Logo Przewdonik Katolicki

Ptaki z bliska

Alicja Górska
FOT. PATRYK BIERSKI

Jak to możliwe, że potrafią pokonać tysiące kilometrów i bezbłędnie trafić do swoich miejsc gniazdowania? Świat dzikich ptaków, ich zwyczaje oraz zdolności zdumiewają. Podglądacze ptaków odkrywają ich tajemnice.

W świecie ptaków jest już jesień. Bociany odleciały na początku sierpnia, w tym roku wyjątkowo wcześnie. Jaskółki też są już w drodze do Afryki Subsaharyjskiej lub tropikalnej części Azji. Do odlotu przygotowują się żurawie oraz dzikie gęsi. Wydaje im się, że nikt ich nie żegna, a przecież wielu z nostalgią spogląda na klucze odlatujących ptaków. Że na ich powrót czekamy, też nie wiedzą.
 
Chłopiec z lornetką
– Od dziecka, kiedy jeździliśmy z rodzicami do dziadków, wypuszczaliśmy się z kuzynem na wędrówki – wspomina dr inż. Andrzej Brusiło, dziś zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Szczecinek. – Pamiętam w zakolach rzeki potężne, metrowe szczupaki. Spotykaliśmy tam też dziki, jelenie i mnóstwo ptaków. Wydawało nam się, że dżungla amazońska jest na wyciągnięcie ręki – wspomina z uśmiechem pan Andrzej. Ptaki obserwował także w swoim rodzinnym mieście. – Kiedy zaczynały się wiosenne lub jesienne wędrówki ptaków, wkładałem kurtkę i czapkę, otwierałem w domu szeroko okno i mimo niskich temperatur podpatrywałem je – opowiada.
Wspomina też inną historię z dzieciństwa. – W czasach kartek na mięso, braku czekolady i pomarańczy, dostałem w prezencie resoraki, takie małe samochodziki, które można było kupić tylko w Pewexie. Bez mrugnięcia okiem wymieniłem je na atlas ptaków profesora Jana Sokołowskiego.
Od tego czasu zaczął się o nich uczyć i podglądać ich życie. Dziś jest członkiem Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. Bierze udział w ogólnopolskim Monitoringu Pospolitych Ptaków Lęgowych (MPPL) – wówczas to wiosną kilkuset ornitologów w całej Polsce wychodzi w teren, żeby liczyć i obserwować ptaki.
 
Ptasi GPS
Jesienne migracje ptaków to tajemnica, która nie jest zgłębiona do końca. Naukowcy i badacze wędrówek ptaków wciąż starają się ją rozwikłać. Uważają, że ptaki dysponują kilkoma technikami nawigacji, dlatego tak dobrze orientują się w terenie i po pokonaniu nawet kilku tysięcy kilometrów potrafią wrócić w swoje miejsca lęgowe. – Młode ptaki razem z rodzicami szykują się do drogi. Potem w ciągu jednego przelotu muszą zapamiętać trasę, kierunek, przeszkody, niebezpieczeństwa, żeby po roku zmierzyć się z tym wszystkim samodzielnie. Ptaki mają pamięć terenową, topograficzną – wyjaśnia pan Andrzej.
Niektórzy badacze twierdzą, że ptaki potrafią orientować się w terenie na podstawie położenia gwiazd i odczytywać kierunek z położenia słońca.
Niektóre gatunki, na przykład wróblowate, lecą krótkimi odcinkami po kilka, kilkanaście kilometrów. Do przekroczenia łuku Karpat muszą się przygotowywać wcześniej, bo to dla nich spory wysiłek. Wiele ptaków podczas tych wędrówek ginie – tłumaczy pan Andrzej. Ze względów bezpieczeństwa większość ptaków wędrownych migruje w stadach. – Łatwiej jest im odpoczywać, żerować, dbać o siebie nawzajem, wypatrzeć niebezpieczeństwo i siebie ostrzec – mówi ornitolog.
Migracje dużych ptaków są częściej zauważane, bo są spektakularne. Klucze żurawi czy gęsi liczą po kilkadziesiąt, kilkaset i nawet kilka tysięcy osobników. Ale ptakami migrującymi są również wróblowate: zięby, sikory, piecuszki, świstunki, wilgi, gąsiorki. Wędrują też sójki, chociaż w Polsce wydaje się, że to ptaki osiadłe. Polskie sójki odlatują na południowy zachód, a do Polski przylatują sójki ze wschodu i z północy. 
 
Gdzie „tankują”?
Część ptaków lata bardzo wysoko: bociany, żurawie czy duże ptaki drapieżne. Wykorzystują prądy wznoszące. Wzbijają się na wysokość nawet kilku tysięcy metrów od ziemi i lotami szybowcowymi przemierzają olbrzymie odległości, do kilkuset kilometrów dziennie. Część ptaków gromadzi tkankę tłuszczową, by ją następnie spalać podczas długodystansowych lotów. Te rzadziej mają międzylądowania. – Mysikrólik to jeden z naszych najmniejszych ptaków owadożernych, który przelatuje na południe Europy. On spala ponad 50 proc. swojej tkanki tłuszczowej. Musi być więc bardzo dobrze odżywiony przed rozpoczęciem wędrówki – mówi pan Andrzej. Żurawie, które migrują z północy Europy do Hiszpanii lub północnej Afryki, zatrzymują się m.in. na rozlewiskach Międzyodrza. Na przełomie września i października można tam spotkać od 8 do 15 tys. tych ptaków. Po polskiej stronie można je wówczas obserwować w miejscowości Marwice.
 
Etyka ornitologa
Wybierając się na obserwację ptaków, trzeba się wyposażyć w cierpliwość, bo przyroda rządzi się swoim rytmem. – Profesjonaliści zabierają ze sobą lunety, które dają nawet kilkudziesięciokrotne powiększenie. Dzięki nim można z odległości kilometra obejrzeć każde piórko ptaka, nie płosząc go – wyjaśnia ornitolog ze Szczecinka. Zwykła lornetka o powiększeniu 7x50 albo 10x50 amatorowi też wystarczy. Strój powinien być wygodny, bezpieczny i ewentualnie nieprzemakalny. Jego kolor nie ma większego znaczenia, chociaż do maskowania się najlepsze są brązy i zielenie.
Najważniejszą zasadą w obserwacji ptaków, uregulowaną prawnie, jest zakaz płoszenia i niepokojenia ptaków przy gniazdach. – Nie powinniśmy w ogóle podchodzić pod gniazda i miejsca lęgowe. Jeżeli chcemy takie miejsca, to tylko w bezpiecznej odległości, bo zbyt natarczywa obecność człowieka może spowodować przepadnięcie lęgów – przestrzega leśnik. Bezpieczna dla ptaków odległość, w zależności od gatunku, może wynosić od kilkunastu do nawet kilkuset metrów. – Bocian czarny, który jest rzadkim i chronionym gatunkiem, gnieździ się w bardzo starych, niedostępnych drzewostanach – opowiada pan Andrzej. – To samotnik, który bardzo źle reaguje na obecność człowieka, czego jak wiemy nie mają bociany białe. 150–200 metrów to jest już strefa dla niego niebezpieczna, reaguje nerwowo na obecność w niej człowieka. Dlatego bocian czarny objęty jest w Polsce ochroną strefową wokół gniazda.
W strefie ochronnej nie wolno wykonywać żadnych prac leśnych, nie ma mowy o ścince i pozyskiwaniu drewna. Podobne strefy mają też w Polsce puchacze, bieliki i orlik krzykliwy. – W naszym rejonie mamy kilkanaście gniazd bielika. Wstęp do strefy ochrony ścisłej jest zabroniony przez cały rok: w okolicy dwustu metrów od gniazda nie może się nic dziać – dopowiada pan Andrzej.
 
Na drzewie chrumkające świnki
Jesienią las prawie milknie. Śpiew ptaków usłyszymy znów wiosną. Kowalik wyda dźwięk, który kojarzy się z uruchomionym alarmem samochodowym, jer będzie chrapał, kos wygwiżdże całe melodie, a kwiczoł zabrzmi jak grzechotki kościelne. Andrzej Brusiło, podobnie jak inni ornitolodzy, wiele gatunków ptaków rozpoznaje po dźwiękach. Zapamiętywanie ich przypomina naukę języka obcego. – Większość tych dźwięków, zwłaszcza wiosennego śpiewu podczas godów, jest tak charakterystyczna i typowa dla danego gatunku, że można się tego nauczyć. Dla mnie to jednak trudne, bo mam słuch „absolutny”, czyli odróżniam jedynie kiedy muzyka gra, a kiedy nie – śmieje się leśnik. Słucha więc ptasich odgłosów na mp3 i stara się je zapamiętać. Mówi, że pomocne jest wychodzenie w teren i łączenie dźwięków z wyglądem danego ptaka. Nauki nie ułatwiają same ptaki, które robią nam dźwiękowe psikusy. Szpaki i sójki często naśladują odgłosy nie tylko ptaków, ale również innych zwierząt. – Jeżeli młoda sójka wychowywała się w pobliżu gospodarstwa rolnego, gdzie hoduje się trzodę chlewną, to mamy potem wysoko na drzewie chrumkające świnki – opowiada pan Andrzej i tłumaczy, że sójka uczy się dźwięków z gniazda, które jest jej domem rodzinnym. Mówi, że wiosną można się przekomarzać z samcem wilgi, którego nie sposób pomylić, bo jest żółty jak słońce. Wilga pogwizduje, ma melodyjne trele i kiedy się je naśladuje, ona odpowiada.
 
Na czacie
Robienie zdjęć ptakom wymaga umiejętności, dobrego sprzętu oraz mnóstwa czasu i cierpliwości. Aparaty muszą mieć dużą ogniskową, tzw. teleobiektywy. Osoby zajmujące się tym profesjonalnie budują sobie nawet tzw. czatownie, czyli miejsca, w których mogą się ukryć i zamaskować sprzęt. Można je nabyć w sklepach sportowych albo wykonać samemu, byle – jak podkreśla pan Andrzej – nie wycinać w tym celu drzew ani gałęzi. Najlepiej wykorzystać naturalną osłonę, krzewy, drzewa, czy korzenie drzew. Czasami do obserwacji ptaków wykorzystuje się ambony myśliwskie. Pan Andrzej zdjęcia robi rzadko. Najbardziej zadowolony jest z tych z łabędziem krzykliwym, którego stado żerowało na polach kukurydzy w okolicach Człuchowa. – Zdjęcie było wykonane kilka lat temu w święto Trzech Króli i faktycznie było królewskim fotosafari – wspomina leśnik. Na dobre zdjęcie trzeba czasami czekać nawet kilka, kilkanaście dni, to w zależności od tego, jak czujne są ptaki. – Ważne jest poznanie trybu życia danego gatunku. Taki zimorodek lubi przesiadywać na jednej gałęzi nad rzeką. Przy niej wyczekuje się na przylot ptaka i wtedy migawka zaczyna pracować. Zawsze mi gdzieś umyka ten niebieski klejnot i ptasi cwaniaczek.  Jest bardzo szybki, bystry i płochliwy, więc nie jest łatwo go sfotografować. Pewnie się kiedyś na niego zasadzę gdzieś nad brzegami rzeki Gwdy, bo wiem, gdzie występuje – dodaje z uśmiechem leśnik. 
 
Zbliżają do nieba
Co takiego tkwi w podglądaniu ptaków, że ornitolodzy wiele godzin spędzają na ich obserwacji? – Najbardziej fascynuje tajemniczość przyrody. Ptaki są blisko rytmu natury, który nadał Stwórca. Nie bawią się w dyplomację, tylko zachowują się tak, żeby przeżyć, wychować potomstwo i je ochronić – wyjaśnia Andrzej Brusiło. Dodaje, że dla niego jest to okazja na zatrzymanie się w pędzącym świecie i na przemyślenia. – Obcowanie z przyrodą to błogosławiony czas, który pozwala na wyciszenie się, refleksję i na zachwyt pięknem przyrody – uważa pan Andrzej. – Tęsknota za bliskością natury tkwi głęboko w każdym człowieku. A to stykanie się z przyrodą to pośrednio dotykanie Pana Boga. Dlatego kochamy przyrodę. 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki