Jest Pani zaskoczona, że Polska chce domagać się od Niemiec odszkodowania z II wojnę światową?
– Nie, bo ten postulat w polskiej polityce to nic nowego. Odwoływaliśmy się do niego zaraz po II wojnie światowej, w czasie PRL-u i po 1989 r. W 2004 r. Sejm bez głosu sprzeciwu przyjął uchwałę „w sprawie praw Polski do niemieckich reparacji wojennych”. A sięganie po argumenty historyczne w bieżącej polityce to stały element polityki nie tylko obecnego rządu. Jednak sposób, w jaki temat został poruszony, pozwala przypuszczać, że wszystko jest obliczone na użytek wewnętrznej polityki.
Tak w ogóle to Polacy lubią Niemców?
– Może „lubią” to nie najlepsze słowo. Większość badań wskazuje na pozytywną postawę wobec zachodniego sąsiada. Łączą nas interesy, wspólne wartości i więzy przyjaźni. To bynajmniej nie oznacza braku uprzedzeń, ale jeśli dziś coś nas dzieli, to są to raczej sprawy europejskie, a nie polsko-niemieckie.
A „polskie obozy zagłady”, za które nie chce przeprosić niemiecka telewizja publiczna?
– Mówienie o polskich obozach zagłady jest rzeczą niedopuszczalną. Tak, są w Niemczech stacje telewizyjne i ośrodki, które mają swoje na sumieniu. Ale to nie usprawiedliwia przenoszenia odpowiedzialności na całe Niemcy i nazywania kolejnych niemieckich pokoleń „dziećmi i wnukami zwyrodnialców”. Wina jest zawsze indywidualna, a nigdy zbiorowa. Po zakończeniu II wojny światowej żaden zbrodniarz wojenny nie przyznał się do winy, dlatego ugruntowało się w potocznym języku mówienie o kolektywnej winie narodu.
Niemców czy, jak mówią złośliwi, niezidentyfikowanych nazistów?
– Ja używam określenia „Niemcy hitlerowskie”. Sami Niemcy mówią i tak, i tak, ale ze swoją przeszłością zmagają się do dziś, m.in. w polityce, nauce i sztuce.
Pomogli im w tym polscy biskupi słynnym listem z 1965 r., w którym przebaczali i prosili o wybaczenie.
– To był długotrwały proces. Do idei przebaczenia i pojednania zainicjowanej przez polskie świeckie elity katolickie nawiązał rząd Tadeusza Mazowieckiego. Smutne, że tamta polityka pełna chrześcijańskiej godności jest dziś nazywana uprawianiem polityki na kolanach.
Co będzie dalej?
– Jesteśmy sąsiadami i nimi pozostaniemy. Polsko-niemiecka współpraca nadal będzie się rozwijała. Mam nadzieję, że nastroje obecne na górze nie rozleją się po kraju, bo wzniecanie resentymentów to pożywka dla radykałów po obu stronach granicy. Liczę, że zwycięży rozsądek społeczeństwa, a zwłaszcza ludzi młodych, największych beneficjentów zbliżenia polsko-niemieckiego.
Anna Wolff-Powęska
Profesor nauk humanistycznych, specjalistka w zakresie stosunków polsko-niemieckich. W latach 1990–2004 kierowała Instytutem Zachodnim w Poznaniu. Autorka wielu książek, m.in. Pamięć – Brzemię i uwolnienie. Niemcy wobec nazistowskiej przeszłości (1945–2010)