Logo Przewdonik Katolicki

Po co mi ten post?

Joanna Mazur
FOT. GRZEGORZ GOŁĘBIOWSKI. Marek Zaremba

O jeżdżeniu z Jezusem na tandemie, Bożych operacjach i sensie chrześcijańskiego postu z Markiem Zarembą rozmawia Joanna Mazur.

Na początku Wielkiego Postu o. Adam Szustak powiedział, że przez 21 dni będzie jadł tylko warzywa i owoce według postu Daniela. W wielu osobach wywołało to oburzenie…
–  Nie dziwię się. W naszej kulturze dzisiaj nie ma miejsca na post i wyrzeczenia. Głód jest absolutnym wrogiem konsumpcjonizmu, pod którego wpływem się znajdujemy. Żyjemy w czasach reakcji, a nie refleksji, poddajemy się impulsom. Nie potrafimy wejść w przestrzeń, która jest dla nas abstrakcją. Nie ma w nas kultury postu.
 
Kultura postu – brzmi trochę jak tytuł książki dla początkujących zakonników…
– W XVII w. Polsce wszyscy pościli sto dni w roku, bez względu na stan życia. To było normalne. Myślę, że teraz wchodzimy w czas odnowy tej kultury postu. Mam przekonanie, że z roku na rok coraz więcej ludzi otworzy się na post nie tylko ze względu na jakąś modę, ale z konieczności wynikających ze stanu zdrowia. Ale tak naprawdę postu potrzebujemy wszyscy. Nie ma on jednak polegać na jakiejś improwizacji, ale powinien być właściwie osadzony. To nie może być tylko kolejna dieta i pusty głód.
 
Głód to dla nas słowo często zupełnie obce.
– Tam gdzie jest przesyt, zawsze zanika tęsknota. Na co dzień nieustannie skupiamy swoje zmysły na dogadzaniu sobie: jem, na co mam ochotę, kupuję to, na co mam ochotę. I wtedy nie ma w nas miejsca dla Boga, bo Bóg przebywa w zupełnie innych przestrzeniach. On oczywiście jest ze mną na tych zakupach, na tym obżarstwie, ale kierownicę mojego życia trzymam ja, a On siedzi z tyłu na kanapie. Trzeba zamienić się miejscami, żeby to On nas poprowadził do sytości.
 
To post powinien mieć na celu głód czy jednak sytość?
– Powinniśmy patrzeć na post we właściwym świetle. Celem każdego postu powinno być szukanie Boga, to nadaje poszczeniu właściwy kierunek. Inaczej będzie to tylko pusta walka z głodem, która skończy się porażką. Nawet jeżeli wytrzymamy kilka dni, odmawiając sobie jedzenia czy słodyczy, to gdy tylko skończy się post, dopadną nas stare nawyki i na nowo wpadniemy w obżarstwo. Ile ludzi odlicza godziny do momentu, gdy znowu będą mogli jeść wszystko bez ograniczeń? Przeciwnik jest silniejszy od nas i cały czas będzie nas kusił, by post złamać. Jeżeli oprzemy się tylko na własnych siłach, na pewno przegramy. Post to nie puste omijanie jedzenia: chodzi o to, czy mam otwarte serce na to, aby Bóg był blisko mnie. Doszedłem do tych wniosków jako dietetyk. Prowadząc mnóstwo konsultacji i pisząc diety oczyszczające organizm, zauważyłem, że one niewiele zmieniają w naszym życiu. Oczywiście ludzie czują się po nich lepiej, ale ich życie nie jest lepsze. Wpadają w piramidę zniewoleń: jem, co chcę, by potem oczyścić swój organizm i tak kółko. Tymczasem nie chodzi o to, by jednego dnia się głodzić, a drugiego się obżerać. Post powinien być blisko ziarna, blisko chleba, blisko Chrystusa i Jego mocy. To ma wpływ nie tylko na ciało, ale na zmianę naszego myślenia o jedzeniu. Post leczy nie tylko nasze ciało, ale umysł od niekontrolowanych pożądliwości. Post bez Boga to głodówka, którą możemy zacząć postrzegać jako antidotum na problemy naszego życia, odwrócenie uwagi lub ucieczkę od konfrontowania się z trudnościami.
 
Kluczem jest nasza motywacja?
– Na początku warto zadać sobie pytanie: po co mi ten post? Czy chcę sobie coś udowodnić? A może chcę poczuć, że jestem silny i pokazać to innym? W ten sposób możemy tylko zbudować swoją pychę i mówić: „Panie Boże, ja Ci pokażę jaki ze mnie katolik, jaki Ci dam post, to Ci gały wyjdą, nie uwierzysz!”. Post jest łaską, a nie prężeniem naszych muskułów. O tę łaskę trzeba się modlić. Dzisiaj ludzie nie modlą się o łaskę postu, ponieważ boją się, że ją dostaną i będą musieli zrezygnować z tych wszystkich przyjemności (śmiech). I co powiedzą znajomi, jak zobaczą, że w piątek nie jem szarlotki? To są konfrontacje, na które nie mamy ochoty. Post to też okazja do dawania świadectwa, że Jezus jest dla nas Kimś najważniejszym. Gdy ludzie widzą, że poszczę i jestem szczęśliwy, wtedy nie muszę nikomu wykładać żadnej teologii. Od razu wiadomo, że jest w tym Bóg.
 
Możemy mieć pokusę traktowania postu jako karty przetargowej. „Ja Boże będę pościć, a Ty dasz mi łaskę…”
– Takie nastawienie nie jest właściwe. To nie może być tak, że poszczę w intencji sąsiada, który nie żyje po Bożemu, a następnego dnia idę do niego, pukam do drzwi i pytam, czy już się nawrócił. I oczywiście stwierdzam, że post nie działa. Post ma zmienić nie sąsiada, ale moje nastawienie do niego. Ma spowodować, że częściej się do niego uśmiechnę, będę życzliwy, a w konsekwencji go pokocham. Drogi Boga nie są naszymi drogami. Tylko Bóg wie, czy ten człowiek nawróci się za pięć minut, czy na łożu śmierci. To jest siła postu: uzdrowienie wewnętrzne tego, który pości, a w konsekwencji jego wpływ na innych. Hasłem mojego postu jest hasło: „Bądź wola Twoja”, czyli już nie moje przekonania, nie moje wyobrażenia, nie moje marzenia, ale Jego wola niech się dzieje podczas tego postu. To daje pokój serca.
 
Z mojego doświadczenia wynika, że post częściej powoduje nerwowość niż pokój serca…
– Tak, ja też tego doświadczyłem na początku. Oczywiście nie możemy się tak zaprogramować, że nie będziemy czuć głodu czy słabości, tylko cały czas nieustającą radość. To jest droga przez trud. Post jest źródłem radości i pokoju, jeśli postawimy na pierwszym miejscu szukanie sytości w Bogu i świadomie zgodzimy się na osłabienie ciała. Post daje nam pokój, gdy zdajemy sobie sprawę, że jest Ktoś większy i mocniejszy od mojego głodu. Ktoś, kto będzie się o mnie troszczył. Im mocniej oprzemy się na Nim, tym mniej będzie w nas niechęci do innych.
 
Gdy pościmy, najchętniej chcielibyśmy się zamknąć w czterech ścianach…
– Tak, to naturalne, że chcielibyśmy wywiesić sobie na czole karteczkę z napisem „Ja teraz poszczę, nie podchodź”. Moje doświadczenie jest inne. Gdy poszczę, staram się jeszcze mocniej wychodzić do ludzi. Pomóc komuś na ulicy, zrobić zakupy znajomej staruszce. Musimy odkryć post w tym stanie, w którym jesteśmy, jako mężowie, żony, rodzice. Dzień postu to jest normalny dzień. Nie ma jakiejś taryfy ulgowej. Mamy wykonywać swoje obowiązki z miłością. Bo w poście chodzi o miłość.
 
Miłość i… ból?
– Każde cierpienie ma sens, kiedy przeżywamy je w jedności z Chrystusem. To samo odnosi się do postu, który wiąże się w jakimś ciężarem. Ja odkrywam, że post przeżyty raz w tygodniu prowadzi mnie do odnowy relacji z Jezusem w kontekście Eucharystii. To On stał się ziarnem, które zostało zmiażdżone przez nasz grzech, stał się Chlebem Życia. Nie soczewicą życia, nie kaszą życia, ale chlebem. Kiedy jem tylko chleb, przez cały dzień to mam w sercu Boga, który został zmiażdżony przez mój grzech, ale ostatecznie dał mi nowe życie. Zachwyciła mnie tajemnica uczty, w której Gospodarz staje się Pokarmem. Ostatecznie nie ma lepszego pokarmu niż Eucharystia.
 
Post wpływa na pewno na nasze życie duchowe. Czy ma jakiś wpływ na codzienność?
– Przeżywając post z Chrystusem w środy i w piątki, zobaczyłem, że moje życie zaczęło się zmieniać. Zacząłem inaczej spoglądać świat i na drugiego człowieka. Doświadczyłem, że najlepsza dieta i suplementy nie dadzą mi tego, czego szukałem, czyli łagodności, cierpliwości, relacji i przede wszystkim miłości. Bóg stał się moim chirurgiem. On uleczył moje życie, moje małżeństwo i relacje z dziećmi. Gdyby nie post, pewnie dalej byłbym hipokrytą i upierdliwym dziadem, który męczył swoją rodzinę. A przez post z drania i łobuza stałem się… mniejszym łobuzem (śmiech). W poście widzę też nadzieję dla całego Kościoła. Widzę szansę na pojednanie między nami, bo ciągle jest sporo konfliktów. Post jest takim Bożym skalpelem, który wycina chwasty hejtu, krytyki, oceniania, ponieważ jeśli wejdę w mękę z Chrystusem, to On mnie uzdrowi z tego.
 
Post daje większą bliskość Boga?
– Post jest oczekiwaniem na Boga, który nie przychodzi w jakiś niezwykły sposób, ale przez słowo Boże. Zanim zacząłem pościć, było ono dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Mówiłem do siebie, że tego się po prostu nie da czytać! Teraz rozmawiam z Bogiem, czytając Jego Słowo. To czytanie przestało być dla mnie udręką. I jako dietetyk odkryłem, że pięć smaków nie dotyczy tylko jedzenia, ale także słowa Bożego. Są wersety słodkie, gdzie Bóg mówi mi, że jestem kochany, że mnie uratował. Są wersety ostre, mówiące o moich grzechach. Teraz gdy poszczę, trawię przez cały dzień jeden werset.
 
Jeden werset słowa Bożego i co do tego?
– Ze względu na chorobę autoimmunologiczną tarczycy musiałem post dostosować do mojego stanu zdrowia. Jesienią i zimą robię sobie postną zupę: orkisz lub kaszę jaglaną zalewam wrzątkiem, dodaję łyżeczkę oleju kokosowego i szczyptę gałki muszkatołowej. To jem trzy raz dziennie. Latem jest mi łatwiej pościć, bo nie ma ryzyka wychłodzenia organizmu. Wtedy poszczę o chlebie i wodzie. Staram się jednak wsłuchiwać w to, jak Bóg chce, abym pościł. Jeżeli z poprzedniego dnia została mi zupa warzywna, to przecież jej nie wyrzucę. Dla Boga nie ma znaczenia ilość omijanego jedzenia, ale to, co mam w sercu. Jest taki dowcip: przychodzi dziewczynka do księdza i mówi „Proszę księdza, ile Pan Jezus uczył się chodzić?”. Ksiądz się zdziwił i powiedział: „Miesiąc? Dwa? Rok?”. „Nie, On uczył się do skutku!”. W poście jest ważne to, aby ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. Post jest taką przestrzenią, którą trzeba rozwijać w sobie, oddawać Bogu, żeby On tym dysponował, żeby wiedzieć, że On ma lepszy plan. My najczęściej nie idziemy tą drogą, bo boimy się, że nam się to po prostu nie spodoba i On ma wszystko zabierze. Jednak oddając Mu wszystko, nie tracimy nic, wręcz przeciwnie: dostajemy nieskończoność.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki