Logo Przewdonik Katolicki

Przypadki księdza Kazimierza

Piotr Zaremba
FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Piotr Zaremba zastępca redaktora naczelnego „wSieci”.

Kto ma rację: czy ci, którzy ujawnione przez TVP Info pogwarki ks. Kazimierza Sowy pokazują jako przykład na funkcjonowanie „państwa PO”, czy może ci, którzy twierdzą, że rządowa telewizja wrzuca te nagrania po to, aby przyćmiewać realne kłopoty PiS?

Według mnie rację mają obie strony. Zacznę od „państwa PO”. Oczywiście ks. Sowa to osoba na pół prywatna (chociaż w przeszłości członek rad nadzorczych), ale jego rozmówcy już nie. Sposób układania przez nich życia publicznego jest odzwierciedleniem faktów w stosunku jeden do jednego. Nie jest to obraz budujący. Można by odpowiadać, że przecież to co za kulisami zawsze jest brudne, że podsłuchiwani ujawniają swoje gorsze cechy i motywy właśnie z powodu okoliczności. I do pewnego stopnia się z tym zgadzam. Nasuwa mi się jednak niewesoła myśl: zwłaszcza po ostatnim okresie rządów PO pozostanie niewiele więcej. Głównie takie właśnie smędzenie nad drogimi daniami i trunkami. Żadnych wysiłków, dylematów, ponoszonego ryzyka. To jest w tym najstraszniejsze.
Zarazem mamy do czynienia z problemem księdza uwiedzionego pokusami udziału w życiu mniemanego high life’u. Znam księdza Kazimierza od czasu, kiedy 20 lat temu był dość konserwatywnym uczestnikiem zlotów pampersów (konserwatywnego środowiska skupionego wokół ówczesnego szefa TVP Wiesława Walendziaka – red.). Potem poddał się urokowi facetów palących grube cygara, aż obudził się jako działacz partii rządzącej, która miała panować nad Polską całe dekady. Oto i cała niezbyt skomplikowana tajemnica.
Nie wszystko, co zostało nagrane, to jednak czysty szczebiot człowieka wtrącającego się w to, co nie powinno do niego należeć. Kiedy ks. Sowa instruuje swoich kolegów z PO, jak mają wymuszać na Kościele rozmaite ustępstwa – przede wszystkim instrumentami finansowymi – przestaje być zabawny, a staje się groźny. Nie lubię zbyt grubych analogii, ale skojarzenia z karierami tzw. księży patriotów nasuwają się same. Zwłaszcza że w tych ostatnich latach Platforma była formacją chadecką już tylko z nazwy. Jak rozumiem podobne odbarwienie Kościoła, pozbawienie go twardego moralnego kośćca, jest cały czas marzeniem rozmaitych środowisk. I ks. Sowa był dla nich pożytecznym sojusznikiem.
Co powiedziawszy, wytłumaczę jednak, dlaczego przyznałem rację również tym platformersom, którzy mówili, że to wrzutka. Przecież afera taśmowa wybuchła dwie polityczne epoki temu, a takie przyczynkarskie historyjki trzymano na czarną godzinę nie bez powodu. Akurat w tym tygodniu po raz kolejny pobrzmiewała dysputa o braniu posad w spółkach Skarbu Państwa przez polityków PiS, ich krewnych i znajomych. Szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska musi być w zarządzie PZU – to mnie jeszcze tak bardzo nie szokuje. Ale dyrektorka szpitala w Oświęcimiu musi być w radzie nadzorczej PKO – bo jest znajomą pani premier. Ciąg anegdot z 2014 r. znakomicie kasuje temat.
Obecna partia rządząca jest popularna, ma realne osiągnięcia, także te spółki mają wyniki. Niemniej pamiętajcie kochani – i was może ktoś kiedyś nagrać. Dziś umiejętnie zagłuszacie trudne pytania. Ale w przyszłości?
To zresztą dotyczy także księży w okolicach polityki. Wierzę, że duchowni zawierający czysto polityczne deale z PiS, partią skądinąd bliższą wrażliwości tradycyjnego katolika, nie przeklinają i nie jedzą ośmiorniczek. Ale czy to kasuje pytania o ich zblatowanie ze światem polityki? Szatan oferował Jezusowi królestwo z tego świata. Jezus dar odrzucił. Czy dziś jego słudzy zawsze dokonują podobnego wyboru? Czy to tylko problem nieszczęsnego księdza Sowy? Chyba nie.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki