Wrzesień miał pokazać, czy w ochronie danych uczniów zajdą jakieś zmiany. Zamiast tego już dziś mógłby powstać powstał nieformalny „poradnik”, czym RODO nie jest, a wpisów do niego dostarczyłyby fora, na których rodzice dzielą się historiami, w których zdrowy rozsądek zastąpiła nadgorliwość.
Czym RODO nie jest?
To pójdźmy najpierw tą drogą. Choć globalnie Rozporządzenie Ogólne o Ochronie Danych Osobowych wprowadza możliwość pseudonimizacji, nie nakazuje wpisywania do dziennika ksywek zamiast nazwisk (kto miałby je wymyślać i czy dotyczyłyby też nauczycieli?) oraz nie zakazuje podpisywania się na klasówkach i pracach domowych (choć zinformatyzowana szkoła zaproponowała kody kreskowe, inne: inicjały czy naklejki). Nie chodzi tu także o zakaz podpisywania szafek i wieszaków, a w przedszkolach – półek i kurtek przedszkolaków.
Przewidując pojawienie się problemów i wątpliwości tego typu, Ministerstwo Edukacji Narodowej oraz Urząd Ochrony Danych Osobowych przygotowały poradnik Ochrona danych osobowych w szkołach i placówkach oświatowych. Publikacja jest dostępna gratis w internecie i warto, aby zapoznali się z nią także rodzice. „Poradnik jest odpowiedzią na potrzeby zgłaszane przez środowisko oświatowe. Lepsze poznanie i zrozumienie przepisów RODO pozwoli chronić bezpieczeństwo dzieci, a także budować wzajemne zaufanie między szkołą a rodzicami” – napisały Anna Zalewska, minister edukacji, oraz Edyta Bielak-Jomaa, prezes UODO, we wspólnym liście do dyrektorów szkół. Wbrew pozorom to nie ochrona danych przed niepożądanymi „wyciekami”, ale właśnie zaufanie są w centrum szkolnych kłopotów z RODO. Bo gdy rodzice z jednej strony chcą się troszczyć o dzieci, a z drugiej przerzucają się egzotycznymi pomysłami dyrekcji, te odpowiadają, że również muszą się chronić. Niestety, głównie przed natarczywymi i uciążliwymi opiekunami, którzy awanturują się z powodu zdjęcia Zosi czy Pawła na stronie internetowej.
Czym RODO jest?
Unijny dokument definiuje zasady przetwarzania, wykorzystywania i przechowywania danych osobowych. Robi to jednak w sposób odmienny od dotychczasowych przepisów, które zastępuje. Przede wszystkim nie zawiera szczegółowych wytycznych (dla każdej branży, w tym szkolnictwa, musiałyby one być opracowane osobno). Unijni urzędnicy przewidzieli, że prawo to musi być „ponadczasowe” w znaczeniu – niezależne od rozwoju technologii. Zatem to, jak przepisy RODO są aplikowane w konkretnej placówce oświatowej, jest w jakiejś mierze efektem decyzji podjętych bardzo lokalnie, tzn. w gabinecie konkretnego dyrektora, który odpowiada za ochronę danych w swojej szkole.
Dane osobowe powinny być przetwarzane rzetelnie, zgodnie z prawem i przejrzyście, czyli każdy rodzic powinien znać zasady tego przetwarzania. Wycofanie zgody na przetwarzanie musi być proste i możliwe. Dane powinny być ponadto adekwatne, tzn. szkole wolno gromadzić tylko te informacje, które są niezbędne do jej prawidłowego funkcjonowania i zapewnienia bezpieczeństwa uczniom. Dane nie powinny też być przechowywane dłużej niż trzeba.
Imię i nazwisko
Podstawowymi danymi osobowymi są imiona i nazwiska, z którymi szkoła ma do czynienia już podczas procesu rekrutacji. Tu sprawę załatwia ustawa Prawo oświatowe, która precyzyjnie określa np. sposób publikacji list osób przyjętych do placówki. Powinny one zawierać imiona i nazwiska kandydatów uszeregowane w kolejności alfabetycznej. Należy je wywiesić w widocznym miejscu (np. holu) i pozostawić przez określony czas. Zgodnie z prawem informacje o przyjęciu ucznia do szkoły nie mogą być udostępniane w internecie, nawet jeśli – to ciekawe – opiekun prawny się na to zgodzi.
Ponadto uczniowie mogą zostawiać w szkole podpisane książki i zeszyty, o ile szkoła może je zabezpieczyć (np. w salach zamykanych na klucz lub szafkach). Także wywieszenie podpisanej pracy ucznia, np. wiersza czy obrazu, lub ustawienie pucharu za osiągnięcia sportowe nie wymaga pisemnej zgody opiekunów.
Zdrowie
Prawo obejmuje uczniów opieką pielęgniarską, a dane dotyczące ich zdrowia są przechowywane w gabinecie zabiegowym. Gdy uczeń kończy szkołę, dokumentacja medyczna powinna zostać przekazana opiekunom, którzy dostarczą ją do następnej szkoły lub przekażą lekarzowi POZ, jeżeli uczeń zakończył edukację.
Uczniowie korzystają też z opieki pedagogiczno-psychologicznej. Jeśli podczas indywidualnych spotkań uczeń zwierza się np. ze swoich poglądów politycznych, opowiada o swojej wierze, pochodzeniu etnicznym lub orientacji seksualnej, dane te należą do kategorii tzw. wrażliwych i są objęte jeszcze większą ochroną. Np. organ prowadzący szkołę (najczęściej samorząd) może mieć wgląd do zwykłych danych osobowych uczniów, ale nigdy do danych wrażliwych.
Szkoły powinny być też przygotowane na to, aby w sytuacjach nagłych móc poinformować rodziców ucznia o wypadku. Nauczyciel musi zidentyfikować osobę, z którą rozmawia przez telefon, upewniając się, że jest ona prawnie uprawniona do pozyskania informacji o stanie zdrowia. Informacjami służącymi do weryfikacji dzwoniącego mogą być np. imię i nazwisko dziecka oraz rodziców, wiek dziecka, w co jest ubrane, w której jest klasie, nazwisko wychowawcy itp.
Oceny
Jedną z największych wątpliwości jest ta, czy zdaniem RODO za dane osobowe można uznać oceny ucznia. Z interpretacji zawartych we wspomnianym poradniku możemy wnioskować, że tak. Przykładami podlegających ochronie zbiorów danych w szkole są bowiem m.in. dzienniki lekcyjne, listy zatrudnionych pracowników, księga ewidencji dzieci, księga uczniów, dzienniki zajęć w świetlicy, arkusze ocen ucznia, dzienniki tradycyjne i e-dzienniki. Z wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE wynika również, że pojęcie danych osobowych obejmuje „pisemne odpowiedzi udzielone przez osobę przystępującą do egzaminu zawodowego”. Nauczyciel nie powinien więc np. informować o ocenach ucznia jego kolegów.
Szczególną sytuacją jest też wynoszenie przez nauczycieli arkuszy ocen, dzienników lekcyjnych czy klasówek poza mury szkoły. Trudno byłoby oczekiwać, że wszystkie prace domowe, sprawdziany i zeszyty sprawdzą w szkole, więc RODO nie zabrania im zabierania ich do domu. Powinni jednak dbać o ochronę danych – chociażby nie pokazywać klasówek innym domownikom.
A co z publicznym rozdawaniem świadectw z czerwonym paskiem? O ile niedozwolone jest napisanie w szkolnej gablocie, że Adam z 7d ukradł w sklepiku bułkę lub poinformowanie na apelu, że nie zdał do następnej klasy, o tyle publiczne wyczytanie nazwiska Tomka z 7a, który ma wybitne osiągnięcia edukacyjne, jest dopuszczalne. W ten sposób szkoła pokazuje, które postawy społeczne są pożądane, czyli spełnia swój obowiązek wychowawczy.
Rozsądne RODO
RODO zezwala na to, co jest niezbędne do normalnego funkcjonowania szkoły. Przykłady: Dyrektor może więc poinformować uczniów i ich rodziców o nieobecności nauczycielki Kowalskiej i zastępstwie nauczyciela Nowaka, ale już nie może powiedzieć, że Kowalska jest w szpitalu. Nauczyciele mogą kontaktować się z rodzicami za pomocą e-maila, jeśli opiekunowie wyrazili na to zgodę, choć dla zapewnienia lepszej ochrony danych powinni korzystać z adresów służbowych.
„Niejednokrotnie wystarczające jest zastosowanie środków technicznych, które są powszechnie dostępne, jak również środków organizacyjnych w dużej mierze będących wyrazem zdrowego rozsądku” – czytamy w poradniku MEN i UODO. Wprawdzie zdanie to odnosi się do poprawiania klasówek w domu, jednak jest dobrym podsumowaniem nowych regulacji w ogóle.
Akcja „RODO w szkole” nie jest więc rewolucją organizacyjną ani nie wymaga zwracania się do uczniów per „numer jeden, numer dwanaście”. Sprawdziany, klasówki i kartkówki nie muszą być podpisane: Batman, Krasnoludek, Elemeledudek czy Isaura (chyba że w prima aprilis). Dobre szkoły i oddani nauczyciele wkładają wiele trudu w podmiotowe traktowanie uczniów. Nie wrzucają wszystkich do wora jak bezkształtną (choć ponumerowaną) masę, ale starają się wejść w osobiste relacje, które są istotnym warunkiem powodzenia całego procesu wychowawczo-edukacyjnego. Byłoby wielką szkodą, gdyby z powodu nadgorliwości placówki lub rodziców ten trud poszedł na marne.