Przyznam, że to jedna z lepszych definicji naszej polityki, o których słyszałem w ostatnim czasie. Nie, nie chodzi o to, by bawić się w symetryzm i przekonywać, że nie ma różnic między tymi partiami. Są, i to kolosalne. Problemem jest to, że te partie zachowują się nieadekwatnie do ról, które pełnią.
Faktem jest, że opozycja, a szczególnie Platforma Obywatelska, zachowuje się tak, jakby władza jej się należała, a jej utrata jest jakimś niezrozumiałym skandalem. Wielu polityków PO wciąż zachowuje się tak, jakby wciąż nie zrozumieli, dlaczego przegrali wybory w 2015 r., w efekcie też nie są w stanie zrozumieć, dlaczego mają w sondażach dwa razy mniejsze poparcie niż partia rządząca, a w dodatku to poparcie nie rośnie, lecz spada. Stąd irytująca wiele osób arogancja i pycha, które nie mają odzwierciedlenia w realnym poparciu społecznym.
Problem nieadekwatności dotyczy również partii rządzącej. To niezwykle trafne spostrzeżenie dr Fedyszak-Radziejowskiej, że w głowach polityków i wyborców PiS tkwi syndrom wiecznej opozycji. Bo bardzo często sposób działania PiS przypomina właśnie modus operandi partii opozycyjnej. W sytuacji, w której prawica ma do dyspozycji cały aparat państwowy, politykę prowadzi się zupełnie inaczej, niż gdy się jest w opozycji i jedyne, co pozostaje, to głośne protesty, wyrazy oburzenia i rozpoczynanie politycznych awantur. Mam zaś wrażenie, że dla PiS to właśnie chleb powszedni.
Niedawno pisałem w „Plusie Minusie” o zjawisku, które nazwałem oburzingiem, czyli nieustannym nakręcaniem się akcjami oburzenia. A to na głupią reklamę, a to na skandaliczny spektakl teatralny. Owszem, każda z tych rzeczy zasługiwała na oburzenie, ale od formacji rządzącej należy oczekiwać więcej, niż tego, by się wyłączenie oburzała. Podobny mechanizm widać w przypadku reparacji od Niemiec. Zamiast sprawę najpierw dobrze przygotować prawnie i dyplomatycznie, rozpoczyna się dyskusję, a to na konferencji prasowej, a to w jakiejś audycji, potem na Twitterze i Facebooku. I zamiast od razu przejść do rzeczy, przedstawić analizy i wyliczenia, rozpoczyna się internetową burzę w szklance wody, która poza emocjami nie przynosi żadnego realnego rezultatu. To jest doskonałe narzędzie, gdy się jest w opozycji – wtedy wszczynanie burz w mediach społecznościowych, podgrzewanie emocji itp. jest doskonałą metodą. Ale taka tłiterowo-fejsbukowa polityka w przypadku partii rządzącej to nieporozumienie. PiS na te burze zużywa tyle energii, że czasami można odnieść wrażenie, że nie ma już siły rządzić w świecie realnym, rozwiązywać realne problemy czy przedstawiać konkretne propozycje.