Rezultat szczytu Rady Europejskiej w Brukseli, podczas którego przedłużono kadencję Donalda Tuska, każe postawić poważne pytania dotyczące polityki uprawianej przez obecnie rządzące Prawo i Sprawiedliwość. Sytuacja, w której wszystkie bez wyjątku kraje wspólnoty, łącznie z najbliższymi sojusznikami, głosują inaczej niż Polska, powinna stać się sygnałem ostrzegawczym. Stare przysłowie mówi, że jak jedna osoba mówi ci, że za dużo wypiłeś, nie musisz się przejmować. Ale jak powtarzają ci to trzy osoby z rzędu, nie dyskutuj, tylko idź do domu i połóż się spać. Co dopiero, jeśli mówi ci to 27 osób... I doprawdy trudno wziąć na dobrą monetę tłumaczenia ze strony PiS, że to wszystko za sprawą szantażu Niemiec albo z powodu nacisku na biedne kraje. Luksemburg, Belgia czy Holandia to jedne z najbogatszych państw na świecie, mimo to głosowały przeciw nam. Czy Włochy, Francja, Hiszpania albo Wielka Brytania uległyby tak łatwo rzekomej niemieckiej hegemonii? Może to polski rząd popełnił fatalny błąd, upierając się w swym sprzeciwie wobec Donalda Tuska? I tu pytania się mnożą.
Nikt nie kwestionuje faktu, że politycy partii rządzącej w wielu sprawach mieli rację, że PiS zrobiło też kilka rzeczy, dzięki którym przejdzie do historii – choćby po raz pierwszy po 1989 r. pokazało, że państwo może traktować serio polskie rodziny, dając im w gotówce pieniądze na drugie i kolejne dziecko. Tak samo z programem budowy tanich mieszkań na wynajem czy darmowymi lekarstwami dla seniorów. Tyle tylko, że przedstawiciele Komisji Europejskiej czy Komisji Weneckiej nie podważali tych filarów programu PiS. Oni wytykali paraliż Trybunału Konstytucyjnego, ustawę dającą służbom możliwość ingerencji w prywatność obywateli itp. Może po ostatnim szczycie warto zapytać, czy PiS miało czyste intencje, dokonując skoku na Trybunał? Czy planując rewolucję w wymiarze sprawiedliwości, ma na celu dobro obywateli czy też chce podporządkować sobie politycznie sędziów, po tym, jak podporządkował sobie prokuratorów?
Politycy PiS przekonują, że dokonują głębokich zmian, bo przeprowadzają głęboką rewolucję moralną, uzdrowienie państwa. Z pewnością Jarosław Kaczyński jest człowiekiem osobiście uczciwym i w swych działaniach kieruje się wyłącznie tym, co sam uważa za dobro publiczne. Ale pozostali? Czy kadry PiS okazały się jakościowo lepsze? Czy kolejne wymiany w spółkach skarbu państwa nie pokazują raczej, że również w tej ekipie zdarzają się ludzie, którzy mają lepkie ręce. Ostatnio CBA zatrzymała wszystkich członków zarządu jednej z najważniejszych spółek państwowych. Wszystkich nominowano po wyborach 2015 r. Przyznanie przez samego Kaczyńskiego, że przy uchwalaniu ustawy o wycinkach drzew mogło dojść do nieuczciwego lobbingu, może oznaczać, że to tylko wierzchołek góry lodowej – bo w wielkim pośpiechu uchwalanych jest dziesiątki ustaw. Owszem, błędy mogą zdarzyć się każdemu, nawet w najuczciwszych partiach znajdą się czarne owce. Ale tych błędów ze strony PiS było zbyt dużo, by móc przymknąć na nie oczy. Jeśli bowiem autorzy rewolucji moralnej są z moralnością na bakier, warto im postawić kilka trudnych pytań o ich rzeczywiste intencje.