Logo Przewdonik Katolicki

Pozornie o wakacjach

Natalia Budzyńska
FOT. MONKEY BUSINESS/FOTOLIA

Dzisiaj zatęsknię za wakacjami i za dziećmi. Wszyscy gdzieś wyjeżdżają, syn pakuje się na obóz harcerski, córka na trzymiesięczną podróż autostopem po Europie.

Ja czekam na wrzesień, więc na razie pozostaje mi być obserwatorem. Z jednej strony ogarnia mnie tęsknota, z drugiej lęk. Tęsknię za beztroską młodością, która pozwala urwać się gdzie bądź kiedy bądź bez przeliczania wydatków i planowania tras oraz noclegów oraz za własnymi dziećmi, które jeszcze są obok, ale myślami już bardzo daleko ode mnie. Nawet nie mogę zainterweniować w żadnej sprawie, wszystko wiedzą lepiej: co spakować, jak spakować, gdzie pojechać i z kim. Pozostaje mi patrzeć i tęsknić. No i jeszcze bać się i wszystkimi siłami odpychać od siebie scenariusze zaczynające się od słów: a co się stanie, jeśli… Jeśli zachorujesz na anginę, zapalenie pęcherza, utniesz sobie palec, trafisz na złego człowieka, zgubisz paszport…
Z drugiej strony: ale im zazdroszczę. Przecież to zawsze było moim marzeniem, tyle że kiedy ja byłam studentką, to granice były ledwo otwarte, a w większości zamknięte, i o Europie mogłam tylko śnić. Za to podróże po Polsce doskonale pamiętam. I te nagłe decyzje: rano pomysł, a po południu realizacja. Niewielki plecak, kilka rzeczy wrzuconych w pośpiechu do środka i w drogę. Teraz trzeba wszystko zorganizować i do takiej improwizacji już coraz mniej jestem zdolna. Jedyny po niej ślad to czekanie do ostatniej chwili na jakieś lastminutowe oferty, tak że wciąż nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie znajomych: a dokąd jedziecie na wakacje? Na pewno gdzieś na południe, bo słońce i jego żar są mi do przeżycia kolejnego ponurego polskiego roku niezbędnie potrzebne.
A w temacie autostopu: osobiście bardzo lubię, ale w stosunku do moich dzieci już nie tak bardzo. Mają już to doświadczenie za sobą, rok temu córka podróżowała po Europie, syn po Polsce. Wrócili z masą opowieści o każdej z osób ich podwożących. Sama wiem coś na ten temat, bo korzystaliśmy w zeszłe wakacje z autostopu, zwiedzając Peloponez. Cały czas pamiętam kierowców z Niemiec (dwa razy) i Australii (dwa razy) oraz kilku miejscowych Greków. Najfajniejsze są te samochodowe rozmowy, każdy jest siebie ciekawy i przeważnie opowiada dużo o sobie, o swojej rodzinie, a czasem nawet o uczuciach. Ale jakoś tak to jest, że o siebie jestem spokojna, ale o dzieci już nie. Więc ten felieton chyba jednak nie jest o wakacjach, tylko o powolnym i bardzo bolesnym przecinaniu pępowiny, i to dwóch pępowin równocześnie. Ta rana krwawi, a ja się boję i cierpię. Co mi pozostaje? Chyba tylko różaniec w kieszeni.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki