Logo Przewdonik Katolicki

Durrellowie

Natalia Budzyńska
FOT. FOTOLIA

Bardzo już tęsknię za wypoczynkiem i oto pewnego przepracowanego popołudnia, kiedy to na dodatek nic mi nie wychodziło, odkryłam cudowny serial.

Miał same zalety, a największa z nich była taka, że mnie fantastycznie wprost odstresował. Piszę o nim w czasie przeszłym, bo niestety obejrzałam go już w całości.
Serial nosi tytuł Durrellowie i dopiero pod koniec trzeciego sezonu zorientowałam się, że oparty jest na faktach i opowiada być może o podkolorowanych wydarzeniach, ale z pewnością o prawdziwych ludziach. Oto w latach 30. XX w. pani Durrell – wdowa – postanawia zmienić swoje życie i wyrusza z czworgiem dzieci (w wieku od dwunastu lat do dwudziestu paru) z mglistej, zimnej i ponurej Anglii, porzucając ją na rzecz słonecznego Korfu. Udaje im się na miejscu wynająć piękny, choć zrujnowany dom stojący na uboczu, ale za to nad brzegiem morza i mimo że nie mają ani grosza, zaczynają żyć na nowo.
W porządku, historia być może przypomina jedną z tych hurtowo opisywanych dekadę temu w książkach: porzuciłam miasto, przeniosłam się na wiochę toskańską i zaprzyjaźniłam się z wieśniakami i naturą. Teraz sama zbieram oliwki, doję kozy i zasypiam z kurami, bo nie mam prądu. I co z tego. Serial jest brytyjski, przeuroczy (zwykle nie używam tego słowa) i zabawny. Po całodziennym zajmowaniu się koszmarnymi historiami miło mi popatrzeć na cudne zdjęcia najzieleńszej z greckich wysp i pośmiać się z perypetii tej rodziny, a jednocześnie nabrać dystansu do własnych problemów. Najstarszym z rodziny Durrellów jest Lawrence Durrell, późniejszy pisarz, którego powieść zatytułowana Kwartet aleksandryjski zainspirowała Cortazara do napisania kultowej Gry w klasy. Jednak nie na podstawie jego wspomnień nakręcono serial Durrellowie, ale książki jego najmłodszego brata, Geralda. W serialu młody Gerald zakochuje się w faunie greckiej wyspy, sprowadzając do domu coraz to nowe zwierzęta i organizując tam coś w rodzaju małego zoo. Potem, jako dorosły, tworzył ogrody zoologiczne z prawdziwego zdarzenia, był wybitnym zoologiem, podróżnikiem i miłośnikiem przyrody. I to on opisał lata spędzone na Korfu w kilku tomach z takim lekkim brytyjskim dowcipem.
Ale co najbardziej mnie uderzyło podczas śledzenia życia Durrellów? Ich sposób spędzania czasu. Wszyscy tam się ze sobą spotykają i rozmawiają, odwiedzają się, czasem się kłócą, wkraczają z interwencją, piszą i czytają. Żadnej telewizji, żadnych komórek, żadnego internetu. I jakie to intensywne życie!
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Do Krzysztofa
    09.01.2019 r., godz. 08:14

    On nie mówi, że tam były komórki, tylko że właśnie ich nie było...naprawdę trzeba łopatologicznie?!

  • awatar
    Krzysztof
    04.01.2019 r., godz. 17:38

    Czy Ty kobieto jesteś normalna? Telewizja, komórki i internet w 1934 roku w którym toczy się akcja? Naprawdę????

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki