Logo Przewdonik Katolicki

Gdzie są dzieci utracone?

Alicja Górska
ILUSTRACJA TOMASZ MAJEWSKI

Kołobrzeska porodówka. Stoję przy pokoju pielęgniarek i czekam na lekarza. Mamy rozmawiać o procedurach dotyczących poronień. Po kilku minutach podchodzi lekarka. Na powitanie rzuca swobodnie: – Miałam tu coś powiedzieć o resztkach.

Na pododdziale patologii ciąży w koszalińskim szpitalu wita mnie zapłakana kobieta. Straciła córeczkę w piątym miesiącu ciąży. Przytulam ją, ona drży. Po chwili ociera łzy, na jej twarzy dostrzegam lekki uśmiech. – W tym całym dramacie najbardziej się cieszę, że mogłam małą zobaczyć – mówi. – Że jej twarzy nie muszę sobie wyobrażać. Była taka piękna. Podobna do męża. Ten nosek i oczy takie słodkie. A błonki na oczach, jak u starszej córki. Mówię ci, była piękna!
Tej kobiecie udało pochować swoje dziecko. Wielu rodziców nadal ma z tym problem. Ich nienarodzone dzieci nazywane są resztkami.
 
Dzieci w formalinie
Serce dziecka zaczyna bić w 21. dniu od poczęcia. W dziewiątym tygodniu ciąży dziecko ma już unikatowe linie papilarne. W 22. tygodniu mierzy 18–20 cm i waży około pół kilograma. Dotyka swojej twarzy, a jeżeli ma bliźniaka, zaczepia go. Doskonale słyszy głos mamy czy szczekanie psa. Tymczasem w wielu szpitalach w Polsce dzieci zmarłe w łonie matki  traktowane są jak odpady medyczne – choć według obowiązującego od 2007 r. prawa są to zwłoki ludzkie, które należy pochować na cmentarzu. Jeszcze pod koniec 2010 r. rzeczniczka szpitala w Koszalinie informowała, że ciała dzieci zmarłych w wyniku poronienia (do 21. tygodnia ciąży) bądź martwego urodzenia (po 21. tygodniu) są kremowane i chowane na koszalińskim cmentarzu. Niestety, nie potwierdzał tego nikt z administracji cmentarza.
W 2011 r. powołany został Komitet Budowy Pomnika Dzieci Utraconych. W jego skład weszli m.in. przedstawiciele władz miejskich, Kościoła, szpitala, Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i administracji cmentarza. Już na pierwszym spotkaniu członkowie Komitetu usłyszeli:  „Tego jest na trzy czwarte tego pokoju”. Dr Renata Jankowska, kierownik zakładu patomorfologii Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie, mówiła w ten sposób o słoikach z formaliną, w których od 1998 r. przechowywane były ciała dzieci zmarłych przed porodem. Wiele z tych zamkniętych w słoikach dzieci miało już linie papilarne, rzęsy i brwi. Informacja i tak nie była tą najgorszą z możliwych: ówczesne przepisy pozwalały jeszcze na traktowanie ciał utraconych dzieci jak wyrostka czy amputowanego palca i ich utylizowanie.
 
Marzenie o życiu
Obecnie ustawa umożliwia pogrzeb dziecka bez względu na czas trwania ciąży. Jeśli rodzina tego pogrzebu nie chce, obowiązek ten przechodzi na gminę, a to oznacza, że utylizacja ciał dzieci utraconych jest nielegalna. Koszalin jest jednym z pierwszych miast w Polsce, w którym na koszt gminy organizowane są pochówki dzieci zmarłych w wyniku poronienia bądź martwego urodzenia. Na cmentarzu komunalnym udało się stworzyć dla nich godne miejsce. W marcu 2012 r. odsłonięto grobowiec-pomnik, przedstawiający Maryję Matkę Życia, a ufundowany ze środków z publicznych zbiórek. W grobowcu tym chowane są prochy dzieci, których ciała z różnych powodów nie zostały odebrane przez rodziców. Procedurę reguluje uchwała Rady Miejskiej: pogrzeby sprawowane są dwa razy do roku, a ich koszty pokrywa samorząd. Do tej pory odbyło się trzynaście takich pogrzebów. W sumie w tym jednym tylko miejscu pochowano 2918 dzieci.
– Poruszyliśmy tą inicjatywą strunę niezwykle żywą, dotykającą prawie każdej rodziny – mówi ks. Henryk Romanik, pomysłodawca budowy pomnika. – Dzieci utracone są takim niespełnionym marzeniem o życiu. Są miłością, która się zrodziła, a nie mogła się rozwijać. Nie zapomnę nigdy rozmowy z jedną z kobiet, która przez trzy dni była „grobem” dla swojego dziecka. To były rozmowy na skraju piekła i dla niej, i dla mnie.
 
Przecież pani wiedziała!
– Kobieta chce być odbierana jako człowiek. I chce, żeby to dziecko, które nosiła pod sercem, też było traktowane jak człowiek, a nie jak kawałek jej ciała – mówi Marzena ze Szczecinka, która poroniła dwoje dzieci. Ma żal do personelu medycznego. – Wiem, że pacjentek jest wiele, ale dla każdej z kobiet, która roni, to jest wyjątkowo trudna sytuacja. Wystarczy tylko okazać nam serce, nic więcej. Ważne jest, by kobieta miała poczucie bezpieczeństwa. Żeby czuła, że ona też tutaj może przebywać, bo ona też rodzi swoje dziecko, chociaż ono jest martwe. Poroniłam w toalecie, a pielęgniarka była zdziwiona, że płaczę. Ja trzymałam martwego syna na rękach, a ona mówiła: „Przecież pani wiedziała, że tak będzie!”. Pani Marzena pochowała swoje dzieci. Przyznaje, że dopiero wtedy poczuła ulgę. – Jestem osobą wierzącą. Poczułam, że te dzieci są już w domu, że mają swoje miejsce. Na początku byłam taką babą cmentarną. Chodziłam tam codziennie. Teraz już nie jestem tam tak często, ale w sercu noszę je cały czas. To ważne dla rodziców, żeby ich utracone dzieci miały grób.
 
Dzieci zaginione
W Pile, gdzie uchwała podobna do koszalińskiej przyjęta została w 2013 r., odnotowuje się około dwustu poronień rocznie. Tymczasem podczas pięciu pogrzebów w ciągu pięciu lat pochowano prochy zaledwie 86 dzieci. W Szczecinku, gdzie poronień jest 150 rocznie, w ciągu czterech lat pochowano tylko 47 dzieci zmarłych przed narodzeniem. Co dzieje się z resztą?
Dyrektor ds. medycznych w szpitalu w Szczecinku, ginekolog Marek Ogrodziński wyjaśnia, że jego pacjentki informowane są o prawie do pochówku dziecka, niezależnie od czasu trwania ciąży. Jeżeli rodzice nie chcą sami pochować swojego dziecka, szpital przekazuje ciało do pochówku w zbiorowym grobie na cmentarzu komunalnym. – W przypadku kiedy nie jest możliwe określenie makroskopowe płci dziecka, wówczas rodzice na swój koszt mogą wykonać badania genetyczne, określające płeć. Szczątki dziecka są wówczas przekazywane do badań – dodaje dyrektor Ogrodziński. – Mała liczba ciał dzieci przekazywanych do zbiorowego pochówku wynika również z tego, że rodzice sami je chowają. Tymczasem do badań genetycznych określających płeć dziecka potrzebny jest tylko fragment kosmówki: nie wysyła się całych płodów. W Szczecinku takich badań wykonuje się bardzo mało, bo rodzice nie mają świadomości, że mogą zlecić ich wykonanie. Pochówków indywidualnych jest tylko około dziesięciu rocznie – tyle aktów martwego urodzenia sporządza się w miejscowym Urzędzie Stanu Cywilnego. Płody nie są również wysyłane do Zakładu Patomorfologii w Szczecinie. Nadal więc nie wiadomo, co dzieje się z resztą utraconych dzieci.

Utylizowane
W Słupsku uchwała Rady Miasta w sprawie pochówków dzieci utraconych przyjęta została w kwietniu 2014 r. Pierwszy pogrzeb odbył się dopiero rok później. Dyrektor słupskiego szpitala Ryszard Stus wyjaśniał wówczas, że kiedy rodzice nie odbierają ciała dziecka (co w przypadku poronienia jest dość częste), to postępuje się z nim tak, jak z innymi elementami ciała ludzkiego po operacji. – Jeżeli rodzina się nie zgłasza, szczątki dziecka traktowane jak łożysko czy pęcherz płodowy, czyli utylizowane w spalarni.
Podczas pierwszego pochówku dzieci utraconych w Słupsku pochowano prochy zaledwie siedmiorga dzieci, choć liczba poronień i martwych urodzeń w skali roku wynosiła tam około dwustu. Prezes Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku Andrzej Sapiński zapewniał wtedy, że procedury realizowane są wzorowo, zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami prawa. Przekonywał, że pozostałe ciała dzieci są odbierane przez rodziców. Według danych z Urzędzie Stanu Cywilnego w Ustce oraz w administracji słupskich cmentarzy rodzice odbierają zaledwie 20 proc. ciał. Fakt, że liczba poronień nijak nie zgadza się z liczbą pochówków, szpital tłumaczyć próbował również brakiem tkanek okołoporodowych, które miałoby dotyczyć około 80 proc. poronień Zdaniem prof. Bogdana Chazana, który przez dziesięć lat był dyrektorem Szpitala Świętej Rodziny w Warszawie, wydaje się to nieprawdopodobne. – Poronienia, w których rzeczywiście nie ma ciała dziecka, zdarzają się, ale nie w takim odsetku przypadków – wyjaśnia. Liczba poronień, w których nie ma ciała dziecka, wydaje się bardzo zawyżona.
Słupskie Stowarzyszenie Civitas Christiana i Rycerze Kolumba wystąpili do szpitala z wnioskiem o wyjaśnienie tej sytuacji. Dzięki ich interwencjom procedury szpitalne zostały dopracowane. Do tej pory, podczas pięciu pogrzebów, pochowano prochy 208 dzieci.
Udało się również zdobyć środki z budżetu obywatelskiego na budowę Pomnika Dzieci Utraconych. Rzeźba, którą z brązu wykonał krakowski artysta Michał Batkiewicz, stoi już na Nowym Cmentarzu w Słupsku.
 
Kocham cię
Marta ze Słupska, matka Janka i Julki, dowiedziała się, że jest w ciąży, gdy miała 41 lat. Z obawami, ale i wielką radością oczekiwali z mężem na narodziny Marysi. – Lekarz na początku ciąży powiedział mi: „Mam nadzieję, że nie będzie pani na siłę tej ciąży podtrzymywać. Taki lichy ten pęcherzyk” – wspomina. – Słowo „pęcherzyk” mnie zabolało. Jak on mógł tak o moim dziecku powiedzieć? Powiedziałam mu, że jestem matką i będę o to dziecko walczyć. Zmieniłam lekarza, ale cała ciąża podszyta była strachem. Marta straciła dziecko w 23. tygodniu ciąży. Nie lubi  słowa „strata”. – Moja Marysia była powołana do świętości. Muszę ten plan Boga zaakceptować, choć to dla mnie bardzo trudne, bo każdy ma swoje projekcje szczęścia dla dziecka – przyznaje. Po pogrzebie dziecka przeżyła kryzys. – Zabrakło mi chwili, w której trzymam ją żywą na ręku i mówię „kocham cię, córeczko”. Ona odeszła, a ja zostałam z tą miłością.
W Polsce jest ponad 400 szpitali i oddziałów położniczych. Na każdym z nich każdego roku dochodzić może nawet do setek poronień i martwych urodzeń. Miejsc pochówku dzieci utraconych jest około 50. Co dzieje się z resztą ciał? Kto się o nie upomina? Nasze sumienia będą mogły być spokojne dopiero wtedy, gdy pomniki dzieci utraconych z miejscami pochówku przestaną być rzadkością, a staną się cmentarną normą. I wtedy, gdy na każdym oddziale położniczym w każdym mieście liczby poronień i pochówków zaczną się wreszcie zgadzać.
 


Po stracie dziecka masz prawo:

 Jeśli ustalona jest jego płeć:

  • otrzymać ze szpitala kartę martwego urodzenia, na podstawie której USC sporządza akt urodzenia z adnotacją o martwym urodzeniu

  • odebrać jego ciało za pośrednictwem zakładu pogrzebowego i pochować je

  • jeśli zrzekasz się prawa do indywidualnego pochówku, uzyskać informację o miejscu pochówku zbiorowego (w miastach, gdzie procedury zbiorowych pochówków zostały opracowane)

  • uzyskać zasiłek pogrzebowy z ZUS

  • skorzystać z 8 tygodni urlopu macierzyńskiego

 Jeśli płeć dziecka nie została ustalona:

  • zlecić badania genetyczne dziecka w celu ustalenia jego płci (koszt około 400–500 zł). Po uzyskaniu wyników przysługują ci wszystkie prawa wymienione powyżej

  • jeśli nie chcesz zlecać badań genetycznych i ustalać płci dziecka, otrzymać w szpitalu kartę zgonu dla celów pochówkowych i pochować je na swój koszt (zasiłek z ZUS nie przysługuje)

  • zrzec się prawa do pochówku. W miastach, gdzie opracowane zostały procedury, dziecko zostanie pochowane zbiorowo. Tam, gdzie procedur i miejsca takiego pochówku nie ma, prawdopodobnie potraktowane zostanie jak części ciała ludzkiego i – mimo że jest to niezgodnie z prawem – zutylizowane

Każdemu dziecku utraconemu, bez względu na czas trwania ciąży czy chrzest, przysługuje prawo do katolickiego pogrzebu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki