Bo też i sytuacja jest wyjątkowa, i miejsce, w którym głoszono homilię, jest wyjątkowe. – Kocham szczególnie mój naród, więc jestem polskim nacjonalistą – miał powiedzieć ks. Roman Kneblewski w poprzednią sobotę na Jasnej Górze podczas pielgrzymki narodowców.
Słowa te brzmią szczególnie w świetle opublikowanego wiosną ubiegłego roku dokumentu Episkopatu Polski pt. Chrześcijański kształt patriotyzmu, w którym polscy biskupi wyraźnie stwierdzili, że nacjonalizmu nie da się pogodzić z patriotyzmem. Patriotyzm – przypominali – jest realizacją przykazania miłości bliźniego, nie ma w sobie więc nienawiści, niechęci czy nawet nieuzasadnionego poczucia wyższości nad innymi narodami. Odwrotnie niż nacjonalizm, który doprowadza do absolutyzacji własnego narodu, kierując się wobec innych niechęcią. W dokumencie często przypominano właśnie rozróżnienie na pozytywny patriotyzm i negatywny nacjonalizm, które można znaleźć na kartach dzieła Jana Pawła II Pamięć i tożsamość.
Pominę już fakt, że ks. Kneblewski został przez swego bydgoskiego biskupa rok temu obłożony zakazem wypowiadania się na tematy polityczne. Problemem jest bowiem to, że oto na Jasnej Górze, w duchowej stolicy Polski i polskiego katolicyzmu, z ambony głoszone są poglądy, które – jeśli nie zostały przekłamane w medialnych przekazach – zdają się stać w oczywistej sprzeczności z nauczaniem kolegium polskich biskupów.
Gdy został ogłoszony Chrześcijański kształt patriotyzmu, polscy narodowcy polemizowali z nim, przekonując, że do nacjonalizmu jako czegoś pozytywnego odwoływał się kard. Stefan Wyszyński. Generalnie jednak usiłowali treść tego dokumentu przemilczeć lub interpretować na swój sposób (na przykład przewrotnie dziękując polskim biskupom za to, że zajęli się tematyką miłości do ojczyzny czy narodu). Czym innym jednak jest, jak dokument polskiego episkopatu jest lekceważony przez polityków – to z kolei inny problem, że Młodzież Wszechpolska jest ciałem czysto politycznym, pozostaje więc otwarte pytanie, czy chcemy, by siły polityczne robiły wiece na Jasnej Górze – a czym innym, gdy dokument przyjęty przez wszystkich polskich hierarchów jest podważany przez księdza, i to w dodatku podczas homilii w częstochowskiej świątyni.
Tu jednak dochodzimy do kolejnej poważnej kwestii: jak Kościół powinien się ustosunkować do coraz mocniej obecnego ruchu narodowego w Polsce. Z jednej bowiem strony narodowcy głoszą hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna” i przyznają się do wiary katolickiej. Trudno w coraz bardziej laicyzującym się świecie odtrącać czy potępiać ludzi, którzy chcą kultywować wiarę ojców. Z drugiej strony doktryna narodowa, szczególnie w swej narodowo-radykalnej formie, jest nie do pogodzenia z doktryną katolicką, z powodów wymienionych już wyżej. Dodać do tego można jeszcze fakt, iż po doświadczeniach XX w. nacjonalizm winien być traktowany z jeszcze większą podejrzliwością. Z pewnością nie da się nadal udawać, że żadnego problemu nie ma.