Logo Przewdonik Katolicki

Nadciąga wojna ideologiczna

Michał Szułdrzyński
FOT. MAGDALENA BARTKIEWICZ . Michał Szułdrzyński zastępca redaktora naczelnego „Rzeczypospolitej”.

Tuż przed niedzielą Palmową organizacje feministyczne urządziły na ulicach kolejny „czarny protest”.

Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że ilekroć w Sejmie trwa dyskusja nad ustawami, które mają chronić życie poczętych dzieci, tylekroć organizacje twierdzące, że walczą o prawa kobiet, starają się za pomocą ulicznych protestów uniemożliwić zmianę przepisów. Taka natura demokracji, że przeciwnicy czy zwolennicy jakichś postulatów – czasami zupełnie nieistotnych, a czasami o fundamentalnym znaczeniu – mogą wyjść na ulicę i swe poglądy manifestować razem z podobnie myślącymi.
Dla nikogo więc nie było zdziwieniem, że podczas „czarnego piątku” niesiono transparenty nie tylko sprzeciwiające się zmianie prawa, ale otwarcie nawołujące do pełnej legalizacji przerywania ciąży. Jednym z nich było „Make abortion great again” (to trawestacja hasła wyborczego Donalda Trumpa, który mówił „Make America great again” – czyli uczyńmy Amerykę znów wielką), innym „Aborcja jest okej”. Choć przez wiele lat zwolennicy legalizacji aborcji przekonywali, że oni wcale nie chcą, by kobiety przerywały ciążę, że przecież oni nie uważają tego za coś dobrego, lecz po prostu chcą dać wybór kobietom, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej. Teraz widzimy, że cel i strategia się zmieniła. Uczestnicy „czarnego protestu”, a przynajmniej część z nich, nie tylko otwarcie opowiada się za legalizacją aborcji, lecz w dodatku uważa przerwanie ciąży, a więc zabicie nienarodzonego dziecka, za coś „w porządku”, a więc moralnie pozytywnego.
Cóż, zapewne można się było tego spodziewać, że wraz z upływem czasu postawy strony feministycznej będą się radykalizowały, a przepaść kulturowa czy cywilizacyjna między tymi, którzy opowiadają się za maksymalną ochroną życia w Polsce, a tymi, którzy pod szyldem „praw kobiet” gloryfikują aborcję, będzie się pogłębiać.
Choć to zjawisko bardzo smutne, trudno się go było nie spodziewać. Tym jednak, co było dla mnie największym zaskoczeniem, były zupełnie niewybredne hasła uderzające w Kościół, księży i biskupów. Już przed „czarnym protestem” grupa lewicowych aktywistów zaatakowała siedzibę arcybiskupów warszawskich, nie tylko pikietując na dziedzińcu budynku, w którym urzęduje kard. Kazimierz Nycz, ale wieszając na budynku obraźliwe hasła, wspinając się po kratach, rynnach itp. Choć mogło to wyglądać na sztubacki wybryk, treść plakatów i wulgarne wypowiedzi celebrytów wspierających „czarny protest” pokazują, że to nie był przypadek. Oczywiście nie jest zaskoczeniem to, że zwolennicy aborcji za swego głównego wroga uważają religię w ogóle, a Kościół w szczególności. To wiara jest bowiem sojusznikiem tradycyjnych wartości, to ona uczy o wadze rodziny, o nierozerwalności małżeństwa czy absolutnie kluczowej roli, jaką odgrywa ochrona życia.
Dlatego tym, co było zaskoczeniem, okazał się niezwykle prymitywny język. Zarówno hasła, jak i publiczne wypowiedzi pełne były obrzydliwej i wulgarnej pogardy wobec osób duchownych. Taki język znamy z tygodnika „Nie” wydawanego przez Jerzego Urbana. Tyle tylko, że dotąd uchodził on za margines marginesów, teraz zaś za sprawą „czarnego protestu” usiłuje zagościć w normalnej debacie. To niestety zwiastun, że nadciąga do Polski totalna wojna ideologiczna. I to jest zła wiadomość.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki