Logo Przewdonik Katolicki

Między ławką a amboną czyli o tym, jak pogodzić kaznodzieję ze słuchaczem

Monika Białkowska
FOT. WIKIPEDIA/FOTOLIA

Nie ma kaznodziejów idealnych. Nie ma słuchaczy idealnych. Jak znaleźć przepis na ich spotkanie, które będzie radością, a nie wzajemną udręką?

Kiedy s. Małgorzata Borkowska w Oślicy Balaama wypunktowała słabości kazań, głoszonych do sióstr zakonnych, jej książka znalazła się na ustach wszystkich. Wielu westchnęło: „Nareszcie! Dzięki, Siostro, że mówisz też w naszym imieniu!”. Wielu się oburzyło, bo „co ona może wiedzieć o głoszeniu”. Książka stała się fenomenem, bo pokazała, że w Kościele oprócz specjalistów od głoszenia słowa Bożego są również specjaliści od jego słuchania. Na dodatek z doświadczeniem, liczonym w dziesiątkach lat. Nie chcę powtarzać tez s. Małgorzaty. Nie chcę szukać kolejnych słabości kaznodziejów. Jeśli mała książeczka żarnowieckiej benedyktynki w czymś mnie inspiruje, to w szukaniu drogi porozumienia: tego, jak mówić, byśmy słuchali i jak powinniśmy słuchać, żeby się chciało do nas mówić.
Pewnie, że by się chciało mieć wokół siebie tylko księży świętych, mądrych i jednocześnie takich, którzy są doskonałymi mówcami. Pewnie, że by się chciało mieć w kościelnych ławkach tylko wiernych świętych, mądrych i z wdzięcznością przyjmujących każde kierowane do nich słowo. Ale dopóki żyjemy w świecie niedoskonałym, radzić sobie musimy i z naszymi niedoskonałościami. Czy niedoskonały kaznodzieja i niedoskonały słuchacz mogą pomóc sobie wzajemnie? Jak wyrazić miłość w trudnej relacji między ławką a amboną?
 
Zatem: drogi Księże, ale i Katecheto, Nauczycielu, Rekolekcjonisto duchowny i świecki!
 
Trzymaj się sedna
Powiedz nam o jednej, ważnej rzeczy, którą dla nas wybierzesz. Wierzymy, że masz mnóstwo skojarzeń, kontekstów, ciekawych historii, które mniej więcej mówią na ten temat. Ale wiesz, my czasem jak osiołki jesteśmy i nie damy rady wszystkiego zapamiętać… Na dodatek zwykle w kościele nie mamy przy sobie dyktafonu ani nie robimy notatek. Bogactwo skojarzeń, nawet jeśli Ty uważasz je za oczywiste, czasem nas przerasta. Wierzymy, że jesteś mądry! Ale my czujemy się mądrzejsi, jeśli po wyjściu z kościoła na pytanie „o czym było kazanie”, potrafmy streścić je jednym zdaniem. Po prostu! Znajdź to zdanie, zanim zaczniesz do nas mówić. Może nawet napisz sobie na kartce i połóż na ambonie? Po co mamy dryfować, skoro możesz nas poprowadzić prostą drogą do celu?
 
Nie kochaj się z całym światem… 
... jeśli to nie cały świat, ale my siedzimy przed Tobą. Aborcja to ważny problem, ale nie dotyczy nas, emerytek na porannej Mszy św. w dzień powszedni. Nas gryzie, co Jezus, który umarł młodo, może nam powiedzieć o przeżywaniu starości i samotności! Z każdej Ewangelii wyczytasz jakąś naukę dla dziecka, dla ojca rodziny i dla staruszki. Podaj nam tę, której potrzebujemy. Przecież znamy się od lat, znasz nasze problemy i radości. Daj sobie spokój z tym, co „mówią w telewizji”, z tym, „jaki jest współczesny świat”, co „piszą gazety”. To my, Twoi parafianie! Nie wypieraj się nas i naszej przyjaźni, porozmawiaj z nami! Jeśli będziesz mówił do świata, szybko się wyłączymy…
 
Mów człowiekowi o nim samym
Dlaczego się wyłączymy? Właśnie dlatego: bo człowiek taki jest z natury, że nie słucha opowieści, która nie mówi o nim. To za mało dla nas, że coś jest ważne. To za mało dla nas, że coś jest ciekawe. Wszędzie dookoła są tysiące tematów ważnych i ciekawych. My chcemy wiedzieć, dlaczego słuchać właśnie Ciebie? Jakie korzyści odniesiemy z tego, co mówisz? Po co nam ta prawda, którą głosisz? Jak zmieni się dzięki niej nasze życie? Nasze: pani Krysi z trzeciej ławki, Grześka spod chóru i małego Wojtka, który w za dużej komży służy dziś pierwszy raz do Mszy. Mądrzy ludzie nazwą to pewnie „aplikacją Ewangelii”. A my prosimy zwyczajnie – nie mów tylko o Jezusie, mów o Jezusie dla naszego życia!
 
Ucz kochać
Mówią, że dobry nauczyciel uczy kochać, zły nauczyciel uczy nienawidzić. Naprawdę jesteśmy już zmęczeni złym światem, hałasem, przestępstwami, głupotą. Widzimy grzech, nawet jeśli nie umiemy go nazwać. Nie powiesz nam o tym nic więcej, niż sami już wiemy. Nie strasz nas… Nie groź… Zachwyć nas Jezusem! Zachwyć nas dobrem, pięknem, miłością, wtedy sami zaczniemy ich szukać! Przestraszony ogniem piekielnym człowiek nie zacznie kochać – może stać się najwyżej niewolnikiem pełnym lęku przed karą… Po co Ci stado niewolników?
 
Zignoruj pierwszą myśl, jaka ci przyjdzie do głowy
Wiesz, my słuchamy kazań i katechez od trzydziestu albo pięćdziesięciu lat, co niedzielę albo i częściej. Znamy na pamięć większość ewangelicznych perykop. Nam również, tak jak i Tobie, grozi wpadnięcie w rutynę. Dlatego wiemy, że to trudne i aż niezręcznie prosić o pomoc, ale kto nam pomoże, jeśli nie Ty? Spróbuj znaleźć dla nas nowe konteksty, nowe skojarzenia. Zignoruj pierwszą myśl, jaka Ci przyjdzie do głowy: prawdopodobnie słyszeliśmy ją już dziesiątki razy. Drugą i trzecią też zignoruj. Dopiero czwarta ma szansę być nową. Zobaczysz, jak fajnie się mówi, kiedy słuchamy Cię z otwartymi gębami!
 
Nie mów slangiem
Rozumiemy takie słowa jak transcendencja i łaska. Rozumiemy, co znaczy, gdy mówisz, że uczniowie do grobu „szli z sercem pełnym smutku, doświadczonym potwornością Jego męki”. Ale wiesz – my tak w życiu nie mówimy... Ba, przyznaj się, przecież i Ty z kolegami tak nie rozmawiasz! Język przenosi nas w pewną rzeczywistość. Jeśli mówisz kaznodziejskim stylem, treść w naszym mózgu wpada do szufladki z napisem „kazanie”. Mów do nas językiem naszego życia, a nie językiem kazań – wtedy i treść dotykać będzie życia…
 
Pamiętaj, że twój słuchacz jest mądry
To trudne, kiedy w ławce siedzi jakiś czepialski teolog. Wtedy czasem się stresujesz, czasem masz się na baczności. Ale pamiętaj, że w ławkach siedzą też prawnicy, lekarze, nauczyciele różnej maści, prawdziwi specjaliści. Czasem nawet (serio!) to jednocześnie ludzie, którzy prowadzą bardzo głębokie życie duchowe. Masz przed sobą mądrych ludzi. Mów do nich o tym, na czym się znasz, w czym jesteś kompetentny. Nie udawaj specjalisty od kopania rowów, zachowań szczurów i medycyny estetycznej (o polityce, historii i socjologii nie wspominając), jeśli przeczytałeś jeden artykuł w internecie. Twoja wiarygodność jest dla nas zbyt cenna. Nie trać jej mówiąc o czymś, o czym wiesz mało.
  
Ale bądźmy sprawiedliwi. Nie tylko na mówców zrzucajmy odpowiedzialność za relację między ławką a amboną.
Zatem: drogi słuchaczu, człowieku, który przyszedłeś do kościoła i siadasz w ławce, czekając na słowo!
 
Daj szansę
Przyznaj się: ile razy siadasz po Ewangelii i natychmiast zaczynasz robić w myślach listę zakupów albo plan zajęć na nadchodzący tydzień? Albo wzdychasz głęboko, że „to znowu on…!”. Ewentualnie oskarżasz kaznodzieję, że niedostatecznie Cię zabawia? Daj mu szansę. Uwierz w jego dobre intencje. On naprawdę nie wychodzi na ambonę, żeby Cię udręczyć – żeby zabawiać zresztą też nie. On chce Ci powiedzieć o czymś ważnym! Daj mu kredyt zaufania.
 
Kochaj go!
Kochaj – to znaczy bądź wyrozumiały. Ksiądz też człowiek, a głoszenie kazań jest trudną sztuką: nawet jeśli wydaje ci się, że zrobiłbyś to lepiej. Nie każdy ma do mówienia talent i nie każdy może się tego nauczyć. A do tego zwykle ksiądz to też człowiek. Wiesz, że są tacy, czasem nawet wykształceni, sławni i doświadczeni, którzy do końca życia stresują się, wchodząc na ambonę z kazaniem? Bądź wyrozumiały. Zamiast się denerwować, pomyśl, że bardzo chcesz, żeby mu się udało, żeby to była naprawdę dobra homilia. Może nie trzymaj kciuków, ale westchnij do Ducha Świętego, żeby się księdzu udało. Przecież to jest w waszym wspólnym interesie!
 
Nie odpuszczaj
Zrób sobie takie ćwiczenie: w najbliższą niedzielę nie czekaj, aż ksiądz na kazaniu przykuje Twoją uwagę, ale sam konsekwentnie i ze skupieniem podążaj za jego myślą. Jakkolwiek trudna albo zagmatwa, albo niejasna będzie Ci się wydawać. Daj się poprowadzić. Wtedy masz szansę, że wyjdziesz przynajmniej z jednym zdaniem dla siebie. I pewnie przy okazji okaże się, że to nie było takie złe, jak Ci się wydawało, kiedy nie słuchałeś…!
 
Nie patrz na zegarek.
Wiem, że to trudne, ale nie patrz… Po pierwsze, to niegrzeczne. Po drugie, stresujące. Po trzecie, nerwowymi ruchami wcale nie sprawisz, że ksiądz szybciej skończy. Zwykle będzie się starał skończyć szybciej, zgubi wątek, będzie próbował wrócić, nawiązać i będzie jeszcze gorzej. Może na wszelki wypadek zegarek zostaw w domu, żeby nie wystawiać się na próbę?
 
Ucz się
To ważne. Kazania nie mogą być jedyną formą chrześcijańskiej formacji. Czytaj, szukaj, dowiaduj się, pogłębiaj swoją wiedzę! Kto wie, może dlatego męczysz się na kazaniu, bo nie rozumiesz, o czym jest mowa? I może to, że nie rozumiesz, to nie jest wina księdza, tylko tego, że ty coś zaniedbałeś? Jeśli nie zaniedbasz, jeśli znać będziesz szersze konteksty, jeśli sam będziesz coraz mądrzejszy – łatwiej Ci będzie słuchać.
 
Nie narzekaj
Nie plotkuj o słabych kazaniach swojego proboszcza. Nie narzekaj przy obiedzie. To w niczym nie zmieni sytuacji. Sytuację może zmienić, jeśli pójdziesz do księdza o tym porozmawiać. Owszem, to wymaga dużo odwagi. Nie chodzi jednak o to, żebyś Ty go poprawiał albo żeby on Cię nawracał. Chodzi o to, żebyście razem znaleźli formę, w której on wyjaśniać nam będzie Pisma, a Ty znajdować będziesz dla siebie nadzieję.
 
Spotkanie
Ta historia pewnie jest stara jak świat i słyszałam już kilkunastu księży, przyznających się, że przydarzyła się właśnie im. Ale co tam, widać jest ważna, skoro powraca. Pewien ksiądz siedzący w konfesjonale męczył się ogromnie, bo kolega na ambonie mówił strasznie długie i nudne kazanie, z którego nic nie wynikało. I wtedy przy konfesjonale klęknął człowiek. Wyznał, że przychodzi do spowiedzi po wielu latach przerwy. Na pytanie, co go skłoniło do takiego nagłego powrotu odpowiedział, że zdanie z kazania, które właśnie usłyszał.
Wniosek z tej historii można by ująć starym przysłowiem, że człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi. I nawet, jeśli swoim słowem strzela niecelnie czy nieumiejętnie, Boże słowo może być skuteczne pomimo wszystko. To absolutnie nie jest zachęta do tego, żeby mówić byle jak i byle jak słuchać. To nie jest zachęta do tego, żeby nie podnosić sobie poprzeczki: wszak jeśli mamy być narzędziami Pana Boga, warto być narzędziem skutecznym, a nie lekko zardzewiałym. Ale nie dajmy się zwariować we wzajemnym wytykaniu błędów: mimo wszystko to nie kazanie jest istotą Eucharystii. I nie ma tak złego kazania, przez które warto by było zrezygnować z karmienia się Ciałem Jezusa. I nie ma tak niewdzięcznego słuchacza, którego nie warto by zapraszać na tę ucztę.
Ambona i ławki spotykają się w miłości – przy ołtarzu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki