Logo Przewdonik Katolicki

Liczby i znaki zapytania

Tomasz Królak
FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Tomasz Królak wiceprezes KAI.

I znów nas ubyło... W niedzielnych Mszach uczestniczy dziś już niespełna 37 proc. polskich katolików.

Warto w związku z tym zapytać: czy winien jest tylko wrogi chrześcijaństwu świat i areligijny klimat Europy, czy też część odpowiedzialności za ten stan rzeczy spoczywa także na samym Kościele? Czy ci, których powoli, choć jednak systematycznie ubywa, to głównie osoby, które żegnają się z praktykami bez oporów i głębszej refleksji o wierze i Bogu? A może odchodzą i tacy, którzy – choć otwarci na wymiar religijny – stracili przekonanie, że Kościół mógłby odpowiedzieć na nurtujące ich pytania i wątpliwości, że zaspokoiłby ich głód Boga? Ciekawie skomentował najnowsze wskaźniki o. Kaproń, misjonarz z Boliwii: „Być może zostają przy nas ci, którzy są dla nas wygodni, gdyż potrafią przyklaskiwać i chwalić, a wypychamy tych, którzy właśnie wymagają i burzą święty spokój”. Czy polski franciszkanin ma rację, czy się myli? Warto zastanowić się zarówno nad tym, jak i nad całością badań naszej religijności. Bo choć w materii tak subtelnej jak życie religijne na pewno nie należy przeceniać znaczenia statystyk, to trudno byłoby utrzymać, że najwłaściwszą reakcją Kościoła na kolejne niepokojące dane powinno być ich totalne zignorowanie. Powtarzanie, że liczby nie są ważne, bo wskaźniki polskiej religijności i tak są najwyższe w Europie, oraz że jesteśmy chrześcijańską oazą na tle bezbożnego kontynentu, który zresztą wkrótce zaczniemy rechrystianizować – byłoby przejawem megalomanii i pychy. Jak fałszywe jest to przekonanie, uzmysławiają duszpasterze Polonii, wskazując, że wielu spośród Polaków osiedlających się dziś na Zachodzie stosunkowo szybko zarzuca praktyki religijne. Nie najlepiej świadczy to o stanie ich wiary, co w oczywisty sposób kłóci się z pojawiającymi się tu i ówdzie opiniami o tym, jaki to Kościół w Polsce jest wspaniały, głęboki i wszelkiej chwały godzien. Przy okazji: czy takie auto-laurki służą budzeniu ducha ewangelicznego, czy jego usypianiu?
Fakt, że kolejne badania religijności wskazują na spadek praktyk, nie może oczywiście, cieszyć. Ale, z drugiej strony, gdyby te wszystkie wskaźniki pozostawały na niezmiennym poziomie, być może Kościół w Polsce nie czułby się zobowiązany do podjęcia gruntownej refleksji na swój temat. A taki namysł jest przecież potrzebny – zawsze, niezależnie od liczb. Kościół musi wciąż się odnawiać, nieustannie odczytywać znaki czasu i stale poszukiwać właściwego sposobu dotarcia z niezmiennym przesłaniem Ewangelii do zmieniającego się świata.
Także więc Kościół w Polsce powinien robić wszystko, co tylko może, żeby zawsze i w każdych okolicznościach podobać się Bogu. Powinien, wedle „recepty” niezapomnianego profesora Stefana Swieżawskiego, być Kościołem wspólnotowym, służebnym, otwartym.
Oby więc najnowsze statystyki rzeczywiście skłoniły każdego, kto nasz Kościół stanowi do refleksji, czy stara się gorliwie zadanie to wypełniać. Jeśli na to pytanie opowie twierdząco –  może nieco mniej przejmować się statystykami. Ale tylko wtedy.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki