Czternastosekundowy film, na którym nie widać nic oprócz ciemności, to piękna przypowieść o tym, kim jest człowiek, kiedy tylko chce być człowiekiem: odważnym, pokonującym własne bariery i granice ludzkich możliwości po to, by uratować życie drugiemu. Z zapartym tchem śledziliśmy doniesienia z walki o życie himalaistów na Nanga Parbat. Nie wierzyliśmy, że można iść po nich tak szybko, w takiej temperaturze, na takiej wysokości, w takich ciemnościach. A jednak się udało ocalić życie. Tylko jedno z dwóch, ale się udało. Sukces. Człowiek pokazał swoją wielkość: zaryzykował siebie, by ocalić drugiego.
Teraz jesteśmy dumni: bo to nasi tam poszli, nasi pokazali, że są sprawy ważniejsze niż własne bezpieczeństwo. Ale przecież nie zawsze jesteśmy tacy piękni. Jest w człowieku również druga, ciemna strona. Ta ciemna strona nazywa się grzechem. Objawia się on pod postacią pedofilii, dramatycznej krzywdy robionej dzieciom, również przez ludzi Kościoła. Objawia się pod postacią skrajnego nacjonalizmu i nienawiści do tych, którzy urodzili się po innej stronie którejś granicy. Nie piszemy o tym po to, żeby zło promować. Nie piszemy tylko po to, żeby przed nim ostrzegać. Piszemy, żeby paradoksalnie dać nadzieję. Żeby pokazać, że z każdego zła człowiek może się podźwignąć. Żeby powiedzieć, że to nie grzech jest najsilniejszy, ale ponad nim jest Bóg, który stał się człowiekiem po to, by człowiek w Bogu mógł stawać się pięknym i przekraczać swoje granice. I nawet jeśli nie przychodzi żaden spektakularny sukces, to nadzieję dają pojedynczy ludzie i okruchy dobra – jak Marina Hulia, która na dworcu w Brześciu rysuje z dziećmi uchodźców „dobrych pograniczników” i w ten sposób ocala je przed nienawiścią.
„Bądź odważny, gdy rozum zawodzi, bądź odważny. W ostatecznym rachunku jedynie to się liczy”. Tak pisał Herbert, a ja zapraszam, żeby tak właśnie czytać ten numer „Przewodnika” – jak numer o odwadze człowieka, który w spotkaniu ze złem nie przestaje walczyć.