A przecież gdyby Jezus nie zmartwychwstał, tysiące drobiazgów naszego świata byłoby zupełnie innych. Od tej tajemnicy zależy nasza wolność, nadzieja, odwaga – także w konkretnych życiowych sytuacjach i decyzjach. Pisze o tym Monika Białkowska (s. 18), pokazując jak zmartwychwstanie zmienia wszystko. Bardzo realnie. Bo jeśli On umarł za każdego i każdego chce zmartwychwstaniem ocalić, to jak się mają do tego podziały, w których po jednej stronie „my”, a po drugiej „oni”? Tak samo drzazgę w oku mojego bliźniego, jak wszystkie belki w moim oku, Jezus wziął na siebie, i wszystkie zmartwychwstaniem unicestwił.
Zwycięstwo życia to więc nie artykuł luksusowy, świąteczny, ale codziennej potrzeby. I trzeba o niego zabiegać, chroniąc też najmniejszych i najsłabszych. Słowo „aborcja” po zmianie dwóch liter przeistacza się w „adopcję”. Do zestawienia tych wyrazów nawiązywała niedawna akcja internetowa będąca reakcją na okładkę „Wysokich Obcasów” sprzed kilku tygodni: „adopcja jest OK” zamiast „aborcja jest OK”. Przy tym prostym zestawieniu umyka jednak coś ważnego. Adopcja to nie powinność moralna, która nakazuje przyjąć kogoś, kto został odrzucony; to nie realizacja planu na życie zawierającego się w haśle „chcę (dla siebie) mieć dziecko”; to nie plaster na ranę bezdzietności. W adopcji, jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi, chodzi o miłość rozumianą jako zapragnięcie dziecka dla niego samego. Bo jego życie jest ważne, chciane. Dlatego to do dzieci dobiera się rodziców adopcyjnych, nie odwrotnie. Mówi o tym Barbra Słomian (s. 50), wieloletnia dyrektorka Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego i Opiekuńczego w Opolu.
Jeśli uda się ta sztuka: pokochania kogoś dlatego, że jest wyjątkowy, bezcenny – przez przyjęcie go w rodzinie adopcyjnej, ale także kiedy jest społecznie wykluczony albo gdy zwyczajnie żyje obok, może niezauważony – to jest zwycięstwo życia.
Oby takich triumfów było jak najwięcej. Tego Państwu w te święta życzę.