Ks. Henryk Seweryniak: Może jeszcze przestańmy odprawiać Mszę św., przestańmy spowiadać, bo jesteśmy grzeszni i niewiarygodni? Przecież Kościół od początku wie, że jest świętym Kościołem grzeszników. Zawsze miał w swojej historii skandale. Ale zawsze też wiedział, że niesie w sobie perłę – nawet jeśli ta perła jest otoczona śliską i nie zawsze dobrze pachnącą małżą!
M.B.: Ja rozumiem to sformułowanie o „świętym Kościele grzesznych ludzi” ale…
H.S.: Ale miarka się przebrała? A nie przebrała się w czasie wypraw krzyżowych? Nie przebrała się, kiedy papieżami byli wielcy grzesznicy?
M.B.: Nie chodzi o to, co się przebrało. Skandale pedofilskie są bez wątpienia zbrodnią, nad tym nie wolno ani dyskutować, ani próbować zakwestionować ich wagi. Chciałam powiedzieć, że świat już nie rozumie tego sformułowania: święty Kościół grzesznych ludzi. Uważa, że się nim bronimy, że się w ten sposób usprawiedliwiamy.
H.S.: Trudno jest o tym mówić, mając poczucie własnej grzeszności, oczywiście nie takiego grzechu. Jak staję przed ołtarzem, muszę się mocno uderzyć w piersi za swoje grzechy, które papież Franciszek tak genialnie rejestruje (światowość, pycha, il profumo di donna, wygoda, brak ewangelizacyjnego poweru). Bo przez to wszystko, przeze mnie Msza może być zbrukana. Czuję się też strasznie upokorzony grzechem pedofilii współbraci – że coś takiego może się dziać w moim Kościele! Ale to ani przez chwilę nie każe mi przestać głosić Ewangelii! Muszę robić swoją kapłańską robotę, sprawować sakramenty, głosić kazania, uczyć dzieciaki religii, tłumaczyć klerykom teologię…
M.B.: Ja mam poczucie głębokiej niesprawiedliwości, kiedy widzę dziesiątki przyzwoitych księży, którzy o swoją przyzwoitość mocno walczą, a są wrzucani do jednego worka z pedofilami. W każdej grupie zawodowej są święci i bandyci. Ktoś skrzywdzony przez lekarza nie porzuca na zawsze tradycyjnej medycyny i nie leczy się energią słoneczną.
H.S.: Myślisz, że ci, którzy wzywają do odwołania synodu, tego nie rozumieją? Przecież wiarygodność to nie jest czystość czy świętość moralna!
M.B.: Myślę, że chcą powiedzieć: nie nakładajcie na innych ciężarów, jeśli sami pod swoim ciężarem upadliście. Ale z drugiej strony, nie chciałabym, żeby Kościół dał się wmanewrować w myślenie, że dopóki nie rozwiążemy problemu pedofilii, nie wolno mu się zajmować niczym innym. Jeszcze raz: problem jest ważny. Trzeba się nim zająć natychmiast. Trzeba się nim zająć zdecydowanie. Ale nie tylko nim! To by dopiero było diabelskie działanie i sposób na zniszczenie Kościoła: sprawienie, żeby zaczął się kręcić wokół własnego ogona, wokół własnych problemów – i zapomniał o Jezusie. Mamy odejść od Jezusa? Czy jesteśmy w Kościele dla Niego i przy Nim, i nie możemy Go zostawić – mimo że pewna część naszych braci zaprzeczyła swoim życiem wszystkiemu, co Jezus głosił?
H.S.: Dlatego to jest ważne, żebyśmy nie przestawali mówić, że Bóg jest ważny, że Bóg jest piękny, że Bóg jest dobry i młody! To chyba kard. Joseph Ratzinger już dawno temu powtarzał, żeby katolicy w jego Niemczech przestali w kółko zajmować się tylko problemami struktury Kościoła, jego organizacją, administracją, kapłaństwem kobiet, celibatem czy formą wybierania biskupów. Istotą wiary Kościoła jest przyjaźń z Chrystusem, moc świadectwa dawanego Ewangelii! A tymczasem bp Egan z Anglii proponuje, żeby papież zamiast Synodu Młodzieży zwołał synod o życiu kapłańskim. Żeby poświęcił go „tożsamości bycia księdzem i biskupem, opracowaniu wskazówek dotyczących stylu życia”. Uff...
M.B.: Czytałam niedawno o takim wynalazku: synod rzymski, który zwołał Jan XXIII, ustalił podobne reguły. Księża mieli nosić wielkie kapelusze, nie wolno im było chodzić do kina, jeździć na rowerze, do restauracji w Rzymie mogli iść, ale tylko do kilku wyznaczonych. Św. Jan XXIII widział jednak, że to była klęska, i szybko zwołał II Sobór Watykański. U nas podobne reguły spisał bp Pelczar. Pamiętam jeszcze opowieści starszych księży, że nie wolno było wychodzić publicznie w świeckim stroju, nie wolno było jeździć na motocyklu czy samochodem z kobietą. Takie reguły dzisiaj niczego nie uratują. Przeciwnie! Jeśli dotąd dla kogoś podwożenie znajomych było grzecznościową przysługą, jakich pełno dookoła – to teraz mu to zseksualizujemy. I uruchomimy wyobraźnię w dziwną stronę. Nie, nie, nie!
H.S.: Trzeba pamiętać, że ludzie przychodzą do Kościoła dla Jezusa i dla Jego Ewangelii. I tę Ewangelię im dawać, a nie zajmować się własnymi sprawami.
M.B.: I skoro przychodzimy po Ewangelię, to ją powinniśmy dostawać – a nie księdza, który ma swoje kłopoty. Kościół nie powstał po to, żeby zaspokajać emocjonalne potrzeby księży, mniej czy bardziej grzeszne. Fajnie, jest nam w nim dobrze, jesteśmy w nim kochani i potrzebni. Ale jesteśmy w nim, żeby się dzielić Jezusem i przy Nim trwać.
H.S.: Emocjonalne potrzeby wszyscy będziemy mieli. Ważne, żeby księża byli sługami Jezusa, a nie własnych potrzeb. W Kościele zawsze jest Dwunastu – i zawsze jest Judasz. Czy Jezus w Wielki Czwartek miał zatrzymać dzieło zbawienia, bo Judasz zdradził? Czy był niewiarygodny, bo Judasz za Nim chodził i słuchał Jego nauki? To są niby oklepane prawdy, ale jakoś łatwo tu o Judaszu zapominamy.
M.B.: A może to my za rzadko o nim mówimy? Nie pamiętam, żeby w kontekście pedofilii ktoś nazwał to właśnie tak: to są Judasze. Mówimy o grzechu, mówimy o „głębokiej ranie w ciele Kościoła”, mówimy o przestępstwie i zbrodni. To wszystko prawda. Ale to nie jest czyn, jakiego dopuszczają się wierni słowom Jezusa apostołowie. To czyn zdrady Judasza, sprzeniewierzenie się Jezusowi. Bierzemy za nich odpowiedzialność, bo są naszymi braćmi. Wstydzimy się i potępiamy ich czyny. Ale nie wszyscy przecież tak postępują. A każdy ksiądz, który molestuje seksualnie dzieci i nie odczuwa żadnej skruchy, ale całą sprawę jedynie tuszuje, nie jest ani Piotrem, ani umiłowanym Janem – jest Judaszem.
Ks. prof. Henryk Seweryniak prof. dr hab. teologii fundamentalnej, przewodniczący Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce.
Dr Monika Białkowska doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka „Przewodnika Katolickiego”.