Logo Przewdonik Katolicki

Święta z Tolkienem

Natalia Budzyńska
FOT. UNSPLASH.

Owszem, rodzinna wigilijna kolacja, odczytanie fragmentu Ewangelii, łamanie się opłatkiem, śpiewanie kolęd. Oczywiście prezenty, które jednak im jesteśmy starsi i im mniej w rodzinie małych dzieci, tym bardziej tracą na znaczeniu.

Oczywiście Pasterka, choć szczerze mówiąc, nie udaje mi się na niej być każdego roku. No i potem te dwa świąteczne dni, rodzinne i przyjacielskie spotkania i jedzenie, jedzenie, jedzenie. Przyznaję jednak, że od kilkunastu lat dla mnie najważniejszy moment świąt Bożego Narodzenia jest taki: wieczór, lampki na choince się skrzą, w jednym łóżku, pod kołdrą znajdujemy się wszyscy, to znaczy cała czwórka, a na ekranie Władca pierścieni. Wszystko jedno która część. To nasz rodzinny zwyczaj, który uwielbiamy, powtarzamy co roku i zupełnie nam się nie nudzi, choć wszyscy jesteśmy dorośli.

Nie wiem, czy powinnam tak pisać w katolickiej gazecie, bo może kogoś gorszę? Że nie Pasterka, nie papież w telewizji, ale Tolkien – i to w wersji Jacksona? Nie chciałabym, proszę mi wierzyć. Po prostu tak właśnie jest, taka jest prawda. Czekam na tę chwilę z utęsknieniem tym bardziej, że coraz mniej czasu mamy wszyscy dla siebie w ciągu roku, bo studia, szkoła, praca, wyjazdy, znajomi. Tolkien jest dla nas jak powrót do źródeł. Jako literatura: to pierwsza książka moich dzieci, uczyły się na niej czytać. Film pojawił się w kinach, kiedy były małe, więc pierwszą edycję DVD oglądaliśmy już razem. Wciąż to lubimy i ten szczególny zimowy czas w roku jest dla Tolkiena na ekranie najbardziej odpowiedni. Dookoła nas herbata, wino, pierniczki lub coś innego, co stoi na świątecznym stole, my wygodnie umoszczeni wśród poduszek, poowijani w koce i kołdry, najlepiej, gdyby sypał śnieg. Czuję wtedy, że niczego więcej nam nie trzeba, że dobrze, że jesteśmy wszyscy razem, choć przecież nie jest to codzienność, bo dorosłe dzieci nie chciałyby spędzać całego życia z rodzicami. I całe szczęście. Wszyscy wiemy, że chodzi tylko o ten jeden wieczór. Nasycamy się nim, póki nie musimy dzielić się z innymi, to znaczy z jakimś przyszłym zięciem lub synową. Albo z wnukami. No cóż, może będziemy mieć z wnukami nową tradycję, bo czytam, że Amazon wykupił prawa do sfilmowania w postaci serialu telewizyjnego właśnie Władcy pierścieni. Nie wiadomo, kiedy produkcja w ogóle ruszy, ale pewne jest, że ma objąć historię sprzed wydarzeń opisanych przez Tolkiena w trylogii, a więc opowieści zebrane w dziele Silmarillion. Będzie dużo elfów i półelfów, i nieszczęśliwych miłosnych dramatów, odważnych wojowników, walki z ciemnymi mocami i poetyckich krajobrazów. Mam nadzieję, że się uda przenieść ten prawdziwie baśniowy świat na ekran i nie zamienić go w pusty komiks.

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki