Logo Przewdonik Katolicki

Tylko jedno „ale”

Jacek Borkowicz
FOT. MAGDALENA BARTKIEWICZ. Jacek Borkowicz historyk, literat, publicysta.

Na temat stosunku prymasa Augusta Hlonda do Żydów powiedziano ostatnio wiele.

Jeśli więc ośmielam się cokolwiek do owego tematu dodać, to tylko dlatego, że we wcześniejszych głosach – zarówno przeciw, jak i za – nie poruszono pewnego aspektu, który w zasadniczy sposób wpływa na ocenę moralnej postawy arcybiskupa.
Chodzi o znany już powszechnie list pasterski O katolickie zasady moralne, wystosowany do wiernych w 1936 r. Prymas pisze w nim, że Żydzi „walczą z Kościołem katolickim, tkwią w wolnomyślicielstwie, stanowią awangardę bezbożnictwa, ruchu bolszewickiego i akcji wywrotowej”. Wspomina też o ich „zgubnym wpływie” na obyczajowość, a także wychowanie młodzieży. Ale – kontynuuje – „bardzo wielu Żydów to ludzie wierzący, uczciwi, sprawiedliwi, miłosierni, dobroczynni. W bardzo wielu rodzinach żydowskich zmysł rodzinny jest zdrowy, budujący. Znamy w świecie żydowskim ludzi także pod względem etycznym wybitnych, szlachetnych, czcigodnych”.
Fragment ten (w oryginale nieco dłuższy) wywołał falę różnych opinii, często skrajnie różnych i wykluczających się wzajemnie. Podczas gdy jedni, koncentrując się tylko na jego pierwszej połowie, nazywają prymasa Hlonda antysemitą, drudzy przeciwnie, w zapale obrony dobrego imienia biskupa zapominają o cierpkich słowach wstępu owego wywodu i biorą pod uwagę jedynie jego przyjazną konkluzję.
Żadna z tych selektywnych ocen nie oddaje prawdy listu. Ale nie oddawałoby jej również proste zestawienie dwóch odmiennych opinii o Żydach, bez uwzględnienia jednego małego słówka: „ale”, które te opinie łączy. I nie tylko łączy. Według reguł języka polskiego „ale” jest czymś więcej niż spójnikiem: to partykuła, której użycie w odpowiednim miejscu nadaje sens całemu zdaniu.
Wyobraźmy sobie teraz tę samą wypowiedź, ale w odwrotnej kolejności. Bardzo wielu Żydów to porządni ludzie. Ale przecież Żydzi to także zgubni wywrotowcy i bolszewicy. Ta sama treść, jakże jednak różny sens! Byłby to w istocie głos przeciw Żydom. Bo w podobnych zdaniach najbardziej liczy się to, co jest nie przed, ale po „ale”.
Zastanówmy się teraz na spokojnie, po co i dla kogo prymas Hlond owe zdania napisał. Otóż adresował je do ludzi, którzy jako ogół bynajmniej nie darzyli sympatią swoich żydowskich sąsiadów. W oczach katolickiej większości Żydzi byli obcymi, w dodatku konkurentami w handlu i przemyśle. Co więcej, od pewnego czasu zza zachodniej granicy sączyła się w ich kierunku propaganda mówiąca, że walka z Żydami to zdrowy odruch „aryjskiego” narodu. Tych ludzi nie zamierzał Hlond przekonywać, że Żydzi to ludzie bez wad, bo by mu nie uwierzono. Tak, przyznaje prymas, można o nich powiedzieć niejedną rzecz nieprzychylną. Ale – pisze dalej – Żydzi to przede wszystkim nasi bliźni, na których „nie wolno napadać, bić ich, kaleczyć, oczerniać”.
Można i powinno się dyskutować, czy i na ile tamte nieprzychylne słowa o Żydach oddawały prawdę historii. Jednak nie one są tutaj istotą sprawy. List prymasa Hlonda był, przynajmniej w intencji jego autora, obroną Żydów, nie zaś napaścią na nich. A przesądza o tym małe słówko „ale”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki