Logo Przewdonik Katolicki

Marzenia

Monika Białkowska
FOT. ZUZANNA SZCZERBIŃSKA/PK. Monika Białkowska redaktor działu Kościół.

Alicję Górską poznałam, gdy zajmując się jakimś nadmorskim tematem potrzebowałam pomocy lokalnego dziennikarza. Najpierw kontaktowałyśmy jedynie przez internet, w końcu spotkałyśmy się w jakiejś koszalińskiej kawiarni.

Kiedy zaczęła opowiadać o sprawach, które dla niej są ważne, z trudem pohamowałam odruch włączenia dyktafonu. Ale rzecz nie dawała mi spokoju, poprosiłam więc, żeby napisała tekst. Czy zastanawiali się Państwo, co dzieje się z ciałami dzieci zmarłych przed urodzeniem – dzieci, które często były wielkim marzeniem swoich matek i ojców? Część z nich odbierają rodzice i organizują pochówek, ale to niewielki odsetek. Prawo polskie zabrania wprawdzie potraktowania ich jak odpady medyczne i utylizowania – ale co robią z nimi szpitale w Państwa miejscowości? Urządzają pochówki? Gdzie – jeśli na ponad 400 oddziałów położniczych w Polsce jest około 50 miejsc pochówku dzieci utraconych? W swoim tekście Alicja Górska pisze o faktach i liczbach. Za nimi kryją się jej osobiste doświadczenia walki z kolejnymi szpitalami i kolejnymi władzami miast o to, by miejsca takich pochówków powstawały w Koszalinie, Szczecinku, Słupsku. Co z ciałami dzieci utraconych w naszym najbliższym szpitalu? Na każdym z oddziałów położniczych rocznie dochodzić może nawet do kilkuset poronień. Nie wolno nam nie zapytać o to, co dzieje się dalej. To nie jest drobiazg. To są ludzie, to marzenia, to miłość. Jeśli walczymy o życie poczęte, bądźmy konsekwentni: walczmy o godny pochówek dla tych ludzi, dla których śmierć przyszła wcześniej niż poród.

Światowe Dni Młodzieży w Krakowie nie były po to, żebyśmy teraz obchodzili kolejne ich rocznice. Jeśli warto do nich wracać, to nie po to, żeby z sentymentem podśpiewywać hymn, ale żeby zapytać, w jaki sposób zmieniły one życie konkretnych ludzi. Wszyscy powtarzają słowa papieża o wstaniu z kanapy, ale okazuje się, że nie tylko one miały moc zmiany ludzkiego życia. „Bóg błogosławi waszym marzeniom” – usłyszała Ola z Płocka i wyjechała do Afryki, żeby tam wyrywać zęby, przyświecając sobie latarką-czołówką. Ważniejsze jednak od samego wyjazdu stało się odkrycie, na czym polega powołanie. Nie każdy z nas może wyruszyć w taką podróż: ale każdy może doświadczyć Bożej opieki nad swoimi marzeniami. Jeśli tylko odważy się marzyć.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki