Logo Przewdonik Katolicki

Ekstrazmiana?

Natalia Budzyńska
FOT. UNSPLASH

„Czy rozwód to koniec świata? Absolutnie nie!” – tak zapowiada swój nowy program telewizyjny Agata Młynarska.

Program nosi tytuł „Eks-tra zmiana”, a odmłodzona prezenterka zapraszając do oglądania, z rozkoszą zrzuca z regału małżeńską fotografię, zastępując ją zdjęciem kobiety samotnej. Bo program jest chyba skierowany do kobiet po przejściach. Zdaje się, że będzie im wmawiał, że powinny czuć się wspaniale w nowych okolicznościach życiowych, bo ich eksmąż jest daleką przeszłością, a prawdziwe życie dopiero przed nimi.
Aż mnie zmroziło.
Kilka lat temu byłam świadkiem rozpadu rodziny mojej przyjaciółki. Widziałam jej cierpienie rozłożone na raty, codzienne ciosy, po których żołądek boli latami, i wcale nie mam na myśli przemocy fizycznej! Widziałam dzieci, które nie mogą pomieścić w swoich małych głowach tego, co się dzieje. Byłam świadkiem, jak przez kilka lat uczyły się akceptować fakt, że zostały porzucone, i nie sądzę, żeby wszystkie rany się zagoiły. Wielokrotnie w tamtym czasie myślałam o tych wszystkich artykułach, jakie czytałam w kobiecych magazynach, w których celebryci zmieniając partnerów, mężów i żony, z uśmiechem na ustach informowali czytelniczki, że ich życie jest cudowne. Nareszcie odnalazłam/odnalazłem prawdziwą miłość! Świetnie się dogadujemy, a po rozwodzie wszyscy razem poszliśmy na obiad do restauracji. No i dzieci, dzieci od razu pokochały swój nowy dom, w którym mają cudny pokój i świetnie się rozumieją z nowym mężem/żoną. Jest idealnie, wręcz lepiej, niż było. Wszyscy patrzymy w obiektyw roześmiani z błyskiem szczęścia w oku. Jacy wszyscy? Na zdjęciu raczej nie występuje osoba porzucona. Tylko nowa młoda para. Porzuconemu wstyd mówić, że cierpi. Raźniej będzie oświadczyć, że co nas nie zabije, to nas wzmocni. Trzymamy się nieźle, a w ogóle to właśnie to mi było potrzebne, bo wolność jest piękna. Nareszcie mogę rozwinąć skrzydła, które miniony związek mi podcinał. I w taką narrację wpisywać się chce nowy program Agaty Młynarskiej. Wmawiać cierpiącym kobietom, że ich prawdziwe emocje i uczucia nie mają sensu. Że łzy są niepotrzebne, po co płakać, za czym? Za utraconą miłością? Przez to, że się zostało zdradzonym? Oszukanym? Zostawionym w samotności? Pozbawionym bliskości?
Pewnie, że trzeba się z tymi emocjami uporać, ale chyba nie przez zaprzeczenie. Nie przez wmawianie sobie i całemu światu, że teraz to dopiero będzie super, bo nic takiego się nie stało. To oszustwo. Porzucona i cierpiąca kobieta będzie się czuła samotna podwójnie, chyba że przywdzieje narzuconą przez Młynarską maskę i powie z uśmiechem: ekstra. Nie ma nic lepszego niż rozwód.
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki