczeniu tego pojęcia” – pisze Paweł Stachowiak.
A na dokładkę w temacie powstania historia obcokrajowców, którzy bili się za naszą wolność. Jak pisze Małgorzata Jańczak, nawet w Poznaniu mało kto wie, że w Powstaniu Wielkopolskim walczyło 300 cudzoziemców. Wśród nich… Chińczyk Czen De-Fu i Afrykańczyk Sam Sandi.
Historię sprzed stu lat możemy wspominać z dumą, ale uczmy się też od naszych przodków. Dobra organizacja, solidaryzm społeczny, praca u podstaw – tych wartości potrzeba także dzisiaj.