Logo Przewdonik Katolicki

Dużo zdrówka, bo zdrówko najważniejsze!

Anna Sosnowska
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE. Anna Sosnowska redaktor naczelna portalu Aleteia.pl

Absolutnym klasykiem polskiego (i pewnie nie tylko) repertuaru życzeń składanych z różnych okazji jest to: „Dużo zdrowia!” albo w wersji bardziej serdecznej i bezpośredniej: „Dużo zdrówka!”. Bo wiadomo – „zdrówko najważniejsze” i „byle tylko zdrowie było”, a cała reszta jakoś się poukłada.

 
Trudno się temu dziwić, przecież chcemy dla ludzi, których kochamy i lubimy, wszystkiego, co najlepsze. Ale niedawno uczestniczyłam w rozmowie, która zmusiła mnie do tego, żeby się trochę nad tym zdrówkiem pozastanawiać.
Spotkanie w ściśle damskim gronie, jedna z koleżanek jest w ciąży. Wiadomo, co słyszy na każdym kroku o swoim dzieciątku: Żeby tylko było zdrowe! „A jeśli będzie chore?” – odważa się wyartykułować na głos pytanie, z którym sama boksuje się w głowie. „A jeśli będzie chore, to co?”. Rozmówca, słysząc coś takiego, natychmiast wpada w panikę: Co ty w ogóle mówisz?! Musi być zdrowe! Wypluj te słowa!
Wszyscy jesteśmy dorośli i już trochę poznaliśmy smak życia. Wiemy, że nie zawsze sprawy układają się po naszej (najlepszej i najbardziej szlachetnej) myśli. Dlaczego więc za wszelką cenę chcemy zaklinać rzeczywistość i udawać, że cierpienie nie dopada czasem także tych najmniejszych ludzi (co oczywiście dla naszego rozumu i dla naszej wiary zawsze jest ogromnym i dojmującym wyzwaniem)?
Marzenia rodziców o dziecku zdrowym, mądrym i pięknym są czymś najbardziej naturalnym na świecie i oczywistym. Ale czy narodziny malucha, który jest chory, to naprawdę rzecz najstraszniejsza z możliwych i koniec świata? Owszem, wielu rodzicom świat się na początku zupełnie wali, a ich cierpienie jest rozdzierające – czy także nie dlatego, że przecież „zdrówko najważniejsze” i „żeby tylko było zdrowe”?
Ale potem misternie, dzień po dniu, kawałek po kawałku zbierają fragmenty rzeczywistości i sklejają ją już po swojemu, a nie na podstawie wyidealizowanego obrazka. I to oni najlepiej wiedzą, jak wiele do świata może wnieść mały człowiek, który wymknął się powszechnym oczekiwaniom.
Chrześcijaństwo uparcie (pytanie, na ile skutecznie – patrz: „Dużo zdrówka!”) broni się przed tym, żebyśmy nie zafiksowali się wyłącznie na tzw. jakości życia. Bo czy życie naznaczone cierpieniem naprawdę nie jest nic warte? Jakiś czas temu opublikowaliśmy na Aletei historię Włoszki, która mimo zalecenia aborcji zdecydowała się urodzić swoją ciężko chorą córeczkę. Mała Marta Maria żyła pięć dni, a jej rodzice, opowiadając o tym czasie, mówią o spokoju, radości i szczęściu. To są takie historie, które z serca robią tatar i przy których mózg eksploduje, bo nie da się tego po ludzku ogarnąć.
Ale one też pokazują, że kiedy puścimy to kurczowo trzymane „zdrówko najważniejsze”, kiedy otworzymy się na taką rzeczywistość, jaka do nas przyszła, to jesteśmy w stanie doświadczyć piękna, którego w tak mrocznym miejscu czy okolicznościach nigdy byśmy się nie spodziewali.
 


Anna Sosnowska redaktor naczelna portalu Aleteia.pl. Fanka swojego męża Krzysztofa, miłośniczka słońca, włoskiej kawy, a także poezji Wisławy Szymborskiej, której zawdzięcza ważną życiową lekcję: im prościej tym lepiej.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki