I tym, którzy zostali wtedy wypędzeni, i rodzinom tych, którzy zginęli, chcę powiedzieć: proszę, wybaczcie, proszę, wybaczcie Rzeczypospolitej, proszę, wybaczcie Polakom, wybaczcie ówczesnej Polsce za to, że dokonano tego haniebnego aktu”.
Chodzi o emigrację z Polski kilkunastu tysięcy osób nazywanych przez ówczesną propagandę „syjonistami”. Niektórzy przyjechali na te obchody, niektórzy byli tam na dziedzińcu. Od wielu dni toczyła się debata o tym, czy demokratyczna Polska ma przepraszać za akcję władz komunistycznych służącą frakcyjnej rozgrywce wewnątrz ówczesnej partii rządzącej, PZPR. „Gazeta Wyborcza” uważa, że dziedziczymy wprost zobowiązania Gomułki i Moczara. Prawica odmawia uznania takiej logiki.
Czy to my jako naród pacyfikowaliśmy studencki protest? Ale w takim razie my też odpowiadamy za stan wojenny. A komu wtedy zrobił krzywdę generał Jaruzelski i jego wojskowo-policyjna junta. Uderzył w aspiracje polskiego społeczeństwa. Kto więc i kogo powinien w tym przypadku przepraszać? My sami siebie?
A mimo to Andrzej Duda poprosił o wybaczenie Żydów zmuszonych do emigracji z Polski. Niemal w tym samym czasie premier Mateusz Morawiecki przypominał, że komunizm został nam narzucony przez Sowietów. Dla porządku odnotujmy jednak, że przed cytowanym wyżej fragmentem, prezydent powiedział coś jeszcze.
„Proszę Państwa, tak jak za Grudzień 1970 roku, za to, że strzelano do ludzi w Gdańsku, w Gdyni, tak jak za Radom, Płock, Ursus 1976 roku, tak jak za kopalnię «Wujek» 1981 roku, jak za błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszkę, za ludzi pomordowanych przez komunistów ‒ dzisiejsza wolna Polska niepodległa, moje pokolenie nie ponosi odpowiedzialności i nie musi za to przepraszać”.
Przeprosił więc czy nie przeprosił? Można powiedzieć, że dowiódł, iż przeprosiny w ścisłym tego słowa znaczeniu wielkiego sensu nie mają. A jednak powiedział: wybaczcie. Komu? Może ówczesnym przywódcom PRL, którzy byli jednak Polakami, choć szefami państwa z obcego nadania. Może tym wszystkim, którzy ulegli wtedy jednak propagandzie władzy.
W tych słowach prezydenta wychodzącego marcowym emigrantom naprzeciw tak daleko, jak się da, można się doszukiwać kalkulacji. Trwa też inna debata: czy uchwalona niedawno ustawa o IPN nie ciąży nad relacjami Polski z Izraelem, ale i z najbliższym sojusznikiem Polski, czyli Stanami Zjednoczonymi. Krążą plotki o pogorszeniu stosunków. I przestrogi, że to szkodzi polskim interesom. Może więc prezydent chciał dowartościować środowiska żydowskie na innym polu.
Tylko że ja bym nie sprowadzał wszystkiego do gry. Zarazem postawa głowy państwa to postawa prawdziwego chrześcijanina. Kierującego się ewangeliczną zasadą, że jak ktoś chce, żebyś z nim przeszedł pięć kroków, przejdź drugie tyle. Taki jest sens owej prośby o wybaczenie, trochę na wyrost. I to także historyczna inwestycja w polsko-żydowskie relacje. Przy wszystkich zaszłościach łączy nas wspólna historia. Czas przekreślać rachunki krzywd. Nawet te wynikłe z przeczulenia.
W internecie niektórzy ludzie prawicy atakują za to prezydenta. Ale tam na dziedzińcu UW kocią muzykę zgotowali mu antyrządowi Obywatele RP. Oglądałem to z zażenowaniem. Uważający się zapewne za spadkobierców marcowych protestów nawet nie słuchali tych słów. Wrzeszczeli. Przeoczyli, że tuż obok nich dzieje się historia.