Jest to stanowisko konsekwentne i wyrażane bez woli kompromisu. Przekonali się o tym nawet biskupi promujący w zeszłym roku ideę tzw. korytarzy humanitarnych, których uruchomienie pozwoliłoby sprowadzić do Polski drogą powietrzną około 50–60 wyselekcjonowanych osób. Bardzo podkreślający na co dzień swoje przywiązanie do Kościoła politycy w tej akurat kwestii okazali się nadzwyczaj pryncypialni. Negatywnie pryncypialni! „Ze względu na opór ministerstw Spraw Zagranicznych oraz Wewnętrznych podjęcie idei korytarzy humanitarnych nie jest możliwe”, skonstatował z żalem abp Stanisław Gądecki. Tak naprawdę nie powinno to jednak dziwić. Dla polityków ważne jest bowiem, jakie stanowisko wyraża ich polityczne zaplecze, a więc ci, którzy decydują o wynikach rankingów i podejmują decyzje przy urnach wyborczych. A dane są tu jednoznaczne: 52 proc. Polaków sprzeciwia się przyjmowaniu uchodźców z krajów objętych konfliktami zbrojnymi. W przypadku elektoratu PiS odsetek ten wzrasta zaś do 77 proc. (dane CBOS)
Ten sam elektorat wykazuje się również wyraźnie wyższym od przeciętnego poziomem religijności i przywiązania do Kościoła. Logicznym byłoby więc założenie, że głos papieża i biskupów polskich wzywających do otwarcia na problemy uchodźców powinien skłaniać tych polskich katolików, którzy są zwolennikami PiS, do korekty swych poglądów i zarazem wpływać na decyzje sprawujących władzę. Nic takiego jednak się nie dzieje. Jest w tym, wciąż widoczne, janusowe oblicze polskiej religijności, przywiązanie do zewnętrznych form wiary wyrażanej zbiorowo bez głębszej, indywidualnej akceptacji jej treści. Jakże wielu uspokaja swoje sumienie, wpłacając pieniądze na pomoc organizowaną daleko od naszych granic, a jednocześnie przyklaskuje polityce niechętnej wpuszczeniu do Polski dziesięciu syryjskich sierot z opiekunami. Tej hipokryzji nie zmieni się szybko, ma ona bowiem głębokie zakorzenienie w naszej kulturze i mentalności. Tak mówił o tym prymas Polski abp. Wojciech Polak: „Potrzeba budowania autentycznej kultury przyjęcia. Składa się na nią zarówno dobra informacja na ten temat, jak i ciągłe wychowywanie każdej i każdego z nas do otwartości, do dostrzegania nie tylko swoich własnych potrzeb, ale też i drugich, do przychodzenia innym z pomocą, do angażowania się na rzecz wspólnego dobra”.