A i równie znana fraza o perłach między wieprze rzucanych też, przyznam szczerze, nawiedziła mój skołatany umysł. No bo tak: piękne to było przemówienie. Ale mam wątpliwości, czy europejscy liderzy są gotowi na przyjęcie i zrozumienie papieskich refleksji, nie mówiąc już o włączeniu ich w krwiobieg unijnych instytucji. Nie były to zaś, dodajmy, sugestie, na rzecz uczynienia z Unii jakiegoś kryptokonfesyjnego organizmu działającego tak naprawdę według kanonów Kościoła Katolickiego, lecz proste przypomnienie, że o sile Europy świadczyła zawsze siła duchowa – jednostek i społeczeństw – bez czego trudno wyobrażać sobie jej dalszy rozwój.
„Bogactwem Europy zawsze była jej duchowa otwartość i umiejętność stawiania sobie fundamentalnych pytań o sens istnienia” – przypomniał Franciszek. Czy ta prosta myśl rzeczywiście towarzyszy na co dzień politykom i urzędnikom unijnych struktur? Papież przywołał też stwierdzenie Jana Pawła II o tym, że dusza Europy pozostaje zjednoczona, ponieważ żyje wspólnymi wartościami chrześcijańskimi i ludzkimi, takimi, jak: godność osoby ludzkiej, głębokie przywiązanie do sprawiedliwości i do wolności, pracowitość, duch inicjatywy, miłość rodzinna, szacunek dla życia, tolerancja, pragnienie współpracy i pokoju, które są jej cechami charakterystycznymi. Jan Paweł II wypowiedział te słowa w 1982 r. Czy dziś można je spokojnie powtórzyć? Czy Europa wciąż tymi wartościami żyje?
Jedna z zachodnich agencji zauważyła, że przyjmując w Watykanie przywódców unijnych, papież uczestniczył w „urodzinach babci”. To oczywiście nawiązanie do słynnego już porównania, jakiego użył w ubiegłym roku, określając Europę mianem „bezpłodnej staruszki”. Papież ceni dorobek europejskiego ducha, ale zdaje się nie wierzy za bardzo w jej współczesny duchowy potencjał. Podobnie zresztą jak Benedykt XVI.
Trudno być optymistą. Nie widać dziś wśród unijnych przywódców postaci, które odwoływałyby się do biografii, wizji, słów ojców założycieli zjednoczonej Europy (fakt, że dwóch z nich jest kandydatami na ołtarze zdaje się stanowić dla współczesnych liderów dodatkowe przeciwwskazanie, by się na nich powoływać). Nie widać nikogo, komu w myśleniu o przyszłości Europy towarzyszyłaby jakaś głębsza myśl już nawet nie „ściśle” religijna, ale humanistyczna. Proszę wskazać choćby jakiegoś „drugiego” Havla.
Obawiam się, że widok jednego ze „zmęczonych” przywódców unijnych, który próbuje podczas papieskiego przemówienia złapać równowagę (choć siedzi na krześle), może okazać się obrazkiem na wskroś symbolicznym.
Ale może przesadzam z czarnowidztwem? Papież przyjął liderów Unii w Kaplicy Sykstyńskiej. Kto wie, może widok Sądu ostatecznego, tego wspaniałego memento Michała Anioła, skłoni unijnych polityków do głębszych jednak przemyśleń?