W 1917 r. Cerkiew rosyjska była największą i najbardziej żywotną wspólnotą świata prawosławnego. Znikła zasadnicza przeszkoda hamująca jej duchowy rozwój: ustrojowe związki z imperium automatycznie ustały wiosną tamtego roku, z momentem obalenia caratu. Jesienią, w chwili zdobywania władzy nad rozpadającym się państwem przez bolszewików, dla zdecydowanej większości Rosjan, przerażonych tym, co wokół się działo, to właśnie Cerkiew stała się pierwszą, a wręcz jedyną ostoją tożsamości.
Sami jej przywódcy nie mieli złudzeń co do istoty nowej władzy. Już 7 listopada 1917 r., w cztery dni po przewrocie, cerkiewny Synod ogłosił orędzie, w którym bolszewicką „rewolucję” nazwano „inwazją Antychrysta i wściekłego bezbożnictwa”. Nie były to gołe słowa, jeszcze przed zdobyciem władzy komuniści wzniecali prawdziwą nienawiść względem największej rosyjskiej wspólnoty religijnej. Teraz przeszli od słów do czynów.
Władza rusza na wojnę
W niedzielę 11 listopada w moskiewskiej katedrze Chrystusa Zbawiciela odprawiono uroczystą liturgię w intencji zabitych w czasie przewrotu: zarówno białych, jak i czerwonych. Dzień później ksiądz Joann Koczurow z Carskiego Sioła pod Piotrogrodem poprowadził procesję w intencji zaprzestania bratobójczej walki. Oba te wydarzenia zwycięscy bolszewicy uznali za pretekst do wypowiedzenia wojny prawosławnym chrześcijanom. Oddział bolszewików z Piotrogrodu opanował Carskie Sioło i rozstrzelał księdza. W ten sposób Koczurow, choć kanonizowano go dopiero w 1994 r., faktycznie stał się pierwszym nowym męczennikiem rosyjskiej Cerkwi prawosławnej.
Bolszewicka władza szybko wprowadzała kolejne antyprawosławne i antychrześcijańskie dekrety. W ostatni dzień 1917 r. zakazano udzielania kościelnych ślubów. Prawdziwy szok wśród rzeszy wiernych wywołała jednak uchwała, ogłoszona w niedzielę 13 stycznia 1918 r. Jej mocą Cerkiew prawosławna, do niedawna formalna, teraz zaś faktyczna podstawa państwowej struktury, stała się instytucją nielegalną. Monastery, szkoły, tysiące stowarzyszeń – wszystko to z prawnego punktu widzenia przestało istnieć. Tolerowano jedynie poszczególne parafie, ale pod warunkiem uzyskania koncesji na działalność publiczną, co nie było łatwe, zważywszy, że bolszewicy traktowali wszystko, co cerkiewne, jako „wrogie ludowi”.
Opór
25 stycznia w kijowskiej Ławrze Pieczerskiej bojówka czerwonych brutalnie zamordowała metropolitę Władimira, najstarszego spośród bez mała dwustu rosyjskich biskupów. Był to kolejny szok dla wspólnoty prawosławnych. Wierni w nowo proklamowanym państwie sowieckim poczuli się jak łowna zwierzyna. Tysiące z nich ruszyło do walki z opresyjnym reżimem. Rozpoczęła się krwawa batalia, w której Cerkiew, jako przeciwnik fizycznie słabszy, przegrywała. Bolszewicy zamordowali wtedy około 9 tysięcy prawosławnych aktywistów, zarówno świeckich, jak i duchownych. Tylko mała część z nich padła z bronią w ręku, większość słowem zagrzewała współbraci do oporu. Wśród ofiar byli też biskupi, jak rozstrzelany metropolita Permu Andronik czy metropolita Tobolska Hermogen, którego oprawcy przez kilka dni wozili łodzią po rzece Toboł, gdzie był torturowany. Obaj oddali życie w czerwcu 1918 r.
We wrześniu patriarcha Tichon, najwyższy zwierzchnik Cerkwi, przerażony hekatombą wspólnoty, wystosował list do księży, w którym wzywał ich do powrotu do swoich parafii i podjęcia na nowo służby Bożej. Większość duchowieństwa go posłuchała, lecz mimo to antychrześcijański terror trwał nadal: bolszewicy nie zamierzali zatrzymywać raz rozpędzonej machiny. Symbolem ich okrucieństwa stała się masakra w Astrachaniu (maj 1919 r.), kiedy to religijną procesję, idącą pod cerkiewnymi chorągwiami, dosłownie rozniosły kule ustawionych na jej drodze cekaemów. Kilka miesięcy później rozegnano mnichów podmoskiewskiej ławry Troicko-Sergiejewskiej, największego monasteru Rosji.
Trudny wybór
Antyprawosławny terror ucichł nieco w dobie największych zmagań wojny z Polską (lato 1920 r.), kiedy to czerwona Rosja potrzebowała mięsa armatniego na zachodnim froncie. Jednak niebawem komuniści znaleźli nową okazję do ataku: głód na Powołżu. Do walki z nim w pierwszym rzędzie stanęła Cerkiew, powołując w sierpniu 1921 r. komitet pomocy głodującym. W lutym następnego roku Tichon zaapelował do duchowieństwa, by oddawało na rzecz głodnych kościelne skarby: kielichy, bogate tkaniny i inne precjoza.
Na to bolszewicy nie mogli pozwolić – okazałoby się bowiem, kto jest prawdziwym rzecznikiem rosyjskiego ludu. Szybko ogłosili publicznie, że to właśnie Cerkiew sprzeciwia się wydaniu skarbów, w całym kraju zorganizowano też bojówki, które przemocą wdzierały się do świątyń, rabując stamtąd święte obrazy, srebra itp. Władze cerkiewne nie miały jak prostować oszczerstwa. Pozostała im obrona świątyń, na co właśnie czekali bolszewicy. W tej drugiej kampanii antychrześcijańskiego terroru zamordowano 2 tysiące księży oraz innych osób związanych z Kościołem. Jedną z ofiar był metropolita Leningradu Weniamin, rozstrzelany w sierpniu 1922 r.
Zdziesiątkowana Cerkiew stanęła wobec ryzyka fizycznego unicestwienia. W dodatku w 1925 r. umarł patriarcha Tichon, zaś zdelegalizowana wspólnota nie miała możliwości zwołania synodu i wybrania jego następcy. Tajne służby bolszewików inspirowały powstawanie różnych rozłamowych grup, jak lewicowo-liberalna Żywa Cerkiew czy konserwatywni tzw. grigorijewcy. W zamian za akceptację sowieckiej władzy obiecywano im legalizację. Większość wiernych, choć rozbita na odizolowane parafie, potrafiła jednak zachować lojalność wobec swoich biskupów, z których wielu siedziało w więzieniach i obozach.
W tej skrajnie trudnej sytuacji metropolita Niżnego Nowgorodu Sergiusz, który z braku patriarchy pełnił funkcje zwierzchnika Cerkwi, ogłosił w lipcu 1927 r. deklarację lojalności wobec władzy. Deklaracja przyniosła wspólnocie możliwość jako takiej egzystencji w ramach sowieckiego prawa, wzbudziła jednak żarliwy opór wśród wielu wiernych. Sergiuszowi zarzucono zdradę nakazów chrześcijaństwa i paktowanie z reżimem, widzianym jako wcielenie rządów Antychrysta. W 1930 r. ponad 30 biskupów wypowiedziało mu z tego powodu posłuszeństwo, przestając wymawiać jego imię w liturgicznym kanonie (z tego powodu nazwano ich „niepominatiełami”, czyli niewspominającymi).
To miał być koniec Cerkwi
Władze oczywiście i tym razem przystąpiły do surowych represji, co przyszło im tym łatwiej, że dokonywano ich w cieniu ogólnokrajowej kampanii nienawiści przeciwko kułakom, w teorii bogatym, w praktyce zaś średniozamożnym chłopom. Wieś pozostawała bowiem dotąd ostatnim azylem cerkiewnego życia. W latach 1930–1934 zburzono 30 proc. rosyjskich cerkwi.
Kolejnym aktem wojny z rosyjskim chrześcijaństwem była tak zwana Wielka Czystka 1937 r. W jej ramach Stalin nakazał rozstrzelać wszystkich duchownych, którzy przebywali w obozach. Zginęli wtedy zarówno ci, którzy świeżo trafili za druty, jak i tacy, którzy przebywali tam już od prawie 20 lat. Ogółem w latach 1937–1938 bolszewicy zamordowali 100 tysięcy aktywnych wiernych prawosławnej wspólnoty. Dużą część z nich stanowiły osoby duchowne. Szacuje się, że stracił życie wtedy co drugi rosyjski ksiądz prawosławny. Pozostali gnili w więzieniach i obozach lub też wegetowali poza swoimi parafiami.
W planach Stalina miała to być całkowita likwidacja Cerkwi. Stało się jednak inaczej. Bolszewickie imperium przeminęło, zaś rosyjska Cerkiew się odrodziła. Dzisiaj, mimo wszelkich politycznych perypetii, stanowi ona przykład żywej wspólnoty.