Logo Przewdonik Katolicki

Podziel się jedzeniem

Dorota Niedźwiecka
FOT. ARYFAHMED/FOTOLIA.

Za połowę wyrzucanej żywności odpowiadają nie sklepy i restauracje, ale gospodarstwa domowe. Pomysłów na to, jak sobie radzić z problemem marnowania jedzenia, jest coraz więcej.

Dla naszych babć wszystko było proste: nie wyrzucaj jedzenia, bo jutro możesz być głodna. Dziś, gdy półki sklepowe uginają się pod ciężarem towarów, a większość z nas może pozwolić sobie na zakup nie tylko artykułów pierwszej potrzeby, ale także przysmaków, sytuacja się skomplikowała. Na szczęście pomysłów na to, jak poradzić sobie z problemem marnowania żywności, jest coraz więcej.
 
Lodówka dla każdego
Foodsharing to po polsku dzielenie się jedzeniem. Jadłodzielnie, które pojawiły się u nas zaledwie półtora roku temu, dziś znajdziemy już w ponad dwudziestu miejscach. Jak działają? Wszystko kręci się wokół lodówki ustawionej np. na uczelni czy w biurowcu, w której każdy może zostawić coś do zjedzenia. Oprócz tego wolontariusze odbierają nadwyżkowe produkty nadające się do spożycia od piekarni, kawiarni czy mniejszych sklepów i dostarczają je do jadłodzielni. Może z niej skorzystać każdy, choć robią to przede wszystkim osoby w trudnej sytuacji materialnej. Idea polega na tym, żeby podzielić się czymś, co ktoś zjadłby z przyjemnością.
– Ludzie przynoszą dania przygotowane przez siebie lub kupione w restauracji czy w cateringu, przetwory i suche produkty jak przyprawy czy mąki. Kiedyś ktoś przyniósł nawet belgijskie czekoladki. To pokazuje, że nie chcemy marnować jedzenia, stajemy się coraz bardziej wrażliwi i dzielimy się coraz chętniej, choć do ideału jeszcze nam brakuje – mówi współzałożycielka jednej z jadłodzielni Karolina Hansen.
 
Poczęstunek od serca
Odmianą foodsharingu można nazwać akcje typu „Podziel się posiłkiem z bezdomnymi”, organizowanymi od dwóch lat po świętach w kilkunastu miastach Polski. Wystarczy zadzwonić do jej organizatorów, by wolontariusz odebrał od nas nadwyżkowe produkty i potrawy.
Jednak do podzielenia się posiłkiem wcale nie trzeba organizacji i wolontariuszy. – W święta, jeszcze przed kolacją wigilijną czy po śniadaniu wielkanocnym, pakuję świeżutkie potrawy do słoików czy pudełek i zanoszę bezdomnym, koczującym np. w altankach nad Odrą – mówi osiemdziesięcioletnia Krystyna z Wrocławia. Ania i Bartek, trzydziestoparolatkowie z dwójką dzieci, wzięli pod swoją opiekę starszą sąsiadkę, mieszkającą naprzeciwko nich. – Odkąd rok temu zmarł jej mąż, czuje się samotna. Nie zawsze ma też siły, by wyjść na zakupy i przygotować sobie obiad. Przychodzimy więc do niej z gorącym posiłkiem lub zapraszamy na obiad – mówią. Dlaczego? – Bo też chcielibyśmy być tak potraktowani, gdybyśmy znaleźli się w podobnej sytuacji.
 
Klikam i oddaję
Rozszerzeniem pomysłu foodsharingu są tworzone w wielu krajach platformy, aplikacje czy targi wymiany żywności. Przykładowo Amerykanie zaprojektowali aplikację Leftover Swap, dzięki której każdy mieszkaniec USA może podzielić się przygotowanym przez siebie jedzeniem. Aplikacja działa prosto: wystarczy umieścić zdjęcie potrawy w internetowym katalogu i czekać na zgłoszenie kogoś, kto chce ją odebrać. W Stanach popularne stają się też akcje, które można nazwać targami wymiany jedzenia. Ludzie przynoszą na nie m.in. warzywa oraz słoiki z przetworami i zamieniają na inne, bardziej potrzebne im produkty.
Na początku października także w Polsce weszła do użytku aplikacja mobilna Taste&Share, ułatwiająca dzielenie się jedzeniem. Zawiera ona także porady i przepisy na dania z resztek.
Foodsharing to pomysł Raphaela Fellmera z Berlina, który w ten sposób chciał zastrajkować przeciw konsumpcyjnemu stylowi życia i propagować życie bez pieniędzy. Wydaje się, że w Polsce bardziej niż formą kontestacji stał się on prostym sposobem na dzielenie jedzeniem.
 
Gospodarność
Pakowanie jedzenia do domu to także element gospodarności. Zapobiega marnotrawstwu i sprzyja oszczędności.
„W USA nikt nie będzie miał obiekcji co do tego, czy można dokończyć posiłek poza restauracją. Co więcej, kelner sam zaproponuje zapakowanie żeberek w sosie BBQ i czterech krewetek z grilla”, wyjaśnia w swoich publikacjach Adam Jarczyński, dyrektor generalny Polskiej Akademii Protokołu i Etykiety. We Francji i Wielkiej Brytanii natomiast takie zachowanie postrzega się jako nietakt. W Polsce zwyczaj pakowania nadwyżki, z którą nie poradziliśmy sobie w restauracji, staje się coraz bardziej popularny. Lepiej poprosić, niż marnować – mówią klienci.
 
Jak zmienić system
Zastosowanie tych wskazówek jest proste w przypadku, gdy dzielimy się z kimś potrzebującym, kto mieszka w pobliżu. Ale to, że nie wyrzucę kanapki do kosza, nie sprawi, że na przykład głodujący Somalijczycy staną się syci. Tu potrzebna jest nie tylko doraźna pomoc, ale systemowe rozwiązania.
Głód we współczesnych czasach jest zawsze efektem polityki, wynikiem kombinacji wielu czynników, w tym przede wszystkim nakierowania rynku na przekazywanie zasobów do zamożnych konsumentów. I chociaż nie mamy bezpośredniego wpływu na działanie tej machiny, to każdy z nas może przyczynić się do jej przestawienia. Jeśli nie wyrzucam jedzenia, lecz np. kupuję go mniej – przekazuję problem nadwyżkowych produktów spożywczych kolejnej instytucji: sklepowi, producentowi, importerowi produktów z zamorskich krajów. Jeśli zrobi to wielu z nas, nakierowanie rynku na konsumentów europejskich w końcu przestanie działać. Możemy w ten sposób wywołać potrzebę zmiany systemu i nowy sposób gospodarowania dobrami w skali globalnej.
Co to da? Przy założeniu wysokich standardów przeciętny Europejczyk zjada 1095 kg jedzenia rocznie. Gdyby więc wyrzucana przez nas żywność, czyli jakieś 88 mln ton, trafiła w ręce potrzebujących, można by w ten sposób nakarmić jedną dziesiątą głodujących na świecie.
 
 


Przyzwyczailiśmy się do wyrzucania żywności
W encyklice Laudato si’ papież Franciszek nazywa wyrzucone jedzenie „żywnością kradzioną ze stołu ubogich”. „Brak żywności nie jest czymś naturalnym, nie jest oczywisty ani ewidentny. To, że dziś, w XXI wieku, wiele osób znosi tę plagę, spowodowane jest egoistyczną i złą dystrybucją zasobów. Przenikający nasze społeczeństwa konsumpcjonizm spowodował, że przyzwyczailiśmy się do nadmiaru i codziennego wyrzucania żywności, której czasami nie potrafimy już nadać właściwej wartości wykraczającej poza zwykłe parametry ekonomiczne” – mówił papież podczas ubiegłorocznej sesji Komitetu Wykonawczego Światowego Programu Żywnościowego w Rzymie.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Anonim
    26.10.2017 r., godz. 11:53

    Ciekawe czy Rzym (Biskupi, księża i siostry) też oddają tak żywność czy wszystko jest zjadane

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki