Wpisy duchownych w serwisach społecznościowych mogą liczyć na rozgłos. Zwłaszcza te, które wywołują spore negatywne reakcje. Dostrzegane są również niektóre internetowe akcje podejmowane przez księży lub z ich inicjatywy. Rzadko jednak ktoś zastanawia się nad tym, jaki jest sens i cel obecności kapłana czy osoby zakonnej w sieci.
Ukryta tożsamość
Tymczasem od odpowiedzi na to pytanie bardzo dużo zależy. W internecie niejednokrotnie można się natknąć na duchownego, w ogóle o tym nie wiedząc. Nie wszyscy księża, zakonnicy czy zakonnice wchodzący do sieci ujawniają, kim są. Dziś dotyczy to przede wszystkim serwisów społecznościowych, ale zjawisko nie jest nowe. Na internetowych czatach, forach, blogach niektórzy księża, a także osoby zakonne, od lat ukrywają swoją tożsamość. Zdarza się, że robią to tak skutecznie, iż nie rozpoznają ich nawet bliscy znajomi.
Motywy takiego działania mogą być różne. Od szukania sfery prywatności, w której można się swobodnie czuć, odpocząć od „bycia księdzem”, bez presji, że „trzeba się pilnować”, po świadomą kreację, mającą ułatwić dotarcie do ludzi dalekich od wiary i Kościoła, z rozmaitych przyczyn alergicznie reagujących na duchownych.
Można takie zachowanie porównać trochę do rezygnacji z koloratki czy z habitu. Nie daje gwarancji anonimowości, a może wywoływać różne domysły i podejrzenia dotyczące motywów.
Pułapka popularności
Dziś najłatwiej zauważyć sieciową działalność duchownych w mediach społecznościowych. Założenie konta lub profilu jest proste. Potem trzeba jakoś się przebić i zostać zauważonym. I tu czyha pierwsza pułapka. To pokusa popularności za wszelką cenę.
Jak najprościej zwrócić na siebie uwagę? Wywołując kontrowersje i odwołując się do emocji. Najłatwiej to osiągnąć, komentując we wpisach jakieś bieżące tematy. To przyciąga obserwatorów i pomnaża lajki lub inne reakcje. Jednak może też powodować co najmniej zakłopotanie u niejednego internauty, zwłaszcza wtedy, gdy duchowni biorą się za publiczną emocjonalną wymianę poglądów. Niedawno sporą konfuzję i zażenowanie – nie tylko katolików – wywołała sieciowa „pyskówka” polskich duchownych wokół pogrzebu Kory.
Guru i sekta
Sposób funkcjonowania mediów społecznościowych zachęca do zdobywania jak największej grupy „zwolenników”. Ulegając temu mechanizmowi, łatwo i niepostrzeżenie można zacząć funkcjonować w sieci jako swoisty „guru” internetowej „sekty”.
Co prawda mówi się powszechnie o kryzysie autorytetów we współczesnym świecie, ale nie znaczy to, że ludzie autorytetów nie potrzebują i ich nie szukają. Internet ułatwia wybieranie sobie autorytetów. Duchowni są pod wieloma względami naturalnymi kandydatami. Jednak bycie autorytetem wciąga i uzależnia. Istnieje niebezpieczeństwo, że aby nie przestać nim być, ksiądz zacznie dostosowywać swoje wpisy do oczekiwań tych, którzy stale je śledzą. Co więcej, będzie się wypowiadał autorytatywnie o sprawach, na których się zna słabo lub w ogóle nie ma o nich pojęcia.
Bez imprimatur i politycznie
Z tą pokusą łączy się kolejne zagrożenie. Dotyczy ono przedstawiania przez niektórych duchownych aktywnych w sieci własnych poglądów w taki sposób, jakby przedstawiali nauczanie Kościoła. To niebezpieczne zjawisko, które może spowodować duże zamieszanie w sercach i umysłach ludzi wierzących, a niejednokrotnie po prostu wprowadzać ich w błąd. Kościołowi dotychczas nie udało się wprowadzić w internecie odpowiednika „Imprimatur”, czyli jakiejś formy oficjalnego potwierdzenia, że treści, które odbierane są jako zgodne z jego nauką, faktycznie takie są.
Jedną z kłopotliwych spraw, związanych z obecnością duchownych w globalnej sieci, są poglądy polityczne. Po Soborze Watykańskim II stało się oczywiste, że ze względu na konieczność zachowania jedności Kościoła, księża nie powinni identyfikować się publicznie z konkretną partią czy opcją polityczną. Wydaje się logiczne, że wskazówka ta powinna być stosowana także w internecie, jednak nie brak duchownych, którzy są przekonani, że w sieci mogą ostentacyjnie prezentować swoje zapatrywania. Idą tropem np. niektórych dziennikarzy, którzy przekonują na swoich profilach społecznościowych, że występują tam jako osoby prywatne i mają prawo opowiadać się jednoznacznie po którejś ze stron politycznego sporu. Problem w tym, że ksiądz jest kapłanem w każdej sytuacji. Także wtedy, gdy zabiera głos w internetowej dyskusji.
Zawsze ewangelicznie
Przypomniał o tym papież Benedykt XVI w opublikowanym w 2010 r. Orędziu na 44. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu. Zatytułował je „Kapłan i duszpasterstwo w cyfrowym świecie: nowe media w służbie Słowa”. Zwrócił w nim uwagę, że nowe sposoby międzyludzkiej komunikacji mogą stwarzać ryzyko, że wykorzystanie ich będzie podyktowane samą potrzebą zaistnienia i błędnym postrzeganiem sieci wyłącznie jako terytorium, które trzeba zająć.
„Od księży natomiast wymaga się, by potrafili być obecni w świecie cyfrowym w sposób zawsze wierny przesłaniu ewangelicznemu, by odgrywali właściwą sobie rolę animatorów wspólnot, które w dzisiejszych czasach coraz częściej wyrażają się poprzez różnorodne «głosy», pochodzące ze świata cyfrowego, i by głosili Ewangelię, wykorzystując oprócz tradycyjnych również audiowizualne środki nowej generacji” – napisał papież.
Dał też fundamentalne wskazanie. Stwierdził, że w kontakcie ze światem cyfrowym kapłan powinien wykazać się nie tyle umiejętnościami pracownika mediów, ile pozwolić, by doszło do głosu jego konsekrowane serce. „Pozwoli to nadać głębię duchową nie tylko działalności duszpasterskiej, ale również ciągłemu przepływowi informacji w sieci”.
Pięciu duchownych, których spotkasz w mediach społecznościowych
Oceniacz – to duchowny, który uważa się za autorytet i eksperta od wszystkiego, a zwłaszcza od moralności. Na bieżąco komentuje najrozmaitsze wydarzenia i wpisy innych, pouczając i wystawiając cenzurki. Zwykle powołuje się na nauczanie Kościoła i na Pismo Święte, niejednokrotnie wyrywając fragmenty z kontekstu, aby tylko uzasadnić swoją opinię. Nie ma dla niego autorytetów. Chętnie ocenia innych duchownych, z papieżem włącznie.
Cytatolog – rzadko prezentuje jakieś własne wypowiedzi, z zapałem natomiast publikuje cytaty, często pobożne lub zawierające jakąś – w jego przekonaniu – głęboką myśl lub wartościowe przesłanie. Często jest przekonany, że wszyscy posługują się podobnym do niego tokiem myślenia i w taki sam sposób, jak on, rozumieją zamieszczane przez niego myśli. Jest zdziwiony, gdy inni interpretują je odmiennie.
Polityk – ma wyraziste poglądy polityczne i nie tylko nie widzi powodu, aby się z nimi nie afiszować, lecz za swa misję w sieci uważa ich prezentowanie, upowszechnianie, zachwalanie. Czasami lubi udostępniać memy wyśmiewające, a nawet poniżające tych, których uważa za przeciwników politycznych. Zwykle nie reaguje pozytywnie na uwagi, że jako kapłan nie powinien promować podziałów ani lansować jednej partii.
Organizator – używa mediów społecznościowych jako narzędzia i/lub miejsca do organizowania rozmaitych akcji i przedsięwzięć duszpasterskich, ewangelizacyjnych itp. Niejednokrotnie próbuje w sieci tworzyć coś na kształt wspólnoty, gromadząc internautów wokół jakiegoś pomysłu, idei lub po prostu wokół siebie, pociągając swoją osobowością, entuzjazmem i zaangażowaniem.
Przewodnik – w sieci nie przestaje być przede wszystkim księdzem, duszpasterzem. Rozumie specyfikę mediów społecznościowych, dlatego relacjonując ważne i mniej istotne wydarzenia ze swego życia tworzy z innymi więź, która pozwala mu nie tylko prezentować nauczanie Kościoła w zrozumiały sposób, ale również podejmować czasami bardzo trudne rozmowy z ludźmi wierzącymi i niewierzącymi.